Tytuł: "Gra pozorów"
Autor: Sophie
McKenzie
Gatunek: literatura młodzieżowa
Liczba stron:
259
Wydawnictwo: Akapit Press
Pamiętacie jeszcze River i Flynna z
książek „Zawrót głowy” i „Płomienna namiętność”? Tę
spokojną, pilną uczennicę i tego temperamentnego, pełnego gniewu
chłopaka? Ja nieomal zdążyłam już zapomnieć, a jednak, kiedy
tylko dostałam w swoje ręce „Grę pozorów” - czyli trzecią
już część ich historii, natychmiast zaczęłam czytać. Nagle w
mojej głowie odnalazły się wszystkie miłe wspomnienia związane z
poprzednimi książkami, mój podziw dla autorki, która jakże
prawdziwie opisywała losy dwójki młodych ludzi, walczących o
prawo do szczęścia i miłości. Tak więc zasiadłam w fotelu z
kubkiem kawy i pogrążyłam się w lekturze.
Mimo wcześniejszych niepowodzeń River
i Flynn znów są parą. Chłopak wrócił z Irlandii specjalnie dla
swojej dziewczyny i za jej namową zapisał się na indywidualną
terapię, która ma pomóc mu zapanować nad jego gniewem. Do tej
pory wiedzieli o wszystkim jedynie najlepsi przyjaciele dwójki
zakochanych – Grace oraz James. Nadszedł jednak czas powiadomić o
powrocie Flynna rodziców River, którzy od samego początku byli
przeciwni ich znajomości. Nastolatkowie pragną być razem za
wszelką cenę i po zawarciu wielu kompromisów, przeprowadzają się
do komuny – niewielkiej społeczności, w której wszyscy sobie
pomagają, prowadzą ekologiczne życie i utrzymują się z pracy
własnych rąk. Jest tam ojciec River, który przeprowadził się do
komuny po rozwodzie z matką dziewczyny. Dla dwójki zakochanych jest
to niczym spełnienie marzeń. Mieszkają razem, chodzą do jednej
szkoły i nie odstępują się na krok. Wszystko co piękne kiedyś
się jednak kończy i ich idylla wkrótce zostaje przerwana. Czy
River i Flynn poradzą sobie i z tą przeszkodą? Jak wielkie
konsekwencje może mieć jeden mały błąd?
„Gra pozorów”
jest opowieścią o nastoletniej miłości, budowaniu związku,
zaufania, o szacunku i trudnych wyborach. Jednak mimo tych ważnych
treści czegoś mi w niej zabrakło. Poprzednie części serii w
pewien sposób mnie zauroczyły, czytało się je szybko i
przyjemnie, lecz „Gra pozorów” dłużyła mi się
niemiłosiernie. Tak naprawdę niewiele się w niej działo, autorka
opisywała codzienne życie bohaterów pozbawione jakichkolwiek
rewelacji. Dopiero pod koniec uraczyła nas sporą dawką emocji,
która niestety jak dla mnie, była zbyt duża. Zakończenie również
nie okazało się lepsze i nie zachęciło mnie do sięgnięcia po
kolejny tom, choć pewnie mimo wszystko i tak to zrobię.
Podsumowując, na tle całej serii „Gra pozorów” wypada raczej
słabo, miejmy jednak nadzieję, że kolejna część („Miłość
na krawędzi”) będzie lepszym jej następcą.
Edelline
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz