26 lutego

"Iza Buntowniczka" Marta Fox - recenzja

"Iza Buntowniczka" Marta Fox - recenzja
Tytuł: Iza Buntowniczka
Autor: Marta Fox
Liczba stron: 130
Wydawnictwo: Akapit Press


Wprawdzie nie czytałam pierwszej części pamiętnika Izy, ale inne książki pani Marty Fox są mi znane, więc uznałam, że chętnie przeczytam "Izę Buntowniczkę". Nie jest to książka gruba, do tego czcionka jest dość duża, a język prosty, raczej młodzieżowy, ale myliłby się ten, kto będzie ją traktował jako lekką lekturkę. Historia opisana w książce jest trudna, jak wiele problemów nastolatków, często bagatelizowanych przez dorosłych. 
Bohaterką jest tytułowa Iza, nastolatka będąca u progu dorosłości, która marzy o związaniu swojej przyszłości z ulubioną biologią. Jednak jej mama ma inne zdanie na ten temat i usiłuje zrobić z córki modelkę. Początkowo dziewczynie nawet podoba się ten pomysł, ale kiedy uznaje, że to jednak nie jest to, co chciałaby robić, matka nie przyjmuje do wiadomości tego, że dziewczyna chciałaby zrezygnować z tej drogi. 
Życie nastolatki jest naprawdę nie do pozazdroszczenia. Ciągła wędrówka między domem ojca a domem matki i chore dążenia matki do spełnienia własnych marzeń o modelingu kosztem Izy, szpital, anemia... Na szczęście w życiu nastolatki pojawia się chłopak o imieniu Borys. Dzięki niemu Iza zaczyna mieć życie towarzyskie i znajomych.  
Zaciekawiłam? Mam nadzieję, że tak. Jak potoczą się losy Izy? Czy jej matka zrozumie w końcu, że córka chce sama decydować o swoim życiu? Czy Iza wyjdzie na prostą? Polecam lekturę "Izy Buntowniczki". Choć ma zaledwie 130 stron, zawiera wiele ważnych treści dla nastolatków, ale i dla dorosłych. Po tej lekturze mam nadzieję, że uda mi się przeczytać również część pierwszą pt. "Iza Anoreczka". 

Zoja



25 lutego

Wojaże naszych maskotek

Nasze biblioteczne maskotki wyruszyły z uczniami na ferie. Niektóre z nich wróciły z serią zdjęć dokumentujących ich wojaże. Zapraszamy do obejrzenia krótkiej relacji:  


23 lutego

"Kradzione róże" Anna Łacina - recenzja

"Kradzione róże" Anna Łacina - recenzja
Tytuł: "Kradzione róże"
Autor: Anna Łacina
Liczba stron: 345
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia

Zanim zabrałam się za lekturę, zajrzałam na stronę wydawnictwa, gdzie znajduje się biogram autorki. Zgadzam się z panią Anną, która uważa, że dyskusje o literaturze zbliżają ludzi. Sama chętnie rozmawiam z koleżankami o książkach, które przeczytałam i polecam im te ciekawe. Tak też zrobię z "Kradzionymi różami".

Książka Anny Łaciny to opowieść o rodzinie Celerów, których dwie z pięciu córek o imionach "krzewinek", jak je nazywa ojciec, Jaśmina i Róża, przeżywają wakacyjne przygody. Jaśmina, najstarsza z córek, swoje wojaże rozpoczyna w wymarzonej Grecji. Wyjeżdża z grupą swoich przyjaciół, wśród których jest jej „tajemnicza” miłość, o którą nie ma odwagi zawalczyć. Czy klimat wakacyjnego wyjazdu ośmieli Jaśminę, czy bycie w obcym miejscu i przeżycia osobiste zbliżą tę dwójkę do siebie? Aby się tego dowiedzieć, musicie przeczytać książkę. Znajdziecie również drugi wątek, którym jest historia drugiej siostry, a mianowicie Róży, która, młodsza o rok od Jaśminy, wyrusza na pielgrzymkę do Częstochowy, gdzie poznaje Ariela. Chłopak zwierza się Róży, że jest ciężko chory i prosi ją o pomoc w dostaniu się do szpitala. Mimo tego, że dziewczyna nie zna chłopaka, widzi go po raz pierwszy w życiu, śpieszy się na pociąg powrotny do domu, wszystkie koleżanki już odjechały i jest sama z nieznajomym, postanawia oddać mu przysługę. Czy ktoś z nas odmówiłby w takiej sytuacji? Róża stara się mu pomóc, ale czy jej ufność w drugiego człowieka nie okaże się tragiczna w skutkach? Czy pomoc drugiemu człowiekowi należy się zawsze? Czy zdrowy rozsądek powinien zawsze towarzyszyć człowiekowi, a szczególnie osobie młodej? Czy rodzice ponoszą odpowiedzialność za ufność i wiarę w drugiego człowieka, które przekazują dziecku?
Ja osobiście zostałam dosłownie "wchłonięta" przez perypetie bohaterów. Losy całej rodziny Celerów mogłyby być losami każdej jednej rodziny, ale czy każda rodzina jest na tyle silna, aby w takiej sytuacji nie zostać pokonana i "rzucona na kolana"? Czy zakończenie tej książki jest optymistyczne czy też nie, to musicie ocenić sami. Ja nie do końca takiego zakończenia się spodziewałam, ale czy doświadczenia z młodości nie są dla nas wyznacznikiem na całe życie? Książka według mnie jest dla każdego i w każdym wieku. Polecam tę książkę wszystkim tym, którzy lubią życiowe historie.


Kasia


23 lutego

"Kiedyś byliśmy braćmi" Ronald H. Balson - recenzja

"Kiedyś byliśmy braćmi" Ronald H. Balson - recenzja
Tytuł: "Kiedyś byliśmy braćmi"
Autor: Ronald H. Balson
Liczba stron: 492
Wydawnictwo: Świat Książki



„Eliot Rosenzweig, szanowany polityk i zamożny filantrop z Chicago, bierze udział w przyjęciu dobroczynnym, kiedy niespodziewanie zostaje oskarżony o to, że w przeszłości nosił nazwisko Otto Piatek i był oficerem SS, znanym jako Rzeźnik z Zamościa. Chociaż oskarżenia wydają się całkiem niedorzeczne, człowiek, który mu je stawia- Ben Solomon – zatrudnia adwokatkę Catherine Lockhart, żeby udowodniła Rosenzweigowi winę przed sądem. Przekonuje prawiczkę, by przyjęła jego sprawę, ujawniając, że prawdziwy Piatek został porzucony jako dziecko i wychowany przez rodzinę Solomona, którą później zdradził podczas niemieckiej okupacji. Czy Solomon oskarżył właściwego człowieka?”

Lektura rozpoczyna się od spotkania głównych bohaterów - Eliota Rosenzweiga oraz Bena Solomona - nie jest to jednak spotkanie towarzyskie i przyjemne, o czym możemy dowiedzieć się czytając opis książki. Jest to spotkanie krótkie, ale zaplanowane przez Bena. Dla Rosenzweiga było ono zaskoczeniem. Podczas tego spotkania bowiem Ben Solomon zarzuca Eliotowi, iż rozpoznaje w nim byłego hitlerowca, zbrodniarza wojennego odpowiedzialnego za wymordowanie rodzin żydowskich. Jak możemy się domyślić, Eliot odpiera atak i oczyszcza się z postawionych mu zarzutów. Ben jednak nie zamierza odpuścić i udaje się na spotkanie z prawniczką Catherine Lockhart. Początkowo Cat jest sceptycznie nastawiona do pomysłu starszego pana, który upiera się, iż rozpoznał po sześćdziesięciu latach Rzeźnika z Zamościa. Mimo to, adwokatka decyduje się wysłuchać historii Bena, ale zapowiada, że dopiero po jej wysłuchaniu podejmie decyzję, czy złożą pozew do sądu.

Ben rozpoczyna opowiadanie: główny bohater opisuje losy swoich najbliższych, rodziny oraz przyjaciół w latach 1939-1945. Ben opowiada o szkole, zabawach na podwórku, swojej pierwszej miłości, ale wspomina również o chłopcu niemieckiego pochodzenia Ottonie Piatku, który został porzucony przez rodziców. Otto zostaje przygarnięty przez żydowską rodzinę, rodzinę Bena. Od tej pory chłopcy są nierozłączni, są jak bracia. Życie toczy się powoli i spokojnie. Do 1933 roku, gdy pojawiają się pierwsze sygnały, że za zachodnią granicą Polski coś zaczyna się dziać. Wydarzenia, które nastąpiły po roku 1933 na zawsze zmieniły życie tych chłopców, tej rodziny. Otto został oddzielony od rodziny Solomonów, wstąpił do Hitlerjugend, reprezentował Rzeszę. Nie jest tajemnicą również to, że ostatecznie zdradził Solomonów, swoich rodziców i rodzeństwo, ale jak doszło do tego? I czy rzeczywiście Rosenzweig jest byłym nazistą, czy jest Piatkiem? Czy ten starszy pan poważany przez społeczeństwo, lubiany i towarzyski mógłby dopuścić się w przeszłości tak haniebnych czynów? I żyć spokojnie pławiąc się w bogactwie i luksusie? A może Ben wymyślił całą historię, chcąc zrzucić na kogoś winę za to, że stracił całą swoją rodzinę?

Nie zdradzę, przeczytajcie sami. Jest to historia piękna i wzruszająca. Czytałam słowa wypowiadane przez Bena z zapartym tchem. Były momenty, gdy uśmiechałam się do książki, ale były również takie, gdy serce biło szybciej, były momenty pełne wzruszenia, zwątpienia w sens przyjaźni czy miłości. Pojawiały się pytania: Jak to możliwe? Jak możliwe, że człowiek człowiekowi zgotował taki los? I mimo, że książka ta jest tylko fikcją literacką, nie mam najmniejszych wątpliwości, iż większość z tym zdarzeń miała miejsce w rzeczywistości.

Polecam lekturę wszystkim. Książkę czyta się szybko, jest napisana prostym językiem, a przeskakiwanie z przeszłości do teraźniejszości nie rozprasza. Według mnie jest to książka dla każdego. Dla dorosłego, dla którego potworności podczas wojny nie są niczym zaskakującym, oraz dla młodzieży, która jeszcze nie ma świadomości, jak w latach 1933-45 wyglądało życie ich rówieśników. I z pełną odpowiedzialnością za swoje słowa mogę stwierdzić, że od takich ludzi jak Ben powinniśmy się uczyć…

Ana


20 lutego

Witaj, przygodo! Czas obrać kurs na WebQuest!

Lektury szkolne to często zmora uczniów. Też tak uważacie? Może warto zmienić podejście? Coraz częściej słyszę od młodzieży, że dana lektura była "nawet fajna", "właściwie nie taka zła, jak mi się wydawało" czy "nie uwierzy pani, ale ta lektura była ciekawa!" Takie słowa słyszałam o "Kamieniach na szaniec", "Stowarzyszeniu umarłych poetów", a nawet o "Zemście" (Fredro byłby pod wrażeniem ;-) ). Dlatego postanowiłam zaprosić Was do nowej aktywności. Dla mnie to też będzie nowe doświadczenie, ale "pierwsze koty za płoty". Wiecie czym jest WebQuest? Nie? To ciekawa metoda pracy, dzięki której zespół uczniów zyskuje nową wiedzę w interesujący sposób. Poniżej pomysł na projekt. Co Wy na to?


20 lutego

"Świat według Vanessy" Katarzyna Majgier - recenzja

"Świat według Vanessy" Katarzyna Majgier - recenzja
Tytuł: "Świat według Vanessy"
Autor: Katarzyna Majgier
Liczba stron: 264
Wydawnictwo: Akapit Press



Niewiele przeczytałam do tej pory książek polskich autorów, więc postanowiłam przekonać się czy słusznie i dlatego poprosiłam o książkę pani Majgier do recenzji. Poza tym zaciekawiło mnie pierwsze zdanie z opisu książki z okładki: "Siedemnastoletnia Vanessa wychowała się w kiosku z gazetami". Przyznacie, że brzmi intrygująco. Trzecim argumentem "za" była grubość książki. Jest w sam raz, nie za cienka, ale też nie za gruba. 
Główna bohaterka, Vanessa, marzy o tym, by być sławną i znaleźć się w kolorowych czasopismach. Nic w tym dziwnego, skoro te gazetki to cały jej świat. Wychowała się na nich, z nich uczyła się czytać i po prostu uważa, że tak właśnie wygląda świat, jak przedstawiany jest w takich gazetach. Z wyglądu może i ma te siedemnaście lat, ale z dojrzałością raczej ten wiek nie idzie w parze. Trochę mnie przez to denerwowała, ale na szczęście nie przez cały czas czytania książki. Pewnego dnia dziewczyna poznaje sąsiadkę, panią Zofię, która jest tłumaczką. Chociaż pani Zofia jest znacznie starsza od Vanessy, a może właśnie dlatego, dużo rozmawiają, a nastolatka zaczyna czytać wreszcie książki, a nie tylko artykuły z gazet. Czy Vanessa zmieni się pod wpływem kobiety? Czy spojrzy na świat inaczej, dojrzalej? I co na to jej otoczenie, chłopak? Musicie przekonać się czytając książkę, bo nie zdradzę Wam, jak potoczyła się ta historia.
"Świat według Vanessy" to lekka, nieskomplikowana, ale bardzo przyjemna lektura dla nastolatek. Polecam! 

Katja


19 lutego

"Wszystko o miłości" Rosie Rushton - recenzja

"Wszystko o miłości" Rosie Rushton - recenzja
Tytuł: "Wszystko o miłości"
Autor: Rosie Rushton
Liczba stron: 221
Wydawnictwo: Akapit Press



Nie miałam jeszcze okazji przeczytać żadnej książki Rosie Rushton, więc postanowiłam sprawdzić, czy pisarka ta faktycznie jest tak dobra, jak twierdzą miłośniczki jej prozy. Z ciekawości poszukałam informacji o samej autorce i znalazłam notkę, z której dowiedziałam się, że nie jest to młoda, początkująca autorka, lecz matka i... babcia. Pomyślałam sobie, że przez to opisany w książce świat nastolatków może nie przystawać do tego realnego, współczesnego, no i co tu dużo mówić - nowoczesnego! Uczucia i problemy nastolatków może i są takie same w każdym pokoleniu, ale z drugiej strony jednak świat wciąż się zmienia. Czy kobieta, która jest BABCIĄ, nadąża za tymi zmianami? Postanowiłam się o tym przekonać i nie zawiodłam się! Sądzę nawet, że poszukam kolejnych książek jej autorstwa. 
Bohaterką powieści jest Francesca Price, czyli Frankie. Dziewczyna nie miała łatwego życia, gdyż wychowywała się bez ojca, a jej matka przebywa w szpitalu psychiatrycznym. Kiedy przeprowadziła się do swoich bogatych ciotek, jej życie nabrało zupełnie nowych barw. Na scenie pojawia się bowiem Ned, którym Frankie się interesuje. Problem w tym, że chłopak darzy uczuciem inną dziewczynę, piękną i bogatą, ale kapryśną... Do tego jeszcze rodzina, u której mieszka Frankie, a dokładnie jej wujek, musi zmierzyć się ze skandalem, niedomówieniami i podejrzeniami. Łatwo nie jest, ale dziewczyna postanawia pomóc i... nie, nie zdradzę. To były spoiler, a tego się przecież czytelnikom nie robi.  Czy Ned w końcu zauważy, że Frankie za nim szaleje? To również pozostawiam bez odpowiedzi. Przeczytajcie sami!
Powieść jest zabawna i lekka. Polecam ją nastolatkom lubiącym czytać historie z życia wzięte. Lektura w sam raz na pogodny wieczór. 

Zoja

Książkę można kupić w Hurtowni i Księgarni Taniej Książki z Tuliszkowa.

19 lutego

Nowości w księgozbiorze!

Nowości w księgozbiorze!
Dzisiaj pojawiła się na półkach naszej biblioteki kolejna porcja książek pozyskanych w ramach działalności Klubu Recenzenta. Mamy coraz więcej propozycji czytelniczych dla chłopaków! Sami zobaczcie, a może znajdziecie coś dla siebie.



Pojawiła się również druga książka z dość nietypowego, ale bardzo interesującego gatunku - powieści graficznej. Do książki "Dym" dołączyła historia pt. "Ostatnie przedstawienie panny Esterki". 


Akcja obu tych powieści rozgrywa się podczas II wojny światowej i opowiada historie świadków wojennych okrucieństw.

O czasach wojny, choć w konwencji dość mrocznej fantasy, opowiada inna nowość, kontynuacja "Osobliwego domu pani Peregrine" pt. "Miasto cieni". Już sama okładka powoduje dreszczyk emocji. Obie książki możesz wypożyczyć w naszej bibliotece, ale czeka Cię polowanie na pierwszy tom, gdyż rzadko znajduje się na półce... ;-)


Zapraszamy do biblioteki! Z pewnością znajdziesz dla siebie coś ciekawego :-)

18 lutego

„Gdy nadejdzie czas” Susane Colasanti - recenzja

„Gdy nadejdzie czas” Susane Colasanti - recenzja
Tytuł: „Gdy nadejdzie czas”
Tytuł oryginału: „When It Happens”
Autor: Susane Colasanti
Stron: 320
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Moja ocena: 8/10


„Muzyka to jedyna ucieczka przed cierpieniem. To mój narkotyk, który sam sobie wybrałem.”

Szczerze powiedziawszy, ten tytuł wpadł w moje ręce przypadkiem. Co prawda słyszałam o nim już wcześniej, ale wtedy na „słyszeniu” się skończyło. Teraz sięgnęłam po nią właściwie z obojętnym wyrazem twarzy, przez pierwsze sto czy sto pięćdziesiąt stron uśmiechałam się głupawo, gdyż treść wydawała się tak irytująco beznadziejna, a potem... Potem wiele się działo. Pochłonęłam ją w jedno popołudnie, a potem przez cały wieczór z rozkosznym uśmiechem na ustach ją trawiłam. Ale może zacznijmy od początku.
Powieść Susane Colasanti powstała w 2006 roku i przedstawia historię Sary oraz Tobeya. Bohaterowie chodzą do tego samego liceum, znają się od gimnazjum, lecz to by było na tyle. Rozmawiali ze sobą zaledwie kilka razy. Można by powiedzieć, że łączy ich raczej niewiele, choć tak naprawdę jest wprost przeciwnie. Tylko oni o tym nie wiedzą.
Sara jest ładna, mądra, chce studiować na nowojorskiej uczelni i wciąż marzy o poznaniu tego jedynego, swojej bratniej duszy. Jest święcie przekonana, że doskonałym dla niej chłopakiem byłby Dave, w którym rzecz jasna zadurzona jest większość uczennic liceum. Nic dziwnego, w końcu jest przystojny, popularny i gra w szkolnej drużynie koszykówki - po prostu chodzący ideał! Dziewczyna jest nim tak zauroczona, że nie widzi ani jego wad, ani ukradkowych spojrzeń innego młodzieńca. Tobey za to jest typem lesera. Co prawda jest inteligentny, ale nie zależy mu na edukacji i studiach. Pasjonuje się muzyką, gra na gitarze w zespole, który założył z kolegami. Poświęca temu praktycznie cały swój czas. Ale kiedy tylko znajdzie wolną chwilę, myśli o Sarze. O tym, ile dziewczyna dla niego znaczy i jak zwrócić na siebie jej uwagę. Chłopak rozpoczyna swego rodzaju podchody. Lubi mnie, czy może nie? Mam u niej jakiekolwiek szanse? Poddać się? Walczyć? Kochać, zapomnieć, a może udawać, że nic się nie dzieje? - to jedne z wielu pytań, które nie dają mu spokoju. Postanawia jednak mimo wszystko spróbować. Zawalczyć o dziewczynę, która mu się podoba, i do której czuje to dziwne przyciąganie. Szybko się okazuje, że tę dwójkę łączy o wiele więcej, niżby mogło się wydawać.

Książka naprawdę wciąga. Nie powiem, że nie, bo to raczej luźna pozycja, która niespotykanie odpręża, ale chyba właśnie z tego powodu warto ją przeczytać. Ani okładka, ani papier nie wyróżniają się niczym specjalnym, choć różna w zależności od narracji czcionka zaskakuje. „Gdy nadejdzie czas” jest niesamowicie sympatyczną historią - pełną uczuć, życiowych sytuacji i humorystycznych scenek. Wystarczy, że na nią spojrzę lub o niej pomyślę, a zaczynam się uśmiechać. Sprawiający wręcz komiczne wrażenie początek i przepełnione wątpliwościami, szczerością i urokiem rozwinięcie, składają się na piękną całość, która z pewnością przypadła mi do gustu. Bardzo się cieszę, że uprzejma pani w bibliotece bez zapytania mnie o zdanie dopisała tę powieść do mojej karty i że mogłam ją przeczytać. Szczerze polecam.


Edelline


17 lutego

"Lumpetta" Christine Nostlinger - recenzja

"Lumpetta" Christine Nostlinger - recenzja
Tytuł: "Lumpetta"
Autor: Christine Nostlinger
Liczba stron: 140
Wydawnictwo: Skrzat


"Lumpetta", chociaż na pierwszy rzut oka zwykła, lekka lektura dla młodzieży, to jednak książka przekazująca dobre wartości. Glaca, cichy i zamknięty w sobie chłopiec, od pierwszego wejrzenia zakochuje się w nowej sąsiadce. Loretta, przez osiedlowe mamy nazwana Lumpettą, jest nieco różniącą się od reszty dzieci postacią - dziwnie ubrana i czasami w stosunku do innych niemiła, zupełnie nie przejmując się swoim zachowaniem, marzy o pracy w cyrku. Oczarowuje Glacę od samego początku swoją oryginalnością i ciekawym charakterem.

"Nikt sobie nie wybiera, w kim się zakocha. To się po prostu zdarza, czy chcesz, czy nie."

Bardzo szybko przeczytałam "Lumpettę", ponieważ zachęcił mnie do tego język, w jakim napisana jest książka. Jest ona bardzo przyjemna, pomimo że porusza trudny temat - miłość.
Miłość w świecie dorosłych to już nic dziwnego czy nadzwyczajnego, ale dla nastolatków jest to coś nowego i trudnego, coś co muszą "poczuć na własnej skórze", aby zrozumieć o co chodzi i jak obchodzić się z, już nie tylko swoimi, uczuciami. Polecam ją każdemu, kto chce zobaczyć, jak nastoletnia miłość wygląda od podszewki, jak zmienia ludzi, wpływa na ich decyzje i zachowanie. To lektura z pewnością nie tylko dla dziewczyn, zapewniam, że chłopcom także się spodoba. Dodam jeszcze, że tekst jest wydrukowany wyjątkowo dużą czcionką, co zdecydowanie ułatwia czytanie.

Julia, 16 lat

Książkę zrecenzowaliśmy dzięki Hurtowni i Księgarni Taniej Książki w Tuliszkowie.

16 lutego

"Casting" Jordi SierraI Fabra - recenzja

"Casting" Jordi SierraI Fabra - recenzja
Tytuł: "Casting"
Autor: Jordi Sierra I Farba
Liczba stron: 186
Wydawnictwo: Akapit Press


Sięgnęłam po tę książkę ze względu na opis znajdujący się na okładce, który tak naprawdę nic nie wnosił. Powiem szczerze, paradoksalnie - zaciekawiło mnie to!
Mamy tu do czynienia z książką będącą na pozór romansem, jednak nie dajcie się zwieść pozorom. Jest to powieść młodzieżowa, która opowiada o życiu i problemach jej bohaterów.
Głównymi postaciami w tej historii są Veronica, Esperanza i Eugenio. Całą trójkę połączył tytułowy casting. Veronicę i Espę łączy również to, że obydwie nie mają ojców, jednak z różnych powodów. Tata Espe zmarł kilka lat wcześniej, a ojciec Very zostawił jej mamę kilka miesięcy temu.  
Cała trójka bierze udział w castingu, by móc w przyszłość zarobić na siebie. Nie obyło się bez wątku damsko-męskiego. Eugenio, zwany przez przyjaciół Geniuszem, zakochuje się w Espe i przy kolejnym spotkaniu ma nadzieję do niej zagadać. Dla niego to jest pierwszy casting, na którym chciał spróbować swoich sił i dopisało mu szczęście - przeszedł do kolejnego etapu. Dla dziewczyn zaś to już "nie pierwszyzna", są na castingu ósmy czy dziesiąty raz. Na poprzednim przesłuchaniu wymieniły się numerami telefonów i postanowiły się spotkać prywatnie. 
Czy fabuła mi się spodobała? Nie jest zła. Moim zdaniem jest to książka typu "odstresowywacz". Lekka i przyjemna. Na początku miałam problem z ocenieniem która z postaci w danym rozdziale pełni funkcję głównego bohatera, tzn. z czyjego punktu widzenia obserwuję akcję, mimo trzecioosobowej narracji. 
Książkę polecę chyba wszystkim, bowiem nie ma ona określonego grona czytelników. Chociaż podejrzewam, że szczególnie nadaje się da młodzieży. Polecam ją też osobom starszym, jeśli lubią lekkie i niezbyt skomplikowane powieści o życiu nastolatków.

Nicola



16 lutego

"Ostatnie przedstawienie panny Esterki" A. Jaromir, G. Cichowska - recenzja

"Ostatnie przedstawienie panny Esterki" A. Jaromir, G. Cichowska - recenzja
Tytuł: "Ostatnie przedstawienie panny Esterki"
Autorzy: Adam Jaromir - tekst, Gabriela Cichowska - ilustracje
Liczba stron: 126
Wydawnictwo: Media Rodzina



Książka pt. "Ostatnie przedstawienie panny Esterki" nie należy do łatwych. Opowiada o domu dziecka w gettcie, o głodzie, o dobrodusznej pannie Esterce oraz o okropnościach z czasów II wojny światowej.
Zostały w niej wykorzystane cytaty z dzieł Janusza Korczaka.
Czytając tę książkę mamy wrażenie, że jesteśmy ciągle wyrywani z wątku, ale mimo to nadal tkwimy w obrębie wydarzeń. Książka, jak już pisałam, nie należy do łatwych, ale mimo to jest napisana dość... lekko. To straszny kontrast, biorąc pod uwagę to, o czym opowiada. To świadczy o jej wyjątkowości. 
Wspólne dzieło Adama Jaromira i Gabrieli Cichowskiej jest książką graficzną. Samego tekstu jest dosyć mało, ale porusza do głębi. Ilustracje zaś są wręcz wspaniałe. Patrząc na nie można doszukać się bardzo znaczących szczegółów. Przede wszystkim jednak wzbudzają zachwyt. To jedna z tych książek, do której ilustracje są zdecydowanie potrzebne, a nie przeszkadzają.
Często powtarzającym się motywem są kartki z kalendarzy. Historia ta uświadamia nam cierpienie dzieci getta, które zostały pozbawione rodziców oraz mówi o trudnej do opisania dobroczynności ich opiekunów. Łamie ona serce, a sam koniec jest przerażająco smutny, ale cóż... to książka o prawdziwym życiu, oparta na faktach.
Pragnę ją polecić pasjonatom książek opowiadających o II wojnie światowej oraz fanom książek graficznych. Jednak prawda jest taka, że moim zdaniem każdy może, albo nawet powinien, ją przeczytać. Można się z niej wiele nauczyć oraz docenić to, co ma się teraz.

Julianna

16 lutego

"Szalony J. – Wyznania jednego z najniebezpieczniejszych amerykańskich żołnierzy wszech czasów" Dillard Johnson - recenzja

"Szalony J. – Wyznania jednego z najniebezpieczniejszych amerykańskich żołnierzy wszech czasów" Dillard Johnson - recenzja
Tytuł: "Szalony J. – Wyznania jednego z najniebezpieczniejszych amerykańskich żołnierzy wszech czasów"
Autor: Dillard Johnson
Liczba stron: 303
Wydawnictwo: Amber


Po tę książkę sięgnąłem z ciekawości. Nie przepadam za literaturą wojskową, ale zaciekawiła mnie okładka oraz opis książki i postanowiłem ją przeczytać.
"Szalony J." to autobiografia Dillarda Johnsona, starszego sierżanta w st. spoczynku, który został odznaczony Srebrną i Brązową Gwiazdą, czterokrotnie Purpurowym Sercem i innymi oznaczeniami. Szczerze mówiąc, po poznaniu tej postaci stwierdzam, że jest za co! Podczas drugiej tury bojowej w Bagdadzie działał jako snajper i zabił 121 (!) wrogich żołnierzy. A to tylko część tego, czego dokonał (o wszystkim jest napisane w książce).
Akcja książki toczy się głównie podczas operacji „Iraqi Freedom”, która miała na celu obalenie dyktatora Saddama Husajna. Nie ma co się rozpisywać o tym co się działo, bo lepiej o tym przeczytać. W samej książce jest dużo akcji i trochę humoru. Niestety jest też kilka fragmentów, w których już nie jest tak wesoło, no ale cóż, to jest biografia żołnierza, więc trochę powagi również musi być. 
W książce znajduje się też dużo terminów wojskowych, ale osoby, które nie znają tego temu nie muszą się martwić, gdyż większość z nich jest objaśniona.
Mnie się książka bardzo podobała. Polecam ją wszystkim fanom literatury wojskowej i ludziom, których takie rzeczy interesują.

Eryk

Copyright © 2016 Za półką z książkami... , Blogger