Tytuł:
Nawałnica mieczy. Krew i złoto
Autor:
George R.R. Martin
Wydawnictwo:
Zysk i S-ka
Stron: 574
Seria: Pieśń
Lodu i Ognia
„Krew
i złoto” to drugi tom trzeciej części jednej z najpopularniejszych obecnie powieści
fantasy. W sieci krążą różne demotywatory z książkami Martina w roli głównej. Mój
ulubiony to ten z kolorowymi karteczkami, które oznaczają strony, na których
ktoś zginął. Nie da się ukryć, że autor uśmierca swoich bohaterów bez
opamiętania :D
Ktoś
mógłby uznać, że kolejny tom o wojnie będzie już nudny, ale nic bardziej mylnego,
jeśli chodzi o ten cykl książek. Wprawdzie akcja w pierwszej części „Nawałnicy mieczy”
trochę zwolniła, ale tylko chwilowo… Gra o tron wciąż generuje kolejne walki i
pochłania ofiary.
W
drugim tomie akcja nabiera tempa. Autor prowadzi dalej wątki z pierwszej części,
choć ich rozwiązanie niejednokrotnie zaskoczy czytelnika (mnie zaskoczyło!).
Powoli przyzwyczajam się do specyfiki tworzenia postaci przez Martina. Nie ma
tutaj bohaterów, w których życiu nic się nie dzieje, a chociaż część wątków
zostaje zakończona, to pojawia się jeszcze więcej nowych… To trochę utrudniało
mi śledzenie akcji, bo jest przez to mnóstwo faktów do zapamiętania.
Postacią,
która chyba najbardziej mnie poruszyła jest Arya Stark. Dziewczynka ta wciąż zadziwia
mnie swoją siłą, mimo młodego wieku. W pierwszym tomie cyklu miała zaledwie
dziewięć lat. Ta trochę „chłopczyca”, dla której walka, broń i jazda konna mają
większe znaczenie niż bycie damą, bardzo przypadła mi do gustu. Podoba mi się
to, że nie załamuje się tym, co na nią spada, tylko podnosi się i podejmuje wyzwanie.
We wcześniejszym tomie Arya stworzyła listę osób, których nienawidzi i zamierza
zabić. Teraz zaś wędruje z Ogarem, przeżywając w drodze wiele przygód, z
których wymienię tylko ucieczkę, odnalezienie brata i matki zamordowanych
czy darowanie życia ciężko rannemu w potyczce Ogarowi, choć on pewnie wolałby
umrzeć szybko, bo z otrzymanymi w walce ranami będzie długo cierpiał. Pozostałe jej przygody znajdziecie w książce...
Wprawdzie
Martin uśmiercił już kilku moich ulubionych bohaterów, ale mimo tego jestem
bardzo ciekawa, co będzie dalej, więc chyba mu to wybaczę i sięgnę po kolejny
tom. Zachęcam do przeczytania całego cyklu nie tylko wielbicieli George’a R.R.
Martina, ale każdego, kto interesuje się literaturą fantasy. Czas poświęcony na
lekturę z pewnością nie będzie stracony!
Śliwka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz