Tytuł:
Dziewiąty Mag
Autor: A.
R. Reystone
Liczba
stron: 532
Wydawca:
Nasza Księgarnia
Trylogia
Dziewiąty Mag
Po książkę „Dziewiąty Mag” sięgnęłam ze
względu na wiele pochlebnych opinii (choć znalazły się też te negatywne) oraz
sam jej gatunek – fantasy. Opis również mnie zaintrygował – w końcu ataki
chimer, trolli i cyklopów nie są spotykane w każdej książce. Okładka również
mnie urzekła. Ilustracja, jaka się na niej znajduje, wprost mnie
zachwyciła. Wydawało mi się, że smok ożył i zaprasza mnie do swojego
świata…
Polscy autorzy często są niedoceniani
przez czytelników, dlatego postanowiłam sama przeczytać powieść autorki
ukrywającej się pod pseudonimem Alice Rosalie Reystone (obcobrzmiące nazwisko
jest spowodowane chęcią zaistnienia autorki na rynku zagranicznym) i ją ocenić…
„Smok nie spał. Patrzył na nią przenikliwie
zielono-złotymi ślepiami…”
Książka opowiada o Ariel –
trzydziestokilkuletniej lekarce weterynarii, która ma ośmioletnią córkę i
problemy ze swoim byłym mężem. Kobieta zostaje niemal uprowadzona przez
tajemnicze stworzenia i uratowana przez przystojnego, czarnoskórego, elfickiego
oficera. Zaproszona do alternatywnego świata przez swego wybawcę – Fabiena, nie
wie, co powinna zrobić. Nie chce bowiem porzucić swojej córki i przyjaciół…
Wkrótce Ariel poznaje Croya – ogromnego smoka o zielono-złotych łuskach. Razem przechodzą przez portal, gdzie na kobietę
nadal czeka niebezpieczeństwo… Ale czy uda jej się ocalić nowopoznanych,
ogromnych przyjaciół? Jak potoczą się losy Ariel i smoków? Sięgnijcie po
„Dziewiątego Maga”, a sami się tego dowiecie…
Debiutująca pisarka – A.R. Reystone -
stworzyła drugi świat, fantastyczną krainę – motyw światów równoległych, który
możemy zaobserwować w wielu książkach o tematyce fantasy. Magia jest wszędzie –
przenika przez każdy przedmiot. W owej krainie żyje wiele fantastycznych,
cudownych stworzeń – zarówno tych dobrych, jak i tych złych. Możemy zatem poznać
między innymi elfy, centaury, driady i chochliki. Przed tymi złymi stworami
dziewięć miast chronią magiczne kopuły, a dodatkowo Korpus Oficerów wraz ze
smokami – potężnymi, świętymi istotami. Niestety, smoki zaczynają słabnąć, a
magiczne kopuły stają się coraz cieńsze. Rozwiązaniem problemu, według Naczelnych
Magów i wszechwiedzącej Oriany, jest sprowadzenie z równoległego świata osoby z
magicznymi zdolnościami, która mogłaby im pomóc. I tak Ariel Odgeon staje się
jedyną osobą, która może wspomóc ich krainę (której nazwy nie znam, gdyż nie
pojawiła się ona w książce). Reszta kandydatów w tajemniczy sposób znika – ktoś postanowił ich zlikwidować, pozbyć się ich. Niewątpliwie było to
spowodowane tym, że ich egzystencja zagrażałaby misternym planom złych mocy,
które pragną zawładnąć alternatywnym światem…
Bohaterowie nie mają jakichś szczególnych
charakterów (choć można ich z łatwością odróżnić) – za wyjątkiem głównej bohaterki, która wręcz irytuje.
Jest stanowczo zbyt idealna – wszystko się jej udaje, posługuje się magią bez
żadnego problemu; nie musi ćwiczyć żadnych zaklęć. Jest wszechstronnie
uzdolniona, nie ma żadnych wad. Marysuizm wręcz odpycha. Może jest to
spowodowane kompleksami samej autorki? Tego niestety nie wiem. Jednak, moim
zdaniem, autorzy powinni podchodzić do swoich postaci nieco krytyczniej.I choć jestem w stanie przymknąć oko na
przewidywalność wydarzeń, to na zachowanie głównej bohaterki nie. Trzydziestokilkuletnia
Ariel zachowuje się bowiem jak głupiutka nastolatka. Zresztą nie tylko ona –
Marcus, mężczyzna z którym nawiązała bliższą znajomość, także. Nie zdają sobie oni sprawy z powagi
sytuacji, flirtując na każdym kroku.
Podoba mi się to, że autorka wprowadziła
magiczne moce i mądre smoki, które mają wiele cech ludzkich. Ponadto system
Losowania wzbudził we mnie wiele emocji – to zaskakujące, w jaki sposób działa
świat stworzony przez Reystone. Gorzej jest jednak z opisami i to mnie boli. Tutaj
autorka się nie postarała. Opisy bohaterów (a raczej ich brak) i otoczenia
zupełnie nie zaspokoiły mojej ciekawości. A szkoda, bo to pozwoliłoby mi w większym stopniu
przenieść się do tejże krainy… Mimo to uważam, że „Dziewiąty Mag” został
napisany prostym, przystępnym językiem i to jest jednym z jego plusów – dzięki
temu możemy łatwiej i szybciej przemieszczać się między stronami. Choć język,
jakim posługiwali się bohaterowie, mógłby być nieco mniej ubogi…
Wątek miłosny ciągnął się nieubłaganie
przez całą książkę, a magia i smoki zeszły niestety na drugi plan, były jedynie
tłem. Ze świecą należy szukać książek o tejże tematyce bez dodatku romansu, rozumiem to. Jednak to nie zmienia faktu,
że autorka skupiła się głównie na relacjach bohaterki z oficerem, zamiast na
problemach krainy. Brakowało mi rozbudowania historii tego miejsca - wzmianka o
wielkim magu, który stworzył ten świat, na pewno nie wystarczy. Ponadto
brakowało mi informacji o smokach – dlaczego są takie święte i dlaczego ludzie
uważali, że obecność kobiet im ubliża?
„Komuś
potężnemu o czerwonych oczach bez źrenic bardzo się to nie spodoba…”
Moim ulubionym bohaterem, z którym
najbardziej się zżyłam, była… Vivienne! Tak, najbardziej polubiłam smoczycę i
jej ciekawy charakter. Croy także wydał mi się miłym smokiem – choć nieco
infantylnym. Prawdą jest, że bardziej polubiłam smoki, niż ludzkich bohaterów. Ale
może taki był cel autorki? To zastanawiające…
Zaskakuje mnie i zastanawia również intryga Oriany
i Severiana względem Ariel i Marcusa. Ciekawi mnie niezmiernie, jak potoczą się ich
dalsze losy i czy uda im się być razem, mimo rygorystycznych zasad, jakie rządzą
tym światem. Tym bardziej, że zakończenie pierwszego tomu wyraźnie pokazało
nam, że Marcus łatwo nie zrezygnuje z kobiety… W głowie mam jeszcze wiele
innych pytań. Mam nadzieję, że rozwieje je drugi tom.
Uważam, że książka ma ogromny potencjał.
Lekkie potknięcia autorki nic tu nie zmienią – w końcu to debiut Reystone, więc
można je nawet wybaczyć. Książkę czytało mi się niezwykle przyjemnie –
wzbudziła we mnie wiele emocji, wywołując na mojej twarzy radość i smutek.
Mam nadzieję, że w kolejnych tomach
postacie zostaną lepiej przedstawione i przestaną być jedynie cieniami głównej bohaterki. „Zdrada”
i „Dziedzictwo” będą zapewne pełne emocji, tak jak pierwszy tom. Nie mogę się
już doczekać, gdy będę mogła poznać dalsze losy dziewięciu miast i bohaterów
(wliczając w to smoki!).
Książkę polecam wszystkim fanom
fantastyki. Szczególnie kobietom, którym (główny) wątek miłosny może przypaść
do gustu. Myślę, że do książki należy podejść, jak do lekkiego czytadła po
stresującym dniu. Na pewno zaspokoi nieco mniej wymagających czytelników. Ale
czy tych bardziej wymagających też? Tego nie wiem. Ale nie żałuję czasu, jaki
poświęciłam „Dziewiątemu Magowi” i na pewno sięgnę po kolejne tomy.
Mizofobia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz