Tytuł: "Lubonie"
Autor: Józef Ignacy Kraszewski
Liczba stron: 303
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
powieść historyczna
Józef Ignacy Kraszewski to marka sama
w sobie, o ile ktoś lubi powieści historyczne. Ta jest usytuowana w
X wieku. Opowiada o czasach, gdy rządził Mieszko I, a Polski nie było
jeszcze na mapach. Z pewnymi oporami brałam się za tę
książkę, bo cóż nowego mogę się dowiedzieć, a poza tym to
pewnie nudne... Zaskoczyło mnie, że da się czytać, a nawet dość wciąga
i chciałoby się wiedzieć, co będzie dalej.
Fabuła jest wiadoma.
Polanie z Mieszkiem są poganami, a dookoła są już państwa
chrześcijańskie. Wiadomo ogólnie jaki jest finał starań Mieszka.
Żeni się z czeską Dubrawką i przyjmuje chrzest. Jednak czytelnik
martwi się o kilku bohaterów, między innymi o Własta syna tytułowego
Lubonia, bogatego właściciela ziemi. Włast był w niewoli przez
kilkanaście lat. Nagle, cudownie ocalony, powraca, ale ojciec nie
chce zaakceptować jego nowej wiary. Mało tego, Włast jest
duchownym o imieniu ojciec Matia.
Język utworu jest nasycony
prowincjonalizmami, archaizmami i wieloma obocznościami. Można
zajrzeć do słowniczka na końcu utworu, ale i tak znaczenia sporej
części wyrazów nie można się dowiedzieć. Czy poleciłabym
komuś tę książkę? Owszem, ale głównie tym osobom, dla których powieść
historyczna lub przygodowa jest lubianym gatunkiem. Ciekawiło
mnie, jak Mieszko przekona swoich poddanych do porzucenia dawnych
bogów i wierzeń, i przyjęcia chrześcijaństwa.
Marta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz