Tytuł:
„Reguła dziewiątek”
Autor:
Terry Goodkind
Liczba
stron: 442
Wydawnictwo:
Dom Wydawniczy REBIS
„Reguła
dziewiątek” to pierwsza książka Terry’egoGoodkinda, którą przeczytałam. Jest to
pisarz fantasy, autor m.in. serii fantasy „Miecz prawdy”. Sięgnęłam po tę
książkę, choć nie jestem pasjonatką tego gatunku literackiego. Postanowiłam ją
przeczytać podczas przerwy świątecznej i, mimo nawału spraw, udało mi się to,
gdyż wciągnęła mnie już od pierwszych rozdziałów.
Głównym
bohaterem jest Alexander Rahl, malarz, którego obrazy nie sprzedają się zbyt
dobrze, bo maluje pejzaże, uważane obecnie za niemodne. Alex ma dziadka - Bena,
którego bardzo kocha, i matkę, od lat przebywającą w szpitalu psychiatrycznym. Już
w pierwszym rozdziale pojawia się również kobieta, oczywiście piękna i
tajemnicza, którą Alex ratuje przed niechybną śmiercią pod kołami wielkiej
ciężarówki. Kobieta fascynuje młodego człowieka. Alex opowiada jej o tym, że
jest malarzem i zaprasza do galerii, aby mogła zobaczyć wystawiony tam obraz,
którego jest autorem. Nieznajoma jest zachwycona pejzażem, co niezmiernie dziwi
malarza. Rzadko zdarza się ktoś, komu tak bardzo podobają się jego dzieła. W
rozmowie z kobietą przeszkadza mu niedawno poznana dziewczyna, Bethany, która
zupełnie nie ma wyczucia chwili i nie potrafi zrozumieć, że Alex nie jest nią
zainteresowany. W wysyłanych ciągle smsach i telefonach jest nachalna i
nieustępliwa, czym jeszcze bardziej zraża chłopaka do siebie. Tymczasem
tajemnicza nieznajoma znika tak szybko, jak się pojawiła. W życiu Alexa zaś
zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Wszystkie wydarzenia, w jakie malarz zostaje
wplątany, mają związek z jego urodzinami. Kończy bowiem 27 lat i nagle okazuje
się, że może stać się właścicielem pewnego terenu, o którym nie ma pojęcia. Wszystko
to trochę go przytłacza. Nawet ukochany dziadek niewiele może mu powiedzieć o
dziedzictwie, które na niego czeka od wielu lat. W rodzinie Rahlów bowiem
ziemia ta przechodzi na kolejnych członków w ich dwudzieste siódme urodziny.
Tym razem jednak teren musiał bardzo długo czekać, ponieważ ojciec Alexa zginął
w wypadku tuż przed swoimi dwudziestymi siódmymi urodzinami, a jego matka
oszalała, co stało się przeszkodą w przekazaniu jej spadku. Ziemia czekała więc
na Alexa, aż wreszcie nadszedł ten dzień… Z każdą chwilą mężczyzna odkrywa
kolejne elementy tajemnicy. Niezwykła kobieta – Jax - powraca, aby uratować mu
życie. Okazuje się, że czeka go wypełnienie proroctwa i ocalenie nieznanego mu
świata… nie z tego świata…, gdzie zamiast współczesnej techniki króluje magia.
Akcja
nie pozwala się nudzić. Czytelnik wciąż jest zaskakiwany kolejnym pościgiem, pojawiającymi
się znienacka niebezpiecznymi przybyszami ze świata magii, którzy za wszelką
cenę próbują schwytać Alexa i Jax. Nie brakuje również historii miłosnej, ale
temat nie jest dominujący. Autor świetnie wyważył proporcje poszczególnych
wątków. Alex i Jax zbliżają się do siebie bardzo ostrożnie i poznają się
powoli, za to walczą ramię w ramię z wszystkimi niebezpieczeństwami. Czym jest
odziedziczona przez Alexa ziemia? Czy Bethany to tylko nachalna pannica żądna przygód sypialnianych? Kim właściwie jest Jax? Ile strat czeka
Alexa, zanim dowie się, o co w tym wszystkim chodzi? Czy uda mu się wypełnić proroctwo?
Pytania można mnożyć, ale najlepiej sięgnąć od razu po książkę i poznać
wszystkie odpowiedzi podczas lektury. Polecam każdemu, kto nie lubi się nudzić
podczas czytania!
Zoja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz