29 listopada

„Czasem warto zabić” Peter Swanson - recenzja

„Czasem warto zabić” Peter Swanson - recenzja
Tytuł: „Czasem warto zabić”
Autor: Peter Swanson
Gatunek: thriller psychologiczny
Liczba stron: 348
Wydawnictwo: Marginesy



Tytuł książki jest równie intrygujący, jak jej zawartość i to jest właśnie powód, dla którego sięgnęłam po tę właśnie książkę. Akcja książki zaczyna się bardzo niepozornie, w poczekalni na Heathrow w barze lotniskowym. Tam właśnie poznajemy Teda, który okazuje się być biznesmenem, ale nie ma szczęśliwego życia u boku swojej żony, i Lily, rudowłosą kobietę, która od najmłodszych lat musiała zmagać się z mroczniejszą stroną świata. Spokojna rozmowa z baru nabiera tempa i tajemniczości w samolocie, gdzie po wypiciu już dość dużych ilości alkoholu, główni bohaterowie byli bardziej otwarci. Dowiadujemy się interesujących rzeczy na temat przeszłości Lily i obecnego życia Teda. Mężczyzna po dowiedzeniu się ohydnej prawdy o swojej żonie, postanawia zakończyć wszystko, co razem zbudowali. Na nieszczęście dla kobiety, Ted nawet nie myślał o normalnym, standardowym rozwodzie. Jakaś część jego umysłu podsunęła mu pomysł, aby bez większych skrupułów zabić żonę, ponieważ świat będzie bez niej piękniejszy. Lily bez zastanowienia popiera go w tym pomyśle, a następnie oferuje mu swoją pomoc. Obie te postacie łączy wspólny plan, który dla osoby trzeciej może być niewyobrażalnie chorym pomysłem, choć dla nich nie łączył się z niczym nienormalnym. Autor bez większych problemów swoim stylem pisania zmusza czytelnika do dalszego czytania tej wspaniałej książki i nie ma szans, aby ktokolwiek kto zaczął ją czytać, odłożył ją na półkę i nie rozmyślał o niej nawet przez chwilę. Tajemniczość i realia naszego świata to coś, co sprawia, że ta książka jest godna polecenia. Nawet osoby, które nie lubią kryminałów powinny po nią sięgnąć. Aż do końca czytelnik nie może być pewien, czy wszystko to tylko jeden, wielki żart bohaterów czy może realny, socjopatyczny plan. Serdecznie polecam tę książkę wszystkim osobom, które kochają tajemnice, nieprzewidywalność i dziwne uczucie po przeczytaniu książki, które na pewno po niej zostanie. 

Asia


29 listopada

"Spójrz mi w oczy, Audrey" Sophia Kinsella - recenzja

"Spójrz mi w oczy, Audrey" Sophia Kinsella - recenzja
Tytuł: "Spójrz mi w oczy, Audrey" 
Autor: Sophia Kinsella 
Gatunek: literatura młodzieżowa 
Liczba stron: 319 
Wydawnictwo: Media Rodzina


"Oczy to tylko nieszkodliwa galaretowata tkanka. Stanowią bardzo mały element organizmu. Wszyscy je mają. Co więc tak bardzo mi w nich przeszkadza? Miałam jednak dużo czasu, żeby się nad tym zastanowić, i jeżeli chcesz wiedzieć, to ludzie nie doceniają oczu. Przede wszystkim jest w nich wielka moc."

Książka ta opowiada historię tytułowej Audrey i całej jej rodziny złożonej z: uzależnionej od czytania czasopisma "Daily Mail" mamy, taty, brata Franka oraz najmłodszego Felixa, a także sąsiada Olliego i Linusa, o których opowiem może później. Cała akcja zaczyna się dosłownie w momencie akcji, na podwórku przed domem naszej rodziny, gdzie matka próbuje wyrzucić komputer Franka przez okno, co sprowadza połowę naszych bohaterów na dół, a drugą ich część na piętro. Audrey niby dystansuje się, ale nie do końca... Czy to wystarczy, żeby zaciekawić? Sądzę, że tak. Zdecydowanie. Audrey jest bardzo zamkniętą w sobie dziewczyną i to nie pod względem umysłowym, bo jest bardzo inteligentna, czasami potrafi też dokopać, ale ma okropny problem z patrzeniem w oczy. Uważa je za przyrząd dalekiego rażenia, który tylko pozornie jest niegroźny. Żeby zniwelować kontakt wzrokowy z kimkolwiek, nosi ciemne okulary, prawie nigdy ich nie ściągając. Cały czas siedzi też w domu, powoli zatracając umiejętność prawdziwego życia. I tu, w tej oto historii, pojawia się Linus, chłopak o "ładnej twarzy", jak twierdzi Audrey, który jest przyjacielem jej brata. Kiedy czyta się tę książkę, od początku ich znajomości aż do samego końca chce się, żeby byli razem, bo stanowią coś w rodzaju jednej pełnej wersji, zamiast kilku nieuporządkowanych części. Zupełnie jak czekolada, nie mająca żadnego sensu bez kakao. Linus wywabia z domu dziewczynę przy pomocy krótkich, zabawnych listów i tekstów, a potem, kiedy udaje mu się wyciągnąć ją do Starbucksa (uprzedzam, że tu jest bardzo dużo Starbucksa), zaczyna znowu przystosowywać Audrey do prawdziwego życia. Oczywiście, jak wiemy, nie zawsze idzie nam tak, jakbyśmy tego chcieli i tak, książka ta również obfituje w wątki nie do końca sielankowe. Są momenty gorsze i lepsze, ale wszystko to przepełnione przyjaźnią i oddaniem.

"Ale cały czas czuję na sobie jego wzrok. Jest jak promyk słońca."

Ogólnie ja sama polubiłam wszystkich bohaterów i świat w jakim żyją, bo jest bardzo podobny do naszego, a z moim gustem czytelniczym jest niestety tak, że coś musi być idealnie wciśnięte w odpowiednim czasie, żeby mogło mnie wciągnąć. "Spójrz mi w oczy, Audrey" plasuje się gdzieś bardzo blisko tego miejsca. 
A tak bardziej technicznie... Książka jest pisana w pierwszej osobie, z punktu widzenia Audrey, przez co trochę lepiej jest nam zrozumieć jej odczucia, ale w paru momentach narracja zostaje przerwana i zyskujemy "film" kręcony przez dziewczynę na zlecenie jej pani doktor. Obejmuje właściwie wszystko, ludzi, zabawne sytuacje oraz idealne komentarze Audrey załączone do całości. To kolejny plus tej powieści. "Spójrz mi w oczy, Audrey" jest ładna, nie tylko z zewnątrz, ale również w środku, pokazując się ze strony duszy, tekstu i opisów, jak i czcionki, okładki i oczywiście, co chyba zostanie już moją tradycją, ze względu na swój zapach. Myślę jednak, że ta książka ma dziwny "problem". Otóż nie da się jej przypasować do jednej grupy czytelniczej. Teoretycznie książka młodzieżowa i obyczajowa powinna znaleźć się na półce dla nastolatków, ale uważam, że w książkach ogranicza nas jedynie własna wyobraźnia i nieważne czy mamy 15 czy 115 lat, znaczenie ich zawsze może okazać się akurat dla nas idealne. Nie przedłużając, rzucę ostatnim krótkim tekstem z książki, który, mam nadzieję, zrozumie każdy w trudnej sytuacji. Więc bajo, idźcie i czytajcie!

"A nawet jeśli pomyślisz, że zupełnie się pogubiłaś, miłość i tak cię znajdzie."

Ola

 

17 listopada

"Nomen omen" Marta Kisiel - recenzja

"Nomen omen" Marta Kisiel - recenzja
Tytuł: "Nomen omen"
Autor: Marta Kisiel
Gatunek: fantastyka
Liczba stron: 420
Wydawnictwo: Uroboros, Grupa Wydawnicza Foksal



Książka Marty Kisiel "Nomen omen" to powieść fantastyczno-przygodowa. Głównymi bohaterami są Salomea Klementyna Przygoda i jej brat Adam Joachim Przygoda. Akcja rozgrywa się we Wrocławiu, do którego przeprowadza się Salomea w celu podjęcia pracy w księgarni naukowej. Wynajmuje pokój przy ulicy Lipowej 5, jednak to nie jest zwykły pokój w przedwojennej willi. Budynek zamieszkują trzy siostry bliźniaczki w wieku osiemdziesięciu pięciu lat: Matylda, Jaga i Mila Bolesne. W domu słychać tajemnicze szepty, a w okolicy krąży plotka, że siostry to czarownice. Niespodziewanie do naszej Salomei, zwanej Salką, wprowadza się brat Adam, zwany Niedasiem. Salka poznaje Bartosza Tokarskiego, filologa polonistę, ateistę, romantyka, zwanego Bartolinim. W domu sióstr jest jeszcze jeden osobliwy lokator - Roy Keane. Okazuje się, że Niedaś niechcący wskrzesza pradziadka Petersa, który "grasuje" po Wrocławiu... Aby pozbyć się zmory pradziadka, cała rodzina wraz z babcią Izydorą, musi współpracować. Okazuje się, że wspomniana babcia spotkała już w dzieciństwie trojaczki Bolesne...
Polecam tę pozycję ze względu na nietuzinkowe dialogi i zabójczą fabułę. Poprawi humor każdemu, "dużemu i małemu". Przeczytaj, a nie raz i nie dwa uśmiech zagości na Twej twarzy.

Kasia  


17 listopada

"Sidney Chambers. Cień śmierci" James Runcie - recenzja

"Sidney Chambers. Cień śmierci" James Runcie - recenzja
Tytuł: "Sidney Chambers. Cień śmierci"
Autor: James Runcie
Gatunek: kryminał
Liczba stron: 
Wydawnictwo: Marginesy
cykl: Zagadki Grandchester, tom 1


Książka pt. "Sidney Chambers. Cień śmierci" jest jedną z powieści sześciotomowego cyklu Zagadki Grantchester. Główny bohater to anglikański ksiądz detektyw, który pracuje w małym miasteczku, na prowincji. Akcja powieści rozpoczyna się w latach 50-tych XX wieku, wtedy też na tron wstępuje Elżbieta II,  a młody ksiądz tuż po święceniach zostaje przydzielony na parafię Świętego Andrzeja i Świętej Marii w Grantchester.
Polskiemu czytelnikowi osoba księdza detektywa od razu skojarzy się z Sandomierzem i znanym z serialu telewizyjnego księdzem Mateuszem. Obydwaj duchowni jeżdżą na rowerze i rozwiązują kryminalne zagadki.
„Ojciec Mateusz” to polski serial telewizyjny realizowany na zamówienie TVP1 w oparciu o włoską produkcję „Don Matteo". Jak widać również angielscy widzowie chętnie oglądają film o detektywie w sutannie, gdyż nakręcono serial, który cieszy się w Anglii dużą oglądalnością. 
Ksiądz Chambers jest po wojennych przejściach, jak zresztą wielu Anglików. Książkę czyta się z przyjemnością, poznając jednocześnie zasady funkcjonowania kościoła anglikańskiego. Napisana w formie krótkich opowiadań, z których każde to inna zagadka kryminalna rozwiązywana przez księdza, którego przyjacielem jest inspektor Keating. Ksiądz ma intuicję i nie wierzy w oczywistości, ma wątpliwości i potrafi rozmawiać z ludźmi. Takie małe miasteczko, a są tu kradzieże, morderstwa, problemy homoseksualizmu, porwanie, fałszerstwa i wiele innych zdarzeń. Ksiądz jest zawsze tam, gdzie być powinien i pomaga policji w dojściu do prawdy. Nie brakuje też humoru. Ksiądz ma gospodynię, trochę w stylu Michałowej z „ Rancza”. Pani Maguire jest dość bezpośrednia i obcesowa, nie liczy się z cudzymi uczuciami i nie może darować księdzu, że zgodził się zaopiekować uroczym labradorem o imieniu Kusy. 
Mogę polecić książkę o księdzu Chambersie starszym i młodszym czytelnikom, wszystkim, którzy lubią rozwiązywać zagadki kryminalne. Może w kolejnych częściach wyjaśnią się problemy sercowe głównego bohatera, bo w kościele anglikańskim nie obowiązuje celibat, a ksiądz na razie nie znalazł żony...

Marta



17 listopada

"Magonia" Maria Dahvana Headley - recenzja

"Magonia" Maria Dahvana Headley - recenzja
Tytuł: "Magonia"
Autor: Maria Dahvana Headley
Gatunek: fantasy 
Liczba stron: 290
Wydawnictwo: Galeria Książki


"Magonia" opowiada historię Azy Ray Boyle. Dziewczyny, dla której każdy oddech jest torturą. Odkąd pamięta, cierpi na dziwną chorobę płuc. Lekarze nie wiedzą jak jej pomóc i dają coraz mniej czasu. Aza dobrze wie, że jej śmierć jest kwestią czasu, ale nie poddaje się. Nie chce litości i troskliwego otulania kocem. Mimo bólu i niedogodności uśmiecha się. Dla swoich rodziców. Dla Jasona. O tak, dla Jasona, który zaczyna być dla niej kimś więcej, niż tylko przyjacielem.
Zbliżają się szesnaste urodziny Azy. Dziewczyna jest w szkole, kiedy nagle zaczyna padać deszcz, a wśród burzowych chmur pojawia się statek z białymi żaglami. Nie widzi go nikt oprócz niej. I nikt oprócz niej nie słyszy głosu, który woła jej imię. Wkrótce jej stan się pogarsza i tak jak przewidywali lekarze, Aza umiera jeszcze przed swoimi szesnastymi urodzinami.
Brzmi to niemal jak zakończenie, gdyby nie to, że Aza Ray otwiera oczy. Jednak to co widzi, nie jest już Ziemią. Dziewczyna budzi się na pokładzie okrętu o nazwie Amina Pennarum, znajdującego się w Magonii - miejscu pełnym statków powietrznych, gdzie nie ma lądów. Jest tylko bezkresne niebo i chmury, prądy powietrzne i niezwykłe stworzenia. Najbardziej zaskakuje Azę to, że może normalnie oddychać. Dopiero później zauważa, że jej skóra jest niebieska, a wokół niej dzieją się rzeczy, których nie potrafi wyjaśnić. Załoga nazywa ją kapitańską córką, Azą Ray Quel, która odmieni ich los.

"Ja właściwie nie potrzebuję innych ludzi. To znaczy, potrzebuję jednej osoby, a jej już nie ma i niech to szlag, niech to szlag."

"Magonia" jest dla mnie czymś zupełnie nowym. Pierwszy raz spotkałam się z taką tematyką i muszę przyznać, podobało mi się. Choć z początku cała ta historia brzmiała dość nierealnie i kiczowato, wraz z rozwojem akcji byłam coraz bardziej zafascynowana. Podziwiam autorkę za wykreowanie tak barwnego świata. Trzeba mieć bardzo rozwiniętą wyobraźnię, aby wymyślić zupełnie nowe zwierzęta i istoty, a nie powielać znane już schematy.
Narracja w książce jest podzielona pomiędzy Azę oraz Jasona. Niezwykłe są upór i siła tej dwójki bohaterów. Każdy z nich ma swój unikalny charakter i zachowania. No i łączy ich nadzwyczaj silna przyjaźń. Postacie drugoplanowe również są barwnie opisane, autorka nie pomija żadnych ważnych dla historii informacji. "Magonia" co chwilę zachwyca i zaskakuje kolejnymi rewelacjami. Na pewno nie można się przy niej nudzić. Opisy miejsc i wydarzeń nie są monotonne. Jako ciekawostkę warto również dodać, że historia ta jest oparta na źródłach historycznych.
Sama oprawa graficzna książki jest nieziemska, co już skłania do przeczytania. Papier na którym została wydrukowana jest gruby, dzięki czemu tekst nie przebija na drugą stronę kartki.
Nie pozostaje mi nic innego, jak polecenie tej pozycji.

Edelline


15 listopada

Misja-książka! - głosowanie rozpoczęte!

Misja-książka! - głosowanie rozpoczęte!
Stało się! Głosowanie w konkursie Misja-książka! na najlepszą książkę rozpoczęte! 

Zapraszamy do lektury i mam nadzieję, że możemy liczyć na Wasze głosy :-)





15 listopada

„I wrzucą was w ogień” Piotr Patykiewicz - recenzja

„I wrzucą was w ogień” Piotr Patykiewicz - recenzja
Tytuł: „I wrzucą was w ogień”
Autor: Piotr Patykiewicz
Liczba stron: 447
Gatunek: powieść przygodowa, postapokalipsa
Wydawnictwo: Sine Qua Non


Książkę tę wybrałem, gdyż postapokalipsa jest jednym z moich ulubionych tematów książek. Cieszę się, że wybrałem ją do recenzji, gdyż okazała się bardzo ciekawa.
„I wrzucą was w ogień” jest kontynuacją książki „Dopóki nie zgasną gwiazdy”. Wydarzenia tej książki rozgrywają się 25 lat po wydarzeniach z poprzednika, czyli po odejściu ludzi z Gór i osiedleniu się na Podgórzu. Ludzie dalej muszą zmagać się ze srogą zimą, zimnem, częstym brakiem żywności i parchem, chorobą której za wszelką cenę osadnicy nie chcą wpuścić do osady. Część ludzi mieszka wprawdzie w Mieście, ale i tak muszą troszczyć się głównie o to, by mieć za co kupić jedzenie, gdyż ogrzewanie jest doprowadzane do domów rurami. Ludzie chorzy na parcha są wyłapywani przez strażników. W tej części towarzyszymy trzem głównym bohaterom – Kacprowi, którego historie poznaliśmy w poprzedniej części i który po tym wszystkim został Kopaczem, Maćkowi, synowi Kacpra, który został myśliwym, jak większość chłopaków ze wsi i Kaśce – córce Kacpra, której nie podoba się życie w osadzie i postanawia z niej odejść, by dogonić marzenia o życiu w Mieście. 
W książce podoba mi się dopracowana fabuła, gdyż jest w niej umieszczonych wiele zwrotów akcji i historia jest ciekawie opowiedziana. Bohaterowie zostali świetnie przedstawieni przez autora książki, a postapokaliptyczny świat został fantastycznie przedstawiony.
Książkę poleciłbym wszystkim fanom postapokaliptycznego świata, gdyż walka o przetrwanie jest tu pięknie przedstawiona, a świat dobrze skonstruowany. Mogę też ją polecić osobom, które lubią powieści przygodowe, gdyż przeżycia, historie i przygody bohaterów są bardzo ciekawie opowiedziane.

Jakub


14 listopada

"Purgatorium. Wyspa tajemnic" Eva Pohler - recenzja

"Purgatorium. Wyspa tajemnic" Eva Pohler - recenzja
Tytuł: "Purgatorium. Wyspa tajemnic" 
Autor: Eva Pohler
Gatunek: literatura młodzieżowa
Liczba stron: 302
Wydawnictwo: Replika
Seria: Purgatorium, tom 1


Chyba każdy z nas chciałby odwiedzić wyspę rodem ze swoich najskrytszych marzeń. Pełną dziewiczych plaż, rzadkich gatunków zwierząt i roślin oraz niezliczonych atrakcji. Sądzę, że mało kto potrafiłby oprzeć się takiej pokusie, w szczególności, gdy miałby spędzić ten czas z najbliższym przyjacielem. W takiej sytuacji właśnie została postawiona główna bohaterka książki, Daphne Janus. Dziewczyna już od momentu, kiedy jej zaborczy rodzice pozwalają na ten wyjazd, czuje pewne podejrzenie. Stara się jednak o tym nie myśleć i całkowicie zatracić się w relaksującej, wakacyjnej atmosferze u boku swego przyjaciela Cam’a. Niestety, z upływem czasu jej obawy stają się słuszne, coś ewidentnie nie pasuje w tej wyspie, choć sprawia ona złudne, wręcz rajskie, wrażenie. 

Wszystko zaczęło się od małych incydentów: awarii windy (co dla klaustrofobika, jakim zdecydowanie jest Daphne, było naprawdę druzgocącym przeżyciem), duchach w pokoju czy dość dziwnym zachowaniu mieszkańców kurortu. Takie małe detale, wciąż budzące niepokój w sercu Daphne, przerodziły się później przede wszystkim w strach i bezzwłoczną chęć powrotu do domu. Namówiona przez Cam’a zostaje w kurorcie. Nie spodziewa się jednak, że następny dzień spowoduje, że wszystko straci jakikolwiek sens, a jej dotychczasowa umiejętność odróżniania prawdy od fałszu zostanie doszczętnie zrujnowana.

Przechodząc do głównej bohaterki, jest to z pozoru zwykła nastolatka. Dźwiga ona jednak na swoich barkach ogromny ciężar poczucia winy, które każdego dnia zżera ją po trochu od środka. Myślę, że nawet dorosłemu człowiekowi trudno znieść takie brzemię, a co dopiero zaledwie siedemnastoletniej dziewczynie. Jak łatwo się domyślić, jest to powodem wielokrotnych prób samobójczych. Psychika głównej bohaterki jest naprawdę ciekawym elementem tej książki, a jej zgłębianie powoduje, że sama zaczynałam zastanawiać się, jak postąpiłabym w podobnych sytuacjach. Fragmentem, który obok wciąż toczącej się akcji pozwala wniknąć wgłąb uczuć i rozterek bohaterki są retrospekcje oraz wspomnienia, do których Daphne wciąż się odnosi, ponieważ nawet po tylu latach nie potrafi ona zaakceptować przeszłości i wciąż wraca do niej myślami. Dziewczyna często zastanawia się, co byłoby, gdyby wszystko potoczyłoby się inaczej, czy wtedy byłaby szczęśliwą osobą, a jej życie nabrałoby sensu? Nie potrafi sobie jednak uświadomić, że przeszłość jest już zamkniętym rozdziałem w jej życiu, a to jak postępuje w danej chwili, wpłynie na jej przyszłość.

Sądzę, że wiele pytań będzie krążyło wam po głowie podczas lektury tej książki. Nie chciałam zwracać uwagi w tej recenzji na pewne aspekty, abyście sami odkryli, czemu ma służyć pobyt na wyspie Limuw oraz co oznaczają pasma nieszczęść, które przydarzają się głównej bohaterce, a także wiele innych, ciekawych wątków. Myślę, że znajdą tutaj coś dla siebie nie tylko miłośnicy książek młodzieżowych, ale także osoby lubiące thrillery. Znajdziecie tutaj także wątek miłosny, który w zależności od was może być uważny za zaletę lub wadę tej książki.

Kinga


11 listopada

Konkurs "Misja - książka!" - nasze podsumowanie

Konkurs "Misja - książka!" - nasze podsumowanie
Gdyby nasza biblioteka umiała mówić, z pewnością opowiedziałaby przede wszystkim o zmaganiach swoich użytkowników z różnymi zadaniami konkursowymi, a byłoby o czym mówić...
Tym razem grupa uczniów zaangażowała się w stworzenie czegoś wyjątkowego - własnej książki, zawierającej pięć wyjątkowych historii i stworzone specjalnie do nich ilustracje. Wydawałoby się, że to takie proste - napisać opowiadanie, zrobić ilustracje. Drobiazg, prawda? Tymczasem okazuje się, że nic bardziej mylnego! Autorki poświęciły mnóstwo czasu na to, by napisać ciekawe historie młodych ludzi, opowiedzieć o ich życiu, problemach, pokazać emocje i głębsze dno problemów, które często bywają bagatelizowane przez osoby, na które młodzież liczy i czeka... 
Autor: Ania M.
Często zadajemy sobie pytanie co byłoby, gdyby nas zabrakło. W wielu wypadkach jest to pytanie czysto teoretyczne, ale co, jeśli ktoś zadaje je sobie na poważnie...? Nie wolno do tego dopuścić. 

Autor: Ania M.
Mamy nadzieję, że nasza książka i zawarte w niej opowiadania pozwolą czytelnikom na chwilę refleksji i pomogą zrozumieć skomplikowany świat nastolatków. 



Zapraszamy do lektury: STRONA KSIĄŻKI.


Niedługo, bo już 15 listopada, rozpoczyna się głosowanie na najlepsze książki. Liczymy na Wasze głosy! :-)
  

10 listopada

“Nie zapomnij mnie” David Sievekin - recenzja

“Nie zapomnij mnie” David Sievekin - recenzja
Tytuł: “Nie zapomnij mnie”
Autor: David Sievekin

Tłum.: Jan Trawiński
Gatunek: biografia
Liczba stron: 260
Wydawnictwo: Drzewo Babel

O tej książce nie słyszałam wiele, a mówiąc szczerze zupełnie nic. Jednakże, gdy przeczytałam ogłoszenie o książkach do recenzji w grupie naszego Klubu Recenzenta na Facebooku, ta właśnie od razu przyciągnęła moją uwagę.
Jej autorem nie był nikt mi znany, ale teraz już wiem, że David Sievekin jest uznanym niemieckim reżyserem. I o tym też opowiada książka, która jest biografią opowiadającą o życiu z chorobą Alzheimera.
Głównym bohaterem jest bezdzietny filmowiec, który z powodu matki, chorej na demencję, zaczyna kręcić o niej film i zarazem bardziej przejmować się jej życiem. Niestety, jej stan z dnia na dzień dramatycznie się pogarsza, przez co on zaczyna wspominać dawne czasy. Pewnego razu zdarzyło się nawet, że jego matka, Gretel Sieveking (z domu Margarette Schaumann), odzyskała na chwilę pamięć i śmiała się wraz z jego babcią ze wspomnienia o pechowej wycieczce do Tunezji. Wówczas główny bohater, jako mały chłopczyk, popłynął ze swoimi rodzicami pierwszym statkiem, a drugim miały płynąć ich bagaże. Jednakże na miejscu okazało się, że drugi statek zatonął, a wraz z nimi cały ich dobytek! Gretel niemal pękała ze śmiechu pomimo jej złego stanu zdrowia, a wtedy jej mąż Malte (oczywiście Sivieking) zrozumiał, co dla niej było wtedy najważniejsze - rodzina…
Moim zdaniem, mimo że ta powieść umieszczona jest w naszych realiach, a nie gdzieś w odległej Galaktyce, to i tak wydaje się nieziemska. Wszystkie postacie są jakby ikonami własnego losu i żyją własnym życiem, lecz mimo tego mają czas na miłość i zadumę nad przeszłością. Wiedzą, co jest w życiu najważniejsze i dlatego oragną żyć w jak najlepszych warunkach, aż do ich wspólnego końca…
Uważam także, że z uwagi na jej motyw przewodni powinien przeczytać ją każdy. Ta pozycja powinna być lekturą obowiązkową dla wszystkich, gdyż naprawdę lektura ta uczy bardzo wiele: jak odnajdywać piękno na co dzień pod postaciami drobnych rzeczy, w jaki sposób należy cieszyć się życiem, aby później, kiedy zegar bije ostatnie minuty, nie żałować ani chwili. Warto także nadmienić, że dzięki tej powieści można naprawdę przejrzeć na oczy i zobaczyć świat oczami odchodzącego człowieka. Ta książka niszczy wszelkie podziały - uczy, że powinniśmy traktować wszystkich równo, że każdy z nas jest odmienny i takim powinniśmy go doceniać.

Agnieszka


09 listopada

„Obsesja” Nora Roberts - recenzja

„Obsesja” Nora Roberts - recenzja
Tytuł: „Obsesja”
Autor: Nora Roberts Gatunek: kryminał
Liczba stron: 542
Wydawnictwo: EDIPRESSE KSIĄŻKI


Naomi Carson jako dwunastoletnia dziewczynka odkrywa szokującą prawdę o swoim kochanym ojcu, podążając za nim przez las, w pewną letnią noc. Po tym wydarzeniu trudno jej zapomnieć o wyczynach ojca i stać się znów tą samą dziewczynką. Po wielu latach zmagania się ze wspomnieniami z przeszłości, Naomi jako znana i ceniona fotografka w końcu odnajduje miejsce, w którym chce na stałe zamieszkać. Kupuje stary dom na skarpie, który jest o wiele za duży dla jednej kobiety, wzbudzając tą decyzją ogromne zdziwienie u mieszkańców małego miasteczka. Mimo spokojnych i szczęśliwych dni w olbrzymiej posiadłości, stare grzechy muszą powrócić i stać się obsesją innych. Nieoczekiwana miłość, która rozkwita między nią a mechanikiem – Xanderem Keatonem - i obsesyjny prześladowca. Wrażliwa, a zarazem silna kobieta, przeciwko ulepszonemu sobowtórowi jej ojca. Naomi Carson musi odkryć tożsamość zabójcy, zanim on odkryje ją w domu na skarpie.
„Obsesja” jest kolejnym dowodem na to, że Nora Roberts jest jedną z najlepszych pisarek z gatunku kryminały. Mogę się przyznać, że jestem jej absolutną fanką, dlatego bez chwili namysłu wybrałam tę książkę do recenzji wiedząc, że będzie to wspaniała lektura na deszczowe wieczory. Nie myliłam się! Ten hit wywołał u mnie emocje, których nigdy nie odczuwałam, czytając inne książki. Nabawiłam się również przyśpieszonej akcji serca! Z przeczytaniem ostatniej kartki powieści, w moich oczach pojawiły się łzy!
Patrząc na grubość książki można uznać, że jest nudna i stracić motywację do przeczytania jej, jednak fabuła jest szczegółowo opisana i wciągają czytelnika w swój świat bez reszty. Czcionka jest średniej wielkości, tak jak średniej długości rozdziały. Natomiast oprawa graficzna nie jest już tak podobna do reszty książek, jakie można zauważyć na półce w bibliotece – brokatowe zdobienia pseudonimu autorki i tytułu są zadziwiające. Można pomyśleć, że to zwykły brokat, jednak nadaje ciemnej okładce mały, jasny element.
Teraz pytanie, komu mogę polecić ten wspaniały kryminał, pełny gorącego romansu, a zarazem wielu tajemnic? To dość trudne, ponieważ dzieła Nory Roberts nie powinno się przypisywać do danego gatunku literackiego – tę książkę powinien KAŻDY przeczytać bez względu na upodobania. Ta pozycja zdecydowanie plasuje się u mnie na pierwszym miejscu w obecnym rankingu. „Obsesja” zawładnęła moim sercem, więc jeżeli istniałaby szkolna ocena 7, to spokojnie ta książka by ją dostała.


Kaja


07 listopada

"Dożywocie" Marta Kisiel - recenzja

"Dożywocie" Marta Kisiel  - recenzja
Tytuł: "Dożywocie"
Autor: Marta Kisiel
Gatunek: fantastyka, fantasy

Liczba stron: 376


Książka Marty Kisiel pt. „Dożywocie” to, no cóż... wiele książek w swoim życiu przeczytałam, ale takiej „zakręconej” pozycji jeszcze nie miałam w rękach. Ta książka jest jedyna w swoim rodzaju. Zakochałam się w niej, a mam swoje lata i rzadko zdarza mi się czymś tak zachwycić.
Główny bohater to Konrad Romańczuk, pisarz, który odziedziczył dom po swoim krewnym, ale cóż to za dom! To charakterny domek z klasą o nazwie Lichotka. W domku mieszkają stali lokatorzy, a są to – uwaga: anioł Licho w bamboszkach, z uczuleniem na pierze ze swoich piór, wyposażona w zestaw macek gospodyni domowa Krakers, Szczęsny, czyli widmo z tendencją do cielesności, cztery aspołeczne utopce oraz Puk, która pojawia się po akcji ekologicznej, w którą angażuje się główny bohater. Puk to hamadriada, panna drzewna. Jest jeszcze wydawca naszego głównego bohatera, Carmilla Jagiełłek. Poznajemy również przyjaciela domu, Szymona Kusego, który pomaga Konradowi ogarnąć całe to towarzystwo.
Uczestniczymy w życiu tej dużej, nietuzinkowej rodziny i muszę przyznać, że bardzo mi się te ich przygody spodobały. Mało tego, chciałabym tam być razem z nimi, poznać Zmorę i Rudolfa Valentino. Kto to taki? Przeczytajcie sami, a zrozumiecie, że to nie jest jakaś tam kolejna książka fantastyczna. Chociaż nie, ta książka jest fantastyczna. Jest po prostu super! Muszę koniecznie przeczytać coś jeszcze tej autorki, a może zrozumieć co ona ma w głowie, że pisze takie powieści. Zatem, jak to mówi Licho: Allelują! Czytaj, wariuj i Allelują!


Kasia


04 listopada

"Zaginiony" C.L.Taylor - recenzja

"Zaginiony" C.L.Taylor - recenzja
Tytuł: "Zaginiony"
Autor: C.L.Taylor
Gatunek: kryminał
Liczba stron: 300


"Kochacie swoją rodzinę. Ufacie jej. Czy dobrze robicie?..." To cytat z okładki Zaginionego, który budzi niepokój, ale i powoduje, że tym chętniej otwiera się kolejne strony. Książka zaciekawia. Temat jest taki na czasie. Billy Wilkinson miał zaledwie 15 lat, gdy pewnej nocy zniknął z domu. Dla rodziców i brata to straszne przeżycie. Niepewność co do losów Billego powoduje różne domniemania, ale i poczucie winy u członków rodziny. Główna bohaterka, Claire, matka Billego i Jake'a, głęboko wierzy, że syn wróci. Nie pogodziła się z myślą, że mogło się stać coś najgorszego. Próbuje odnaleźć syna, pyta ludzi, rozwiesza plakaty, wygłasza apele w środkach przekazu, ale też te straszne przeżycia i niepewność powodują u niej okresową amnezję dysocjacyjną. Kilka razy traci pamięć i znajduje się w dziwnych miejscach, nie pamiętając okoliczności i zdarzeń, a w torebce znajduje różne przedmioty, które zawsze mają związek z zaginionym synem. Czytelnik może podejrzewać, że ktoś z członków rodziny, a może i sama matka, maja coś wspólnego z zaginięciem Billego Wilkinsona.
15 lat to dużo i niedużo. Billy, jak się okazało, jest bardzo dojrzałym nastolatkiem. W dzisiejszych czasach, przy takim dostępie do Internetu, młodzież potrafi niezwykle szybko wydorośleć. Każdej mamie może się wydawać, że ma wpływ na to, co jej nastoletnie dziecko robi, co czuje. Billy jest przykładem, jak bardzo rodzice go nie znali, nie wiedzieli jakie ma marzenia i zainteresowania. Autorka pokazuje trudne stosunki rodzinne i matkę, która chciałaby ochronić swoich synów przed całym złem tego świata, lecz niestety nie zawsze to, co robimy, odnosi dobry skutek. Wychodzą na jaw mroczne tajemnice rodziny Wilkinsonów. Są tajemnicze sms-y, zdrada, seks, szantaż, na koniec próba samobójcza dziewczyny Jake'a i rozwiązanie zagadki. Ale, szanowny czytelniku, musisz sam dobrnąć do końca książki, aby się przekonać czy Billy odnajdzie się żywy czy martwy. Na pewno warto przeczytać Zaginionego, chociażby po to, aby uważniej przyglądać się swoim dzieciom, nie tracić z nimi kontaktu, dużo rozmawiać, poznać ich zainteresowania i fascynacje. Ku przestrodze.  
Książkę proponuję raczej starszym czytelnikom.

Marta


02 listopada

"Kamienne Anioły" Kristina Ohlsson - recenzja

"Kamienne Anioły" Kristina Ohlsson - recenzja
Tytuł: "Kamienne Anioły"
Autor: Kristina Ohlsson
Gatunek: młodzieżowa, przygodowa
Liczba stron: 216 

Wydawnictwo: Media Rodzina
Seria: Szklane dzieci, tom 3



"Simona nie rozumiała bardzo wielu rzeczy związanych ze śmiercią... Na przykład dlaczego musi być na zawsze. Nie wystarczyłoby na kilka lat? [....]"

"Kamienne Anioły" to już trzecia część serii o przygodach trójki przyjaciół, Alladina, Billie i Simony, którzy w każdej z książek borykają się z innymi, coraz bardziej mrocznymi, sekretami. W "Szklanych Dzieciach", czyli pierwszej części, narracja kręciła się wokół jedynego chłopaka z paczki przyjaciół, w następnej książce to Billie była w centrum uwagi i, chociaż są oni zawsze obecni, to w trzeciej części na pierwszym planie mamy Simonę.

Simona przyjeżdża na Wielkanoc do babci, do miasta Ahus, by zamieszkać u niej podczas nieobecności rodziców. Już na samym początku zauważa za domem kilka ludzkich posągów, wykonanych z szarego kamienia, które bardzo ją interesują. Dziewczyna pyta o nie babcię, ale ta zbywa ją jedynie krótkimi, zdawkowymi odpowiedziami. Simona jednak widzi coś dziwnego w kobiecie, mężczyźnie i dwójce dzieci. Przywodzą na myśl rodzinę... Na dodatek od zawsze się ich bała, a Simona prawie niczego się nie boi. Szczególnie, że wszystkie zdają się poruszać i jedynie dziewczynka jest w stanie to zobaczyć.

Podczas zwiedzania domu odkrywa też Pokój Westchnień i stary magnetofon, który według babci "nagrywa niesłyszalne odgłosy". Wkrótce potem, jak na złość, wizyta tajemniczego osobnika sprawia, że posągi wydają się być żywe, a Pokój zaczyna nosić ślady czyjejś obecności. Simonę ogarnia coraz większe przerażenie. Na szczęście w Ahus mieszkają jej najlepsi przyjaciele, z którymi przeżyła już niejedną przygodę. Z ich pomocą dziewczyna ma szansę odkryć zagadkę sprzed lat... 

Co jest nie tak z posągami? Kim jest Majken i czyje inicjały nosi chusteczka? Co wie babcia? I kim był intruz?
Alladin, Billie i Simona stoją przed kolejną zagadką i kolejnym wyzwaniem.... Czy się uda?
Wątpliwości rosną z każdą stroną, ale mimo to ta powieść to bardzo przyjemna do czytania lektura. Autorka w każdą stronę książki wkłada prawdziwy realizm. Nie szczędzi też opisów uczuć bohaterów, ich rozterek i przemyśleń. Ohlsson nie daje nam wykreowanej na idealistyczny świat bajki, mimo że jest pisana dość lekko, widać w niej to, co prawdziwe.
"Kamienne Anioły" nie są długie i posiadają dużą czcionkę, przez co nie tylko fabuła, ale też wygląd zachęcają do czytania. Niestety, przynajmniej dla mnie, jest w twardej oprawie. Poza tym gabarytowo jest dość mała, dzięki czemu łatwo ją wszędzie zabrać i nie zmarnować za dużo miejsca.
Jak zwykle muszę wspomnieć o zapachu tej książki, który jedynym słowem jest boski. 
Warto ją przeczytać, dodatkowo dlatego, że bardzo szybko to idzie. Odkrywanie z każdą stroną nowych fragmentów historii i sklejanie ich ze sobą jest naprawdę ciekawym zajęciem, które dodaje całości wyjątkowego klimatu. 
Bardzo polubiłam Alladina, Simonę i Billie, przez co nie mogę się wypowiedzieć źle o tej książce. Autorka dała mi emocje, krótkie skoki ciśnienia i adrenalinę, a wszystko to zamknęła w tej dziwnie małej książeczce. 
Myślę, że każdy, kogo zainteresował sam opis książki, powinien ją przeczytać, bo co jak co, ale książki są na tyle cudowne, że może je czytać każdy. "Anioły" to właśnie taki rodzaj opowieści. Miło ją czytać, więc uważam, że spodoba się i młodszym, i starszym czytelnikom, w zależności tylko od tego, co dana osoba lubi. Mnie bardzo podobała się ta książka i właściwie cała seria, więc... nie mogę dodać nic innego, jak tylko jedno zdanie. Idźcie i czytajcie! 

Ola


02 listopada

"Ściana sekretów. Wiem, kto go zabił" Tana French - recenzja

"Ściana sekretów. Wiem, kto go zabił" Tana French - recenzja
Tytuł: "Ściana sekretów. Wiem, kto go zabił"
Autor: Tana French
Gatunek: kryminał
Liczba stron: 608
Wydawnictwo: Albatros 


Książka Tany French to nie tylko kryminał, ale również psychologiczny przewodnik po umysłach nastolatek będących w okresie dojrzewania psychicznego, emocjonalnego, fizycznego. 
Główni bohaterowie to detektyw Stephen Moran i detektyw Antoinette Conway, którzy próbują rozwiązać sprawę zabójstwa Chrisa, uczącego się w szkole dla chłopców. Wśród postaci poznajemy również uczennice żeńskiej szkoły Świętej Kildy pod Dublinem. Jest to grupka dwóch rywalizujących ze sobą zespołów dziewcząt. Jeden to banda Joanne Heffernan. Drugim obozem rządzi Julia Harte. Do drugiej grupy należy m.in. Holly Mackey, która przynosi detektywowi kartkę z tablicy sekretów z napisem wyciętym z gazety "Wiem, kto go zabił" i prosi o pomoc w rozwiązaniu tej tajemnicy. Detektywi poruszają się w świecie nastolatek, który okazuje się być zamkniętym kręgiem, do którego nie każdy jest wpuszczany, a jeżeli już jest, to na ich prawach i tylko pod ich kontrolą. Uczennice okazują się być bardzo przebiegłe i złośliwe, ale z drugiej strony kruche i bardzo naiwne...
Książka może się spodobać młodzieży, która może podczas lektury odkryć swoje własne relacje i sytuacje ze swojego życia w grupie rówieśników. Może także być przewodnikiem dla dorosłych, który pokaże im, jak silne są relacje rówieśników oraz jak wielką rolę odgrywają dorośli w życiu swoich dzieci. To, co mnie spodobało się najbardziej, to fakt, że autorka dostrzegła i ukazała, jak ważne są relacje rówieśnicze oraz dorosłych z dziećmi i jak powinno się rozmawiać z nastolatkami. Polecam gorąco!

Kasia


Copyright © 2016 Za półką z książkami... , Blogger