Tytuł: "Miłość na
krawędzi"
Autor: Sophie McKenzie
Gatunek: literatura
młodzieżowa
Ilość stron: 251
Wydawnictwo: Akapit Press
"Miłość na krawędzi" to
czwarta i zarazem ostatnia część serii opowiadającej historię
River i Flynna. Pierwsze dwa tomy wspominam bardzo ciepło. Poruszały
częste we współczesnym świecie problemy, takie jak bieda,
alkoholizm czy skłonność do nadmiernej agresji, a jednak były
również lekkie i przyjemne w lekturze. Bardzo ceniłam w nich
realizm i prostotę - pozwalało to lepiej wczuć się w całą
historię. Niestety trzecia część nie przypadła mi do gustu, była
jak dla mnie zbyt monotonna, ale mimo to postanowiłam dać tej serii
jeszcze jedną szansę. Czy było warto? Przekonajmy się.
Odkąd
Flynn odszedł minęło prawie pięć miesięcy. River wciąż
mieszka ze swoim ojcem w komunie i usilnie próbuje zapomnieć o
byłym chłopaku. Chodzi do szkoły, pomaga w codziennych pracach na
farmie i udaje przed innymi, że wszystko z nią już w porządku.
Całkiem dobrze sobie radzi, dopóki nie otrzymuje zaproszenia na
ślub siostry Flynna, na którym chłopak oczywiście również
będzie. Dziewczyna jest przekonana, że już się z niego
"wyleczyła", a ich ponowne spotkanie tylko to potwierdzi.
River kupuje więc wyzywającą sukienkę i ochoczo rusza zrealizować
swój plan, mimo iż jej przyjaciele tego nie pochwalają. Rzecz
jasna nic nie idzie po jej myśli i na widok Flynna jej serce znów
zaczyna mocniej bić. Bohaterowie spotykają się później jeszcze
kilka razy, dawne uczucia odżywają, jednak szybko okazuje się, że
chłopak wplątał się w poważne kłopoty, a przez niego również
River jest w niebezpieczeństwie. Oboje postanawiają zawalczyć o
siebie nawzajem i wspólną przyszłość.
"Miłość na
krawędzi" jest zarazem lepsza i gorsza od swoich poprzedniczek.
Można ją podzielić na części, gdzie nic się nie dzieje i dzieje
się aż nadto. Z początku monotonna, później świetnie trzyma w
napięciu. Główna bohaterka, River, irytowała mnie jak nigdy,
Flynn za to rozczulał swą nagłą szczerością, zrozumieniem i
troską o ukochaną. Nie potrafię jednak pojąć, w jaki sposób
autorka przeszła od nastoletniego zauroczenia, szkolnego życia i
castingu do "Romea i Julii" przedstawionych w pierwszym
tomie, do mafii, strachu, gróźb i walki o przeżycie. Moim zdaniem
seria bardzo wiele na tym straciła. To tak, jakby "Miłość na
krawędzi" była zupełnie inną powieścią, gdzie nie zmieniły
się jedynie imiona bohaterów.
Gdybym miała podsumować
fabułę całej serii w jednym zdaniu, napisałabym, że jest to
historia dwojga młodych ludzi, którzy wciąż się schodzą i
rozchodzą. Na początku jednak autorka przedstawia to wyjątkowo
delikatnie i realistycznie - z pewnością niejedna nastolatka
doświadczyła niemal identycznych sytuacji! Później niestety
wszystko wydaje się być wymuszone i przerysowane. W ostatnim
tomie główna bohaterka z racjonalnej dziewczyny zamienia się
niekonsekwentną, niezdecydowaną i niedojrzałą nastolatkę, co
niesamowicie utrudnia czytanie. Sama autorka odbiega od przyjętych
początkowo motywów i niemal całkowicie zmienia sens pisanej
powieści.
Odpowiadając na zadane wcześniej pytanie: nie,
chyba nie było warto. Jeżeli naprawdę chcecie poznać historię
miłości River i Flynna to zdecydowanie polecam dwa pierwsze tomy
serii, do pozostałych zaglądacie na własną odpowiedzialność ;-)
Edelline
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz