27 czerwca

UDANYCH WAKACJI!

UDANYCH WAKACJI!

25 czerwca

Podsumowanie działalności Klubu Recenzenta

Podsumowanie działalności Klubu Recenzenta

Dzięki działalności naszego Klubu Recenzenta biblioteka w mijającym właśnie roku szkolnym 2013/2014 wzbogaciła się o blisko 120 książek! To dopiero wyczyn, nieprawdaż? ;-) Wśród naszych recenzentów są uczniowie gimnazjum, jego absolwenci, a także nauczyciele. Każdy znajduje dla siebie coś ciekawego. Zachęcamy do przejrzenia zamieszczanych sukcesywnie recenzji książek, które otrzymujemy od wydawnictw w ramach współpracy.

Od września 2014 znów ruszamy i mamy nadzieję, że grono recenzentów powiększy się o kilku zapalonych czytelników. 

Serdecznie zapraszamy!

 

24 czerwca

"Dziewiąty Mag. Dziedzictwo" Alice Rosalie Reystone - recenzja

"Dziewiąty Mag. Dziedzictwo"  Alice Rosalie Reystone - recenzja
Tytuł: "Dziewiąty Mag. Dziedzictwo"
Autor: Alice Rosalie Reystone  
Liczba stron: 544
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia


Po trzecią część trylogii „Dziewiątego Maga” sięgnęłam z czystej ciekawości i chęci dokończenia serii. Bardzo nie lubię porzucać jakichkolwiek serii (zarówno książek, jak i mang/anime), dlatego zdecydowałam się przeczytać „Dziedzictwo” – mimo, że „Zdrada” mnie do tego nie zachęciła.
Jest to powieść fantasy, która (teoretycznie) przenosi nas do świata Dziewięciu Miast (którego jest w tej części mało), przepełnionego magią i stworzeniami wyjętymi wprost z kart fantastycznej opowieści.
W tej części możemy bardziej poznać Amandę – córkę Ariel, która przebywa wraz z Marcusem w realnym świecie. Otwiera się tajemnicze przejście, które zamknąć może tylko potężny mag. Kto nim jest? Co się stanie?

W książce tej jest niewiele o bohaterach, jakich poznaliśmy w poprzednich częściach. Możemy poznać w zamian za to stado bezbarwnych postaci, które zamieszkują kolejny alternatywny świat. W części tej poznajemy intencje ojca i matki Ariel oraz odpowiedzi (lub przynajmniej ich część) na nurtujące nas pytania. Mimo to brakuje mi tu Dziewięciu Miast, bohaterów i smoków. Przeszkadzają mi także nowo poznani bohaterowie, którzy nie mają w sobie niczego ciekawego – ot, szare osoby, które mają za zadanie jedynie zapełnić luki w tej części. 

Książka niesamowicie mnie nużyła – była zdecydowanie najgorszą częścią z całej serii. Brakowało mi w niej przede wszystkim pegazów, które były tak bardzo wychwalane w pierwszej części, jak i smoków – bo przecież to dla nich Ariel zdecydowała się odwiedzić świat Dziewięciu Miast – o których również autorka najwyraźniej zapomniała i zepchnęła na drugi (albo trzeci?) plan.
Chociaż miałam nadzieję, że ta część będzie lepsza od jej poprzedniczek, niestety się zawiodłam, ponieważ czułam, że ta książka jest „oderwana” od całej serii. Inny świat, inni bohaterowie, inne rozwiązania, inna historia. Nic znajomego. W poprzednich częściach dało się zauważyć marysuizm Ariel (który strasznie irytował), natomiast w „Dziedzictwie” bohaterka nie może nic zrobić – jest zupełnie bezradna, zupełnie jakby A.R Reystone odebrała jej wszystkie cudowne zdolności. Nie sądzę, aby takie rozwiązanie było słuszne, ponieważ ta bezradność również może zdenerwować czytelnika…
Nie ocenia się książki po okładce”.
Chociaż cała seria ma bardzo ładną oprawę graficzną, treść już tak bardzo, moim zdaniem, nie cieszy naszych oczu. Styl jest dość przeciętny – czasami nie można było oderwać się od lektury, ale często chciałam zamknąć książkę i już jej nie kończyć – tak bardzo mnie nudziła! Jedynie zakończenie mnie zadziwiło i zaintrygowało – ciekawe, co pomyślał sobie wtedy Marcus…
Seria nie była zła – ale na pewno nie należy do moich ulubionych. Zbyt wiele niedociągnięć oraz bezbarwnych bohaterów (szczególnie w ostatnim tomie) wpływa jednak na moją ostateczną ocenę. „Dziewiątego Maga” mogę polecić na nudne wakacyjne wieczory – ot, aby zabić czas. Nie przywiązałam się do żadnego (z żywych!) bohaterów.

Mizofobia


24 czerwca

"Smocze kości" M. Weis, T. Hickman - recenzja

"Smocze kości" M. Weis, T. Hickman - recenzja
Tytuł: "Smocze kości"
Autor: Margaret Weis, Tracy Hickman
Liczba stron: 704
Wydawnictwo: REBIS



Po książkę „Smocze Kości” sięgnęłam ze względu na jej tematykę – smoki. Uwielbiam wszelakie powieści, gdzie znaleźć mogę te cudowne stworzenia (bądź też powiązania z nimi), dlatego bez wahania zdecydowałam się na przeczytanie tej powieści.

Świat w „Smoczych kościach” wzorowany jest na wierzeniach Wikingów, co również przypadło mi do gustu, ponieważ interesuję się mitologią nordycką.
Wartka akcja, zaskakujące zwroty oraz styl autorów szybko mnie pochłonął i nie mogłam oderwać się od lektury. Niestety, gdy już to zrobiłam, nie wracałam do niej przez dłuższy czas, bojąc się, że zbyt szybko ją skończę. Jednak ciągle rozmawiałam o tej książce z przyjaciółmi, cały czas myślałam o treści i rozdziale, na którym ostatnio zakończyłam czytanie i analizowałam wszystko, układając sobie to w głowie. 

„Smocze kości” to powieść fantasy, w której możemy spotkać istoty takie jak giganty, satyry, nimfy i oczywiście smoki. Kraina stylizowana jest na średniowieczną Skandynawię.
Przygody, intrygi, wojny – możemy je znaleźć na późniejszych stronach książki. Chociaż początek nie należy do najlepszych, akcja powoli się rozkręca, a później nabiera zawrotnego tempa.

W książce nie podobało mi się to, że zbyt często pokazywano wady głównego bohatera – Skylana, młodego przywódcy, który musiał odzyskać skradziony artefakt. Irytowały mnie także decyzje podejmowane przez bohaterów – większość z nich była nieprzemyślana i niemądra.
W książce znajdziemy takie wartości, jak siła przyjaźni i miłość.
Niezwykle spodobał mi się styl autorów, dzięki któremu książkę przyjemnie i szybko (jeśli nie robi się specjalnych przerw) się czyta.
„Smocze Kości” mogę polecić fanom fantasy, Wikingów i powieści o smokach. Jest to przyjemne czytadło na wolne od obowiązków popołudnia.

Mizofobia


17 czerwca

"Gimnazjum najgorsze lata mojego życia" James Patterson, Chris Tabbetts - recenzja

"Gimnazjum najgorsze lata mojego życia" James Patterson, Chris Tabbetts - recenzja


Tytuł: Gimnazjum najgorsze lata mojego życia
Autorzy: James Patterson, Chris Tabbetts
Liczba stron:280
Wydawnictwo: Albatros


Sięgnęłam po tę książkę, ponieważ strasznie spodobał mi się tytuł, można rzec, że odważny, w każdym razie, ja na pewno nie napisałabym książki z takim tytułem. Lata mojego gimnazjum na pewno nie były okropne, a wręcz przeciwnie. 
Autor książki Patterson James jest jednym z najpopularniejszych autorów amerykańskich, zaraz obok Stephena Kinga. Jeśli chodzi o tematykę, jest to książka, w której powracamy do szkolnych lat, kiedy jeszcze nie myśleliśmy o konsekwencjach swoich czynów i zbliżających się problemach. Głównym bohaterem powieści jest Rafe Khatchadorian, uczeń VI klasy, który właśnie wyrusza do nowej szkoły. Wszyscy wiemy, jaki to strach iść pierwszy raz do nowej szkoły, klasy, zdobyć nowych przyjaciół. Nasz bohater nie czuł inaczej. Jednak Rafe staje się zupełnie innym chłopcem przez jego kolegę Leo, który wymyślił, aby Rafe dzięki łamaniu wszystkich zakazów i kodeksu uczniowskiego, zdobywał punkty… Cały plan miał nazwę R.A.F.E. i wydawałoby się, że wszystko pójdzie tak jak sobie tego życzyli, jednak nie zdawali sobie sprawy, ile kłopotów przysporzą im te żarty i wykroczenia… Wszystko zapisują w małym notesie. Zeszycik pewnego razu wpada w ręce najgorszego chłopaka w szkole, który… zaczyna ich szantażować. Sytuacja coraz bardziej robi się nieciekawa. Mało tego, w domu Rafa również nie jest zbyt dobrze. Chłopak ciągle prowadzi kłótnie ze swoim ojczymem, który jest patentowanym leniem, a matka stara się zarabiać na ich życie. Do tego dochodzi jeszcze pierwsza miłość bohatera...A przecież serce nie sługa. Rafe uważał, że dzięki tym wszystkim żartom w pewien sposób zaimponuje swojej koleżance. Oczywiście było tak, ale do czasu, potem zaczęła mu już tylko współczuć. Rafe, trochę zagubiony, zgadza się na to, na co nie powinien, ale czego nie robi się dla zabawy? Nie zważając na konsekwencje, coraz bardziej brnął w kłopoty. Są momenty w tej historii, w których naprawdę pojawia się uśmiech na twarzy, albo też zgadzamy się z autorem, chyba każdy z nas kiedyś myślał w sposób tych dwóch. Książka napisania jest językiem prostym, a liczne ilustracje uzupełniają treść. Polecam wszystkim, którzy dopiero zaczęli gimnazjum lub je kończą… Tylko niestety już nie będą mieć szansy na sprawdzenie tych wszystkich opcji :) Dobry humor gwarantowany!

Monika

 

11 czerwca

"Brudne wojny" Jeremy Scahill - recenzja

"Brudne wojny" Jeremy Scahill - recenzja
Tytuł: Brudne Wojny

Autor: Jeremy Scahill

Liczba stron: 500

Wydawnictwo: Sine Qua Non




Po książkę ,,Brudne wojny” sięgnąłem dlatego, że jestem fanem gatunku sensacji, jak i militariów.

Od początku była ona dla mnie bardzo przekonująca, jak inne książki tego typu, a dzięki autorowi, który ją napisał, wzbiła się na pierwsze miejsce mojej listy książek do pilnego przeczytania.
Tym który napisał tę wspaniałą opowieść o tajnych operacjach, komandosach i innych rzeczach jest Jeremy Scahill. Autor bestsellera New York Timesa ,,Blackwater. Powstanie najpotężniejszej armii najemnej świata”.
Jeśli kogoś interesują takie książki, to polecam, a wręcz nakazuję Wam przeczytać ,,Brudne wojny”.
Głównych bohaterów tak naprawdę nie ma. W książce można znaleźć drobne skrócenie misji ,,Neptune Spear”, czyli zabicie Osamy Bin Ladena przez DEVGRU (SEAL Team Six), jak i skróconą historię powstania elitarnego oddziału JSOC (Joint Special Operations Command), znanego lepiej jako szwadrony śmierci z nieograniczonym budżetem i poza czyjąkolwiek kontrolą, a także wiele innych historii.
Tak samo jest z miejscem akcji, nie można go określić na stałe, ponieważ akcja rozgrywa się w Iraku, Somalii, Pakistanie, a także na innych polach bitew.
Książka opowiada także mrożącą krew w żyłach historię amerykańskiego obywatela, który został ,,oznaczony” do likwidacji przez własny rząd.
Scahill zadaje wiele trudnych i niewygodnych pytań dla amerykańskiego rządu. O wielu opisanych historiach zapewne przeciętny Polak nigdy nie słyszał, więc jest kolejny pretekst do przeczytania jej.
Moim faworytem w tej książce jest oddział JSOC. Niestety nie mogę się za bardzo rozpisywać o tym oddziale, abyście nie stracili chęci do przeczytania książki, lecz napiszę trochę. Oddziały JSOC - Joint Special Operations Command, czyli elita elit. Zostały utworzone w 1980r. i przeznaczone były do wykonywania najniebezpieczniejszych i najtajniejszych misji. Ich członkowie uczestniczyli m.in. w misji „Eagle Claw”, czyli odbiciu 53 amerykańskich żołnierzy przetrzymywanych jako niewolników po nieudanej rewolucji islamskiej.
Każda książka ma swoje zalety, jak i wady. Wadą – jedną z nielicznych w książce ,,Brudne wojny” - jest dość mała czcionka, lecz dla kogoś, kto naprawdę zainteresuje się fabułą, przestanie ona być problemem. Plusów jest ogrom, więc opiszę tylko kilka. Pierwszym są wygodnie poukładane rozdziały, dzięki czemu bardzo dobrze się czyta. Kolejny plus to świetnie zilustrowana okładka, wykonana przez Pawła Szczepanika (polska wersja książki).
Jedyne, co mi zostało na koniec, to tylko powiedzieć: BIERZCIE SIĘ ZA CZYTANIE!



KAROL


08 czerwca

"Uprowadzeni" Robert Crais - recenzja

"Uprowadzeni" Robert Crais - recenzja
Tytuł: "Uprowadzeni"
Autor: Robert Crais
Liczba stron: 367
Wydawnictwo: Świat Książki
Seria: Granice zła

Już w pierwszym rozdziale poznajemy parę młodych ludzi, Kristę i jej chłopaka Jacka. Matka dziewczyny od dawna przebywa w Stanach nielegalnie, ale Krista już tutaj się urodziła. W końcu matka zdradza jej tę tajemnicę, co pociąga za sobą niespodziewany rozwój wypadków... 
Jack i Krista zostają sami na pustyni, w miejscu, gdzie znajduje się pas przemytników ludzi. Miejsce to znają wszyscy, to tajemnica Poliszynela. Kiedy dziewczyna zaczyna opowiadać Jackowi o tym, że to miejsce jest dla jej rodziny wyjątkowe, bo i jej matka dostała się do Stanów nielegalnie tą drogą, nagle pojawia się ciężarówka pełna ludzi. Młodzi stają się mimowolnymi świadkami przemytniczego zamieszania, w którym sami również zostają dokądś zabrani, jako nielegalni imigranci. I zaczyna się piekło na ziemi...
Matka Kris, Nita Morales, odbiera dziwny telefon od córki. Dziewczyna mówi z nietypowym dla niej akcentem i prosi matkę o pięćset dolarów, aby mogła wrócić do domu. Kobieta początkowo sądzi, że to głupi żart Jacka, za którym nie przepada, ale ostatecznie płaci porywaczom żądaną sumę, jednak córka nie wraca. Zaniepokojona zniknięciem Kris i przerażona perspektywą deportacji, Nita decyduje się na zaangażowanie prywatnego detektywa, Elvisa Cole'a. Mężczyzna wkracza do akcji, ale choć jest profesjonalistą, sam również wpada w tarapaty. Kto porwał młodych ludzi? Czy detektywowi uda się uwolnić dziewczynę i jej chłopaka? 
Niewątpliwą zaletą książki są dość krótkie rozdziały. Inna sprawa, że akcja długo się rozkręca. Dopiero w okolicach dwusetnej strony zaczęło się dziać coś ciekawego, a od kilku ostatnich rozdziałów wprost nie mogłam się oderwać. Być może czytałoby mi się trochę lepiej, gdyby interesował mnie temat handlu ludźmi i nielegalnego przekraczania granicy. Polecam jednak z czystym sumieniem, bo ostatecznie jestem bardzo zadowolona z tej lektury. Język przystępny, choć w dialogach sporo wulgaryzmów. Czyta się szybko dzięki dużej czcionce. 

Zoja

 

08 czerwca

"Ja, Suzy P." Karen Saunders - recenzja

"Ja, Suzy P." Karen Saunders - recenzja


Tytuł: Ja, Suzy P.
Autor: Karen Saunders
Liczba stron: 272
Wydawnictwo: Akapit Press


Ostatnio miałam okazję przeczytać świetną książkę Karen Saunders, „Ja, Suzy P.”. To lekka powieść dla młodzieży. Suzy lub – jak kto woli – Suza, to jej główna bohaterka, która niczym magnes przyciąga niesamowite wydarzenia. Dziewczynę już od pierwszych stron prześladuje pech… Suzie, jak każdej nastolatce nie są obce rozterki miłosne. Gdy w jej szkole pojawia się Zach – przystojniak, w którym prawie od razu się zakochuje - Suzy ma już chłopaka, ten jednak nie wie, jak okazywać jej uczucia… Jak Suza poradzi sobie w tej skomplikowanej sytuacji? 
Książka napisana jest lekkim i przyjemnym językiem. Urzekła mnie tym, że czytając już pierwszą stronę śmiałam się do łez. Główna bohaterka od początku wzbudziła moją sympatię, choć jest osobą raczej niezdarną, ale za to bardzo miłą. Czasem nie potrafi znaleźć wyjścia z sytuacji, w której się znalazła, i… oczywiście nie opuszcza jej pech. 
Książka ta zajęła mi popołudnie, a ja żałowałam tylko, że nie jest dłuższa – ma zaledwie 272 strony! Wszystkim lubiącym literaturę młodzieżową gorąco polecam tę książkę, jest naprawdę watra przeczytania!

Agata

 

05 czerwca

"Czego uszy nie widzą..." Agnieszka Tyszka - recenzja

"Czego uszy nie widzą..." Agnieszka Tyszka - recenzja

Tytuł: „Czego uszy nie widzą…”
Autor: Agnieszka Tyszka
Liczba stron: 191
Wydawnictwo: Akapit Press


„Czego uszy nie widzą…” przeczytałam przede wszystkim ze względu na ich autorkę – Agnieszkę Tyszkę, której książki czytam zawsze z ogromną chęcią. Tak było i w tym przypadku. Pani Tyszka napisała między innymi „Kredens pod Grunwaldem” czy „Mejle na miotle”, które również warte są uwagi!
Ta książka należy do literatury młodzieżowej. Opowiada o historii z życia Misi oraz jej sióstr i jej bliskiego otoczenia.
Życie mojej imienniczki jest dość skomplikowane - jak prawie wszystkich uczniów klasy trzeciej gimnazjum. Chociaż większość ma rodziców w domu, którzy ich wspierają i im pomagają… Rodzice Michaliny Bronzik bardzo często są nieobecni w jej życiu. Jednak Misia radzi sobie z dwiema siostrami, a później nawet z dziadkiem, który staje się ich opiekunem. A jeśli chcecie poznać Kubę Wierzbickiego, Zuzię, Karolinę czy Pannę Migotkę – zapraszam was to lektury!
Narracja prowadzona jest interesująco, ale najciekawsze są same postacie, to one wzbogacają „uszy” w zabawne sytuacje.
Książkę polecam młodzieży, ponieważ jest to lektura skierowana głównie do nich. A dla tych, którym nie spodobały się poprzednie książki Agnieszki Tyszki, myślę, że również może się spodobać, gdyż to zupełnie nowe ukazanie twórczości autorki. Więc jeśli jeszcze jej nie przeczytałeś – musisz to zrobić!

Michalina

 
Copyright © 2016 Za półką z książkami... , Blogger