Tytuł: "Silver. Pierwsza księga snów"
Autor: Kerstin Gier
Ilość stron: 416
Gatunek: literatura młodzieżowa
Wydawnictwo: Media Rodzina
Cykl: Silver - księgi snów, tom 1
Z twórczością Kerstin Gier miałam okazję zapoznać się już wcześniej. Wręcz uwielbiam jej wyobraźnię i poczucie humoru. Tak naprawdę nigdy nie wiem, czego spodziewać się po jej książkach, dlatego też tak chętnie zabrałam się za czytanie "Silver. Pierwszej księgi snów". Kiedy tylko wzięłam ją w swoje ręce, zakochałam się w niezwykłej oprawie graficznej i oczywiście w historii, która zaczyna się bardzo niepozornie.
Główna bohaterka opowieści przeprowadza się wraz ze swoją młodszą siostrą Mią do Londynu, gdzie mają zamieszkać ze swoją mamą i gosposią Lottie. W ich życiu to już żadna nowość, dlatego też pierwsze dni w mieście i nowej szkole nie są im aż tak straszne. Jednak zaledwie kilka dni po przyjeździe dziewczyny dowiadują się, że ich mama zakochała się po raz drugi i w przeciągu miesiąca mają przenieść się do domu Ernesta i dwójki jego dzieci. Siostry są przerażone tą perspektywą i robią wszystko, aby zrazić do siebie nowego partnera matki. W międzyczasie Liv zaczyna mieć dziwne, świadome sny, w których pojawia się syn Ernesta - Grayson, oraz trójka jego przyjaciół. Wkrótce wychodzi na jaw, że chłopcy miewają identyczne sny i również je pamiętają, a sprawcą tego może być demon, którego przyzwali w ostatnie halloween. Liv nie wierzy w istnienie jakichkolwiek sił nadprzyrodzonych, jednak ciekawość zwycięża i dziewczyna postanawia rozwikłać tę niezwykłą sprawę.
"Tutaj było więcej tajemnic do rozszyfrowania. A taka już natura tajemnic, że niekiedy okazywały się niebezpieczne."
Książka pełna jest tajemnic, akcji i humoru. Nie sądziłam, że będę się przy niej tak dobrze bawić. Postacie są różnorodne, a fabuła rozbudowana, dzięki czemu nie można się przy niej nudzić. Znajdziemy w niej również pierwsze młodzieńcze zauroczenia, a nawet chwile grozy. Liv jest bohaterką, która wzbudza sympatię, a nie, jak to czasami bywa, irytuje. Nawet tak drugoplanowa postać jak Lottie, czyli niania i gosposia, ma swoją historię, i nie jest pomijana. Wszystko jest dopracowane, a przy tym lekkie i przyjemne w odbiorze. Warto dodać, że Kerstin Gier jest niemiecką autorką, więc w powieści można znaleźć sporo nawiązań do tego kraju, co uważam za ciekawe uzupełnienie książki. Szczerze polecam każdemu na nudne zimowe (i nie tylko) wieczory.
Edelline
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz