23 kwietnia

"Dziewczyny kodują. Kod przyjaźni" Stacia Deutsch - recenzja

"Dziewczyny kodują. Kod przyjaźni" Stacia Deutsch  - recenzja
Tytuł: "Dziewczyny kodują. Kod przyjaźni" 
Autor: Stacia Deutsch 
Gatunek: literatura młodzieżowa 
Liczba stron: 143 
Wydawnictwo: Wilga 


Zapoznanie się z tą książką było dla mnie przyjemnością, mimo że moje usilne starania, aby zrozumieć kodowanie zazwyczaj kończyły się fiaskiem. Dosłownie totalna porażka za każdym razem, kiedy moje palce spoczywały na klawiaturze. Składam więc wielkie pokłony pomysłodawczyni tego dzieła, która sama tłumaczy: brakuje książek, które by opisywały, jak to jest być dziewczyną - programistką. Zawsze powtarzam, że człowiek nie może stać się kimś, kogo w życiu nie widział. * 

Tak sprytne wplecenie wstępnych informacji o pisaniu kodów do fabuły książki w tak przyjemny i nie narzucający się sposób jest po prostu niezwykłe. Wystarczą 143 strony przyjemnej lektury, a takie komendy jak boolean, integer czy string już nigdy nie będą Wam obce. Nic więc dziwnego, że ta książka znalazła się na liście bestselerów New York Times'a :)

Teraz skupmy się troszkę na fabule. 

Lucy to szóstoklasistka, która za wszelką cenę stara nauczyć się kodowania. Ma bowiem cel, który motywuje ją do działania. Jej wujek jest poważnie chory, a ona chce okazać mu troskę poprzez stworzenie aplikacji, która pomoże mu w zwalczaniu nowotworu. Aby dopiąć swego dziewczyna zapisuje się na szkolne kółko kodowania prowadzone przez panią Clark. Niestety, już na pierwszych zajęciach spotyka się z rozczarowaniem. No bo co ma kanapka z dżemem i masłem orzechowym do programowania? No właśnie... wydaje się, że niewiele. Lucy postanawia więc wziąć sprawy w swoje ręce. Nic jednak z tego nie wychodzi. Tutoriale na yt, a tym bardziej podręczniki niesamowicie ją nudzą. Co więc ma zrobić? 

Jej bezradność szybko zostaje rozwiana, bo oto na jej szkolnej szafce pojawia się zaszyfrowana wiadomość, która ma pomóc jej poznać tajniki kodowania. Od tego momentu Lu (jak mówią do niej przyjaciele) będzie musiała stawić czoła pewnym zadaniom i szukać nie zawsze oczywistych rozwiązań. Dzięki wsparciu przyjaciółek, których pomoc okaże się nieoceniona, Lucy rozpocznie wspaniałą przygodę z programowaniem. Jak potoczą się jej losy? Czy uda jej się spełnić swoje marzenia? Przekonacie się, czytając książkę, która zdecydowanie ma za cel przekazanie wszystkim dziewczynom na całym świecie, aby nie bały się podejmować wyzwań i próbować czegoś nowego. 

Przepraszam, ale nie mogłam powstrzymać się od wrzucenia tutaj jeszcze jednego cytatu (pochodzi on z wystąpienia na konferencji TED-Technology, Entertiment, Design): 

Wiele kobiet, z którymi rozmawiam, mówi że podąża ku zawodom i zajęciom, w których wiedzą, że będą świetne, będą się idealnie sprawdzały. I nic dziwnego. Większość dziewczynek jest uczona, żeby unikać ryzyka i porażki. Mamy się ładnie uśmiechać, grać bezpiecznie, dostawać same piątki. Za to chłopcy mają grać ostro, mierzyć wysoko, czołgać się po szczeblach na sam szczyt i skakać na główkę. Do czasu kiedy dorosną, kiedy negocjują podwyżkę albo zapraszają kogoś na randkę są już przyzwyczajeni do podejmowania ryzyka raz za razem. Są za to nagradzani. W Dolinie Krzemowej często mówi się, że nikt cię nie potraktuje na poważnie, jeśli nie miałeś dwóch nieudanych startupów. Innymi słowy, uczymy dziewczynki, żeby były idealne, a chłopców, żeby byli odważni. * 

Jak widać "Kod przyjaźni" to nie tylko pozycja dla miłośników programowania, pokuszę się nawet o stwierdzenie, że kompletnie nie jest dla nich. Ta książka została stworzona, aby pokazać, że każde nasze marzenie jest możliwe do spełnienia, w szczególności, gdy mierzymy wysoko. To także historia szkolnej przyjaźni i codziennego życia młodziutkich dziewczyn. 

Kto wie, może dzięki tej książce uda się spełnić życzenie Reshmy, aby "następną generacją Marka Zuckenberga i Jaka Dorseya były kobiety"? * 

Życzę przyjemnej lektury, po której może najść Was ochota na bezzwłoczne zapoznanie się z kodowaniem. Ostrzegam, a teraz uciekam na spotkanie z moim laptopem. Do zobaczenia, do usłyszenia?... do przeczytania następnym razem. 

Kinga

* W recenzji pojawiło się kilka cytatów zaczerpniętych z rożnych, publicznych wypowiedzi Reshmy Saujani, która jest pomysłodawczynią tej książki i założycielką organizacji Girls Who Code. 


16 kwietnia

"Miejsce i imię" Maciej Siembieda - recenzja

"Miejsce i imię" Maciej Siembieda  - recenzja
Tytuł: "Miejsce i imię"
Autor: Maciej Siembieda 
Gatunek: kryminał, sensacja
Liczba stron: 488
Wydawnictwo: Wielka Litera 


„Miejsce i imię” to książka, której głównym bohaterem jest Jakub Kania, były prokurator IPN. Kuba otrzymuje zlecenie od Instytutu Pamięci w Jerozolimie odszukania miejsca pochówku holenderskich Żydów, którzy podczas II Wojny Światowej przebywali w obozie koncentracyjnym na Górze św. Anny. Instytut Pamięci pragnie godnie pochować zamordowanych. W tym celu nawiązuje współpracę z młodym, ambitnym oraz przede wszystkim odnoszącym sukcesy w pracy zawodowej Jakubem. Były prokurator bez zastanowienia przyjmuję ofertę i mimo złych przeczuć żony podejmuje się wyzwania. Szybko odkrywa czym zajmowali się więźniowie obozu znajdującego się na Górze św. Anny oraz kto był zwierzchnikiem obozu. Młody prokurator nie może jednak domyślać się, jak niebezpieczna jest to misja. Nie chodzi tu bowiem o rozliczenie się z historią czy o miejsce i imię zamordowanych Żydów, ale przede wszystkim o ogromne pieniądze. Nie jest tajemnicą, iż więźniowie tego obozu nie byli zwykłymi przypadkowymi więźniami, lecz szlifiarzami. Najlepszymi w swoim fachu. A zatem komu zależy na odnalezieniu grobów? Jaką tajemnicę skrywa w sobie obóz koncentracyjny ? Kim jest Dawid Schwartzman i jaką rolę odegrał w obozie? Lektura odpowie na wszystkie postawione wyżej pytania, ale zanim uzyskamy na nie odpowiedzi, zostaniemy zabrani do lat dwudziestych ubiegłego stulecia. Krok po kroku przeżyjemy z bohaterami te trudne czasy, będziemy dzielić z nimi sukcesy, ale i porażki… 

Autor książki nawet przez moment nie nudzi czytelnika. Mogłoby się wydawać, że tematyka książki jest dosyć trudna. Jednak, nic bardziej mylnego. Owszem, nie jest to książka przygodowa, ale nawet w tak trudnej tematyce jaką są hitlerowskie obozy koncentracyjne, Siembieda potrafi wprowadzić wątki, które powodują, że czytając uśmiechamy się. I nawet częste zmiany miejsca oraz czasu akcji (Warszawa, Jerozolima, Gdańsk) nie powodują, że czytelnik gubi się. Wszystkie wątki są ze sobą świetnie powiązane i dają wrażenie, że aby zrozumieć następny krok, nie można nic pominąć. 

Polecam książkę i zapewniam, że osoby interesujące się chociaż odrobinę tematyką przedwojennej oraz wojennej Polski nie będą rozczarowane. Natomiast emocje oraz dramaty, które towarzyszą głównym bohaterom, nie pozwolą czytelnikom na długo zapomnieć o tym, co przeczytali…

Ana


15 kwietnia

"Emi i Tajny Klub Superdziewczyn. Wielka Księga Przygód 2" Agnieszka Mielech - recenzja

"Emi i Tajny Klub Superdziewczyn. Wielka Księga Przygód 2" Agnieszka Mielech - recenzja
Tytuł: "Emi i Tajny Klub Superdziewczyn. Wielka Księga Przygód 2"

Autor: Agnieszka Mielech

Gatunek: literatura dla dzieci

Ilość stron: 299
Wydawnictwo: Wilga
Seria: Emi i Tajny Klub Superdziewczyn

Do lektury tej książki zachęciła mnie ciekawie wystylizowana okładka oraz fakt, że bardzo spodobały mi się poprzednie części serii. Bardzo ucieszyłam się, że mogę ją przeczytać i zrecenzować.
Fabuła książki jest interesująca i myślę, że powinna przeczytać ją każda osoba powyżej szóstego roku życia. Sądzę tak, bowiem, pomimo że książka ta zaliczana jest do literatury
dziecięcej, omawia bardzo istotny fakt ściśle powiązany z ludzką egzystencją - przyjaźń.
Główną bohaterką tej krótkiej powieści jest Emi, a właściwie Stanisława Emilia Gacek, której przyjaźń z Anielą ulega gwałtownemu załamaniu, po tym jak do klasy dziewczyn trafia nowa uczennica - Zofia Matylda Motyl. Nowa dziewczyna w klasie powoduje rozstanie najlepszych przyjaciółek, a co za tym idzie - wyłamanie się jednej osoby z Tajnego Klubu Superdziewczyn i Superchłopaka. Grupka przyjaciół nie potrafiła wytrzymać bez swojej koleżanki i przyjaciółki szefowej, dlatego włożyła wiele starań w to, by ją odzyskać.
Książka ta przyciąga czytelnika ciekawymi ilustracjami, jak i ciekawostkami, o których rzadko się mówi, choć są powszechnie stosowane. Gorąco zachęcam do przeczytania.

Agnieszka


15 kwietnia

"Trupów hurtowo trzech. Opowiadania kryminalne" - praca zbiorowa - recenzja

"Trupów hurtowo trzech. Opowiadania kryminalne" - praca zbiorowa - recenzja
Tytuł: "Trupów hurtowo trzech. Opowiadania kryminalne." 
Autorzy: Piotr Bojarski, Wojciech Chmielarz, Ryszard Ćwirlej, Bohdan Głębocki, Gaja Grzegorzewska, Joanna Jodełka, Michał Larek, Joanna Opiat-Bojarska, Olga Rudnicka, Marcin Wroński.
Gatunek: opowiadania kryminalne 
Liczba stron: 248
Wydawnictwo: Media Rodzina 

Dziesięć. Wydaje się, że to najzwyklejsza w świecie liczba. Ale tak nie jest.

Dlaczego? 

Bo DZIESIĘCIU autorów opowiadań kryminalnych zebrało swoje prace (w sumie dziesięć opowiadań) po to, by wesprzeć budowę domu opieki dla osób z autyzmem. Dziesięcioro świetnych pisarzy zebranych razem po to, by zabrać Was do świata pełnego mrocznych historii, które gwarantują, że każdy znajdzie coś dla siebie. 

Każde opowiadanie jest inne, ale łączy je kilka cech:
Mrok.
Dreszcz na plecach (po przeczytaniu).
Napięcie.
Dramat.

Najbardziej podobały mi się dwa opowiadania: "Sznurówki" Wojciecha Chmielarza i " Nie tak sobie Ciebie wyobrażałam" Joanny Jodełki.
"Sznurówki" opowiadają o sklepikarzu, który pokłócił się z klientem, który to klient go uderzył. Sklepikarz w akcie obrony uderzył go w głowę łyżką do butów... 
"Nie tak sobie Ciebie wyobrażałam " opowiada o dziewczynie, która odnalazła swoją biologiczną matkę dopiero po dwudziestu latach. Czy kobieta wyjaśni jej czemu ją porzuciła? Jaka jest prawda, która ją przeraża?
Ale to nie wszystko! Bo zawsze trupów hurtowo jest trzech.  

Maciek Makaryk



Copyright © 2016 Za półką z książkami... , Blogger