Autor: Maggie Stiefvater
Tytuł: "Spirit
Animals: Polowanie"
Liczba stron: 300
Wydawnictwo: Grupa Wydawnicza Foksal, Wydawnictwo Wilga
Po
drugi tom serii Spirit Animals sięgnęłam ze względu na chęć kontynuacji tej
serii i przekonania się, czy pomysł z tym, aby każdy kolejny tom został
napisany przez innego autora, na pewno jest dobry. Zostałam zaskoczona
pozytywnie…
Abeke,
Meilin, Conor i Rollan wciąż udoskonalają swoje umiejętności wojenne, aby móc
pokonać wrogów, pracują także nad swoimi więziami ze zwierzoduchami. Starają
się jak mogą, chociaż są tylko jedenastolatkami. Odnalezienie talizmanów
Wielkich Bestii jest najważniejszą rzeczą. Wróg również ich szuka i nie
spocznie, do czasu aż nie dostanie ich w posiadanie. Niebawem
bohaterowie muszą wyruszyć na kolejną niebezpieczną wyprawę. Czy jednak i tym
razem dopisze im szczęście…?
Drugi tom, napisany przez Maggie Stiefvater, przypadł mi do gustu o wiele bardziej niż pierwszy, autorstwa Brandona Mulla. Wydaje się bardziej dopracowany, dynamiczny i fascynujący, niż jego poprzednik. Chociaż akcja gna do przodu szybko, niezmiernie cieszy mnie to, że opisy walk zostały przedstawione w dość szczegółowy sposób – dzięki temu mogłam wyobrazić sobie, jak one przebiegały. Co więcej, towarzyszyła temu ta nutka niepewności – nie było wiadomo, która strona zwycięży.
Drugi tom, napisany przez Maggie Stiefvater, przypadł mi do gustu o wiele bardziej niż pierwszy, autorstwa Brandona Mulla. Wydaje się bardziej dopracowany, dynamiczny i fascynujący, niż jego poprzednik. Chociaż akcja gna do przodu szybko, niezmiernie cieszy mnie to, że opisy walk zostały przedstawione w dość szczegółowy sposób – dzięki temu mogłam wyobrazić sobie, jak one przebiegały. Co więcej, towarzyszyła temu ta nutka niepewności – nie było wiadomo, która strona zwycięży.
Pomysł
na dalszy ciąg fabuły bardzo mi się spodobał i zaskoczył. Zakończenie również
daje do myślenia. Chociaż minęło już kilka godzin od przeczytania książki, cały
czas leżę i zastanawiam się, jak potoczą się dalej losy bohaterów.
Bohaterowie
(mimo, że wciąż irytuje mnie to, że mają jedenaście lat i zostali przedstawieni
tak dojrzale) nabrali więcej charakteru i wreszcie (!) zaufania do siebie.
Można by rzec, że nawiązała się więź przyjaźni – nie do końca, ale jest o niebo
lepiej, niż w pierwszym tomie.
Pokochałam
z całego mojego mrocznego serduszka zwierzoduchy. Naprawdę, urocze stworzenia,
gotowe do poświęceń i towarzyszenia swoim sojusznikom, nawet gdy ci ich
odrzucają (przykładem może być panda należąca do Meilin, dziewczynki, która
przez obie części wydawała mi się dość zadufana w sobie). Szczerze mówiąc, o wiele
bardziej polubiłam zwierzoduchy od dziecięcych bohaterów. Cóż, może dlatego, że
od dziecka wolałam spędzać czas ze zwierzętami?
Książkę
polecam młodszym fanom fantastyki – tak samo jak pierwszy tom, od którego moim
zdaniem warto zacząć swoją przygodę z tą serią (i zauważyć, jak bardzo różnią
się style obojga autorów).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz