Tytuł: Czerwone jak krew
Autor: Salla Simukka
Ilość stron: 252
Wydawnictwo: Grupa Wydawnicza Foksal
Moja ocena: 5/10
„Była sobie raz dziewczynka, która się nie bała.”
Recenzowany tytuł należy do gatunku kryminałów, thrillerów oraz
sensacji. Jest to literatura fińska, skierowana głównie do nastoletnich
czytelników, choć nie ma żadnych przeciwwskazań, by sięgnęli po nią również
starsi miłośnicy czytania. Myślę, że zabierając się do tego utworu nie
powinniśmy zbyt wiele od niego wymagać, aby uniknąć potem ewentualnych
rozczarowań.
„Biegała tak, jak biegają ludzie, którzy nie boją się upaść.”
Salla Simukka opowiada nam historię Lumikki, której życiową dewizą jest
trzymanie się z daleka od wszystkiego, co jej nie dotyczy. Niestety, jak to
zwykle bywa, nieumyślnie wplątuje się w aferę, która może przerosnąć nawet ją.
Jak to się dzieje, że zwykła, wręcz niewidzialna dziewczyna nagle zaczyna
obcować z trójką najpopularniejszych dzieciaków ze szkoły? Cóż, kiedy
potrzebujemy pomocy, zwracamy się o nią do każdego, nieważne kim jest i z
jakiej grupy społecznej pochodzi. Elisa i jej dwójka znajomych znajdują
trzydzieści tysięcy euro splamionych krwią. Niewiele myśląc postanawiają „wyprać”
je w szkolnej ciemni, gdzie przypadkiem pojawia się Lumikki. Tak zaczyna się
ciąg zdarzeń, pełen rosyjskiej mafii, narkotyków i nieudanych porwań. Młodzi
bohaterowie próbują rozgryźć zagadkę, skąd pochodzą pieniądze i co ojciec Elisy
- na pozór uczciwy policjant - ma wspólnego z gangsterami i tajemniczym Białym
Niedźwiedziem.
„Ufała tak, jak ufają ludzie, którzy nigdy nie stracili gruntu pod
stopami [...]”
„Czerwone jak krew” to pierwszy tom trylogii. Kolejne tomy to „Białe
jak śnieg” i „Czarne jak heban”. Autorka umieszcza w swojej serii wiele
nawiązań do baśni, zwłaszcza tych autorstwa braci Grimm. Przykładowo, imię głównej
bohaterki, Lumikki, oznacza „Śnieżkę”. Niewątpliwie to ciekawy dodatek do
utworu.
Książka posiada hipnotyzującą okładkę. To niewątpliwy plus, zwłaszcza,
jeżeli treść wcale nie jest absolutnie wybitna. Akcja w tej powieści rozwija
się niemiłosiernie powoli, dopiero ostatnie karty lektury nieco poprawiły moją
opinię o całości fabuły. Tak naprawdę najbardziej podobały mi się fragmenty,
które w żaden sposób nie były powiązane z główną historią. Jedynie w tych
krótkich akapitach autorka potrafiła zaczarować mnie swoim słowem.
Podsumowując, ta pozycja jest raczej przeciętna. Nie wniosła do mojej
biblioteczki nic nowego, czy chociażby godnego dłuższego zapamiętania. Może
jednak innym czytelnikom przypadnie do gustu.
„Była sobie raz dziewczynka, która nauczyła się bać.
Bajki tak się nie zaczynają. Tak zaczynają się inne, mroczniejsze
opowieści.”
Edelline
Jestem bardzo ciekawa tej lektury
OdpowiedzUsuńNie lubię kryminałów, ale może kiedyś...
OdpowiedzUsuńhttp://stylicel.blogspot.com/