09 października

"Listy do utraconej" Brigid Kemmerer - recenzja

Tytuł: Listy do utraconej
Autor: Brigid Kemmerer
Liczba stron: 414
Gatunek: literatura młodzieżowa
Wydawnictwo: YA!

Dawno nie czytałam żadnej dobrej książki młodzieżowej, więc kiedy tylko zobaczyłam okładkę "Listów do utraconej", od razu po nie sięgnęłam. Wiem, wiem, nie powinnam w ten sposób wybierać książki, ale chyba każdy z nas kupując lub wypożyczając daną pozycję sugeruje się w jakimś stopniu jej oprawą graficzną. Ta tutaj jest niezwykle subtelna, ale i tajemnicza. Któż bowiem spodziewałby się kwiatów z papieru? A raczej... z listów? Bardzo podoba mi się w niej również to, że nawiązuje bezpośrednio do treści książki.

Głównymi bohaterami i jednocześnie narratorami "Listów do utraconej" są Juliet oraz Declan. Oboje próbują poradzić sobie z bólem związanym ze śmiercią kogoś bliskiego, a także z poczuciem winy. Mama Juliet była sławną fotografką, jeżdżącą na misje do Afganistanu, Iraku i innych państw, w których działy się wstrząsające światem wydarzenia. Rzadko bywała w domu lecz mimo to była dla córki autorytetem. Po jej nagłej śmierci Juliet wciąż pisze do niej listy. Robiła tak całe swoje życie i dziwnie było jej przestać. Jedyną różnicą było to, że teraz zostawiała je na nagrobku matki. Jednak pewnego dnia ktoś odpisuje na jej list, a dziewczyna wpada we wściekłość. Postanawia zostawić wiadomość bezpośrednio do osoby, która naruszyła jej prywatność.

Declan jest szkolną czarną owcą. Buntownikiem, o którym krążą nierealne plotki i historie. Wykonuje prace społeczne, kosząc trawniki na miejskim cmentarzu. To właśnie on znajduje list Juliet i nie zamierza pozwolić sobie wmówić, że nie wie nic o stracie. W ten właśnie sposób zaczyna się główny wątek książki. Bohaterowie piszą do siebie najpierw anonimowe listy, a później maile. Juliet zostaje "Cmentarną dziewczyną", a Declan "Mrokiem". Nie wiedzą o sobie nic poza tym, że świetnie się rozumieją. Powoli odkrywają przed sobą swoje sekrety, jednak ich osobowość pozostaje im nieznana. Do czasu, aż jedno z nich potrzebuje pomocy. Do czasu, aż wszystkie elementy układanki zaczynają do siebie pasować. I choć w rzeczywistym świecie każde z nich jest zupełnie kimś innym, kimś skrywającym głęboko ból i cierpienie, to jednak znajdują nić porozumienia.

"Listy do utraconej" pełne są przemyśleń o życiu i śmierci, o bólu, stracie i cierpieniu. Uczą tolerancji oraz współczucia, a mimo tych jakże poważnych tematów czyta się je szybko i z zachwytem. Autorka ciekawie opisuje odczucia bohaterów, którzy są dobrze wykreowani, powoli rozwijając przy tym akcję. Bardzo cieszę się, że mogłam poznać historię Declana i Juliet, polecam wszystkim lubiącym tego typu historie.

Edelline


2 komentarze:

Copyright © 2016 Za półką z książkami... , Blogger