Tytuł: "Kieszeń pełna żyta"
Autor: Agatha Christie
Gatunek: kryminał
Liczba stron: 223
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Do sięgnięcia po tę książkę zachęcił mnie gatunek, jak i to,
że wiele osób polecało mi książki Agathy Christie. Agatha Christie jest jedną z
najbardziej znanych pisarek kryminalnych i jedną z najbardziej sprzedających
się autorek książek wszech czasów. Wydała ona razem dziewięćdziesiąt powieści i
sztuk teatralnych. Akcja jej kryminałów zazwyczaj toczyła się w zamkniętych
pomieszczeniach, domach, a mordercą mógł być tylko jeden z mieszkańców.
Rex Fortescue był zamożnym dyrektorem hali maszyn. Pewnego
dnia, kilka minut po wypiciu popołudniowej herbaty, dostał konwulsyjnych drgawek.
Jego sekretarka, panna Grosvenor, przestraszona, wybiegła do pokoju maszynistek
i zaczęła krzyczeć, że pan Fortescue ma jakiś atak i że trzeba mu pomóc. Jedna
z maszynistek, panna Bell, powiedziała, że jeśli to epilepsja, to trzeba włożyć
mu korek w usta. Lecz nikt nie miał korka. Druga z maszynistek, panna Somers,
najmniej zaradna maszynistka (najmniej zaradna, gdyż nie umiała nawet
rozstrzygnąć, czy woda naprawdę się gotuje), orzekła, że w jego wieku, musi to
być apopleksja. Od razu jedna z kobiet chwyciła książkę telefoniczną i
zaczęła szukać lekarzy pod literą „L”. Nie znalazła żadnego. Po chwili wzięła
się do szukania Stacji Pogotowia Ratunkowego pod literą „P”. Po chwili stwierdziły jednak, że pan Fortescue ma na pewno własnego doktora, więc ktoś skoczył
po osobisty skorowidz adresowy szefa. Panna Griffith, kierowniczka hali maszyn,
poleciła gońcowi, by natychmiast sprowadził lekarza, a następnie w skorowidzu
znalazła nazwisko sir Edwina Sandemana, będącego ordynatorem przy Harley Street. Panna
Grosvenor siedziała bezradnie w fotelu i zawodziła, że herbatę zaparzyła jak
zawsze i że z pewnością nic szkodliwego w niej nie było. Niebawem jednak z dwóch
przeciwnych stron nadjechały dwa samochody do przewozu chorych. Doktor Isaacs z
Bethnal Green oraz sir Edwin Sandeman spotkali się w windzie. Nie zawiódł ani
telefon, ani goniec. Rex Fortescue niestety zmarł. Sprawą jego śmierci zajmował
się inspektor Neele razem z podwładnym. Uważano bowiem, iż śmierć
dyrektora hali maszyn nie była wynikiem choroby. Uważano, że został otruty.
Późniejsze śledztwo doprowadziło go do rezydencji pana Fortescue, „Domku pod
Cisami” (który według inspektora Neele nie wyglądał jak domek, lecz jak pałac),
gdzie mordercą mógł być każdy, gdyż każdy miał motyw, nawet jego własny syn.
Powieść ta była jednym z lepszych kryminałów, jakie
przeczytałem. Wszystkie zagadki, tajemnicze śmierci, tymczasowy brak
podejrzanych, desperacja wielu postaci, możliwość utożsamiania się w wieloma z
nich… Co tu dużo mówić, książka bardzo dobra, warta przeczytania, polecam ją
ludziom, którzy lubią czytać kryminały, gdyż jest według mnie… dość ciężka.
Kuba
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz