Ta zaskakująco dobra książka została
wydana przed wydawnictwo „Fabryka Słów”. Ów utwór był dla mnie niemałą
niespodzianką, gdyż spodziewałam się po nim czegoś zupełnego innego. Oczywiście
niespodzianka była bardzo pozytywna. Do to pory nigdy nie czytałam żadnej
książki autorstwa M. Mortki, ale „Listy lorda Bathursta” sprawiły, że z
pewnością sięgnę po inne jego dzieła. Naprawdę trudno mi uformować moje emocje
związane z tą książką w słowa, ale postaram się wyrazić je jak najlepiej.
Książka jest typowo przygodowa, czym od
razu u mnie zapunktowała. Intrygi, morderstwa, bitwy, tajemnice... Sporo
różnorodnych bohaterów i wydarzeń. Główną postacią tego utworu jest kapitan
Peter Doggs - człowiek złośliwy, niezależny i uparty. Zostaje on wplątany w tajną „rządową” misję,
która jak się później okazuje, wcale nie jest taka rządowa. Bohater nie zna
szczegółów otrzymanego zadania, nie wie, co go czeka. Jedynym źródłem
jakichkolwiek informacji są listy od lorda Bathursta, w których opisane są
drobne instrukcje. Kapitan Doggs otrzymuje statek i załogę, pływa po nieznanych
wodach i zatapia statki pełne niewinnych ludzi. Jest szantażowany, przyszłość
jego córki Emily jest niepewna. Kapitan za wszelką cenę chce rozwiązać
tajemnice Bathursta, odgadnąć jego zamiary.
„Listy lorda Bathursta”to powieść pełna
akcji i humoru. Sama „pożarłam” ją w dwa wieczory, gdy zaczęłam czytać wprost
nie mogłam się oderwać. Dzieło Marcina
Mortki spokojnie mogę porównać z „Lotnikiem” Eoina Colfera. Gorąco polecam
wszystkim, którzy lubują się w żegludze, morskich bitwach i tajemniczych
intrygach.
„Ryk fal, huk dział i zapach prochu!
Jeżeli masz w żyłach morską sól nie omijaj tej powieści!”
Edelline
Książka ukazała się dzięki Wydawnictwu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz