30 marca

"Tuzin zajęcy na 12 miesięcy" Tomasz Duszyński, Monika Łukasik-Duszyńska - recenzja

"Tuzin zajęcy na 12 miesięcy" Tomasz Duszyński, Monika Łukasik-Duszyńska - recenzja
Tytuł: "Tuzin zajęcy na 12 miesięcy"
Autorzy: Tomasz Duszyński, Monika Łukasik-Duszyńska
Ilustracje: Ludwika Micińska
Gatunek: literatura dziecięca
Liczba stron: 28
Wydawnictwo: PaperBack



Bajecznie kolorowa książeczka o zajączkach z pewnością zachęci dzieci do poznania kolejnych miesięcy. Krótkie wierszyki zawierają sporo informacji, które można wykorzystać podczas rozmów z dzieckiem na tematy związane z rokiem kalendarzowym, porami roku czy nawet przysłowiami, bo i one zostały wplecione w wersy. Tematów do wyboru jest bez liku: w którym miesiącu są wakacje, kiedy wypada Wielkanoc, a kiedy Gwiazdka, w którym miesiącu robimy przetwory na zimę, a w którym wracamy do szkoły? Jak należy się ubierać w październiku, aby nie zachorować? Czym mama leczy zajączka z przeziębienia? To tylko część pytań, na które znajdziemy odpowiedź w tej cienkiej, a tak bogatej w treści książeczce. Polecam wszystkim nie tylko do czytania, ale także do oglądania przepięknych, zabawnych ilustracji, a nawet do uczenia się z dziećmi na pamięć wybranych fragmentów.

Zoja


30 marca

"Legendy polskie" Tomasz Duszyński, Monika Łukasik - Duszyńska - recenzja

"Legendy polskie" Tomasz Duszyński, Monika Łukasik - Duszyńska - recenzja
Tytuł: "Legendy polskie"
Autorzy: Tomasz Duszyński, Monika Łukasik - Duszyńska
Autor ilustracji: Artur Gulewicz
Gatunek: literatura dziecięca
Liczba stron: 32
Wydawnictwo: PaperBack



Cienka, kwadratowa książeczka z uśmiechniętym przebiegle diabłem na okładce zawiera trzy wierszowane, mało znane legendy z Dolnego Śląska: "Diabelska kręgielnia", "Legenda o strzale" oraz "Rów i skrzat". Pierwsza historia opowiada o Hansie von Czirn z Gromnika. Pewnego dnia odwiedził go diabeł i zaproponował układ, na który Hans przystał. Żył dostatnio i mógł mieć wszystko, czego zapragnął pod warunkiem, że uniesie kamień pozostawiony mu przez biesa. Kamień z każdym kolejnym życzeniem stawał się jednak coraz cięższy, a Hansowi z wiekiem ubywało siły i coraz trudniej było mu dźwigać ciężar. Wtedy znów pojawił się diabeł i zaprosił Hansa do piekła... Co zrobił nasz bohater? Czy podążył za diabłem czy wyratował się z opresji? W "Legendzie o strzale" poznajemy Annę, która pragnęła być łuczniczką, ale jako kobieta miała utrudnioną drogę do spełnienia swoich marzeń. Co wymyśliła, by jednak nauczyć się łucznictwa i czy była w tym dobra? Trzecia legenda to historia parobka Antka, który uratowawszy córkę pana od niechybnej śmierci zakochał się w niej. Ojcu uratowanej Haneczki nie spodobała się jednak miłość między jego córką a zwykłym chłopem i postawił Antkowi pewien warunek. Chłopak musiał w jedną noc wykopać bardzo głęboki i szeroki rów. Jeśli tego dokona, pan puści go wolno. Czy mu się to udało? 
Legendy napisane wierszem są łatwe do zapamiętania i można je wykorzystać z powodzeniem np. w kółku teatralnym. Całości dopełniają piękne, kolorowe ilustracje autorstwa Artura Gulewicza. 

Zoja


30 marca

"Chłopcy. Największa z przygód" Jakub Ćwiek - recenzja

"Chłopcy. Największa z przygód" Jakub Ćwiek - recenzja
Tytuł: "Chłopcy. Największa z przygód"
Autor: Jakub Ćwiek
Gatunek: fantastyka
Liczba stron: 395
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Seria: Zagubieni chłopcy, tom 4


Książka Jakuba Ćwieka "Chłopcy. Największa z przygód" to czwarta i ostatnia część serii o przygodach Dzwoneczka i jej chłopców. Kruszyna, Kędzior i Milczek wiodą zwyczajne życie, które Luby (a tak naprawdę Cień Piotrusia Pana) zaaplikował im po podaniu łez. Cała ich przeszłość i dorastanie razem pod opieką mamy Dzwoneczka zostały wymazane. Stalówka pomaga Lubemu, gdyż jego pamięć również została pozbawiona wspomnień. Bliźniacy zaś funkcjonują jako złodzieje napadający na banki. Mama Dzwoneczek przygląda się temu wszystkiemu i szuka pomocy dla swoich chłopców. Nie zapominajmy o Piotrusiu Panie, który pod kierunkiem Lubego zbiera siły, aby zemścić się na Dzwoneczku i chłopcach w końcowej rozgrywce. Jak potoczą się losy chłopców? Czy jeszcze zostaną rodziną, jak za dawnych czasów? Czy Piotruś Pan odniesie końcowy sukces czy poniesie sromotną porażkę? Ta część jest najbardziej dynamiczna i akcja goni akcję, więc czytelnik nie ma czasu na nudę. 
Polecam tę powieść jako zwieńczenie serii o chłopcach, którzy dorośli, ale nigdy nie przestali być dziećmi i bangarang, i kukuryku! Nie wiesz, co to bangarang i kukuryku? Przeczytaj, a na pewno się uśmiechniesz, wymawiając te dwa słowa po lekturze. 
Cała seria przeznaczona jest raczej dla starszych czytelników, autor nie stroni bowiem od mocnych słów i sytuacji z serii tych "po 22.00" :-)

Kasia


24 marca

Życzenia świąteczne :-)

Życzenia świąteczne :-)

Jako bonus świąteczny dorzucamy link do filmiku, z którego dowiecie się, jak w prosty sposób zrobić piękne, kolorowe pisanki!

22 marca

"Dziwny przypadek papierowego Yody" Tom Angleberger - recenzja

"Dziwny przypadek papierowego Yody" Tom Angleberger - recenzja
Tytuł: "Dziwny przypadek papierowego Yody"
Autor: Tom Angleberger
Opracowanie graficzne: Melissa Arnst
Gatunek: literatura młodzieżowa
Liczba stron: 149
Wydawnictwo: Media Rodzina


,,Zasadnicze pytanie brzmi: czy papierowy Yoda jest prawdziwy?” Tymi właśnie słowami rozpoczyna się małe śledztwo Tommy’ego. Chłopak chodzi do szóstej klasy gimnazjum McQuarriego. Ma swoją grupkę znajomych, z którymi między innymi jada lunch. Są nimi Harvey, Kellan i, niestety, Dwight – ekscentryczny rówieśnik Tommy’ego, uznawany za szkolnego dziwaka, który umie świetnie składać origami.
Pewnego dnia Dwight pojawia się w szkole z papierową figurką mistrza Yody. Niesamowite moce pacynki ujawnione zostają podczas szkolnej dyskoteki, gdy papierowy jedi ratuje Tommy’ego przed pewną kompromitacją. Właśnie wtedy chłopak postanawia rozpocząć śledztwo mające na celu odkrycie, czy papierowy Yoda jest prawdziwy. Razem z Harvey’em zakłada archiwum, w którym zapisują wszystkie sytuacje związane z mądrością Yody, a potem razem je komentują.
Książka nie jest długa, ale za to bardzo wciągająca. Przy większości opisanych sytuacji można się nieźle uśmiać. Polecam ją dosłownie każdemu!


Mąka


21 marca

"Labirynt na ciebie poluje" Rainer Wekwerth - recenzja

"Labirynt na ciebie poluje" Rainer Wekwerth - recenzja
Tytuł: "Labirynt na ciebie poluje"
Autor: Rainer Wekwerth
Gatunek: fantastyka
Liczba stron: 408
Wydawnictwo: Grupa Wydawnicza Foksal, YA!
Seria: Labirynt, tom 2



Powieść Rainera Wekwertha "Labirynt na ciebie poluje" to druga część trylogii. Bohaterami jest pięcioro młodych ludzi: Jenna, Jeb, Mary, Misza, Leon. Jest to powieść fantastyczna z elementami przygodowymi oraz wątkiem miłosnym. W tym tomie akcja rozgrywa się w labiryncie, a następnie w Los Angeles ogarniętym chaosem, aby zakończyć przejście przez bramę w wodach oceanu. Bohaterowie przechodzą przez kolejne bramy, których za każdym razem jest o jedną mniej, dlatego jedna z osób musi "odejść" z tego świata. A co to oznacza, dowiecie się czytając.
Między Jebem a Jenną oraz Leonem i Mary rodzi się uczucie, które w innych okolicznościach na pewno mogłoby przetrwać, ale tutaj, no cóż, to nie jest zwykły świat, a oni są dręczeni koszmarami przeszłości, każde z nich "zostawiło" w normalnym świecie swoje rodziny, dotkliwie doświadczone przez los. 
W Los Angeles Leon rozpoznaje swoich przyjaciół z gangu ulicznego, ale czy to pozwoli mu przeżyć i ochronić ukochaną Mary? Przekonaj się podczas lektury! 
Autor pokazuje nam co jest ważne, czy człowiek może żyć sam, do czego jesteśmy zdolni w chwilach najtrudniejszych dla nas i czy własne życie można poświęcić dla drugiej osoby. Książka bardzo ciekawa, wciągająca, ale dla osób cierpliwych. 

Kasia

  

19 marca

"Drżenie" Maggie Stiefvater - recenzja

"Drżenie" Maggie Stiefvater - recenzja
Tytuł: "Drżenie"
Autor: Maggie Stiefvater
Gatunek: fantastyka, paranormal romance
Liczba stron: 459
Wydawnictwo: Grupa Wydawnicza Foksal, YA! Cykl: Wilkołaki z Mercy Falls (tom 1)

Z racji że "Drżenie" jest dla mnie dość szczególną książką, opowiem wam krótką historię. Miała ona miejsce w maju 2011r. - wtedy jeszcze ten miesiąc nie napawał mnie strachem przed maturą i, zupełnie zrelaksowana, dość często przeglądałam oferty internetowych księgarni. Podczas jednej z takich sesji ujrzałam pozycję niezwykłą. Moją uwagę najpierw zwróciły szkarłatne litery i równie czerwony parasol, oba te elementy kontrastowały z
przepięknym zimowym krajobrazem oraz... wilkiem w samym centrum tej okładki. Tyle wystarczyło, by skraść moje serce. Wiem, wiem, nie powinno się oceniać książki w ten sposób, ale ona po prostu miała w sobie to coś, co sprawiło, że zapragnęłam ją nie tylko przeczytać, ale i mieć. W ten oto sposób od pięciu lat na mojej półce dumnie prezentuje się wielokrotnie już czytane i nieco sfatygowane "Drżenie". To głównie dzięki niemu zaczęłam czytać książki z gatunku paranormal romance, pokochałam fantasy i zaczęłam pisać swoje teksty. Było również jedną z pierwszych książek w mojej domowej biblioteczce, ale pisałam już o tym wszystkim w mojej poprzedniej recenzji jaką był "Król Kruków", tej samej autorki. Tam również opowiedziałam co nieco o samej pisarce, która jest równie niezwykła, co jej dzieła. Podsumowując, "Drżenie" jest dla mnie bardzo znaczącą pozycją, dlatego też z tak wielkim niepokojem zabierałam się do jego ponownej lektury po kilku długich latach przerwy. Byłam pełna obaw, że moja opinia o nim się zmieni - jestem przecież nieco starsza i inaczej patrzę na świat niż te pięć lat temu. Nie chciałam zniszczyć pięknych wspomnień z nim związanych. Wystarczyło mi jednak spojrzeć na pierwsze słowa utworu, aby cały niepokój gdzieś się ulotnił...

"Pamiętam, jak leżałam na śniegu. Mały czerwony pulsujący życiem punkt, marznący i otoczony przez wilki."

Każdy, kto kiedykolwiek pisał chociażby wypracowanie zadane mu na pracą domową, wie że pierwsze zdanie jest najważniejsze. Musi być ono na tyle intrygujące, aby zachęcić czytelnika, ale i na tyle prosto skonstruowane, aby go nie przestraszyć. Takie właśnie dla mnie jest rozpoczęcie "Drżenia" - tajemnicze, banalne w swej konstrukcji, ale zarazem wzbudzające zachwyt. Oczywiście każde kolejne zdanie jest coraz bardziej magnetyczne, dzięki czemu podczas lektury traci się poczucie czasu i pragnie się jedynie jednego - więcej twórczości pani Stiefvater.
Cykl o wilkołakach z Mercy Falls, którego pierwszym tomem jest "Drżenie", opowiada historię Grace i Sama. Zwykłej dziewczyny zaatakowanej w dzieciństwie przez wilki oraz zmiennokształtnego chłopaka, wilka, który ją wtedy uratował. Kiedy ci dwoje się spotykają, natychmiast rodzi się między nimi niezwykła więź. Zmuszeni są jednak walczyć o prawo do miłości i przebywania ze sobą, bowiem Sam przemienia się w wilka wraz z nadejściem pierwszych mrozów. Jest późna jesień, temperatura drastycznie spada, a ten rok jest najprawdopodobniej ostatnim dla Sama, który nigdy więcej nie wróci już do ludzkiej postaci...

"Byłem nieokiełznany i poskromiony, rozdarty na strzępy i po raz pierwszy kompletny, zachłyśnięty byciem wszystkim tym jednocześnie."

Zapewne powiecie, że wiele było już książek o podobnie banalnej tematyce. Chłopak, dziewczyna, miłość, wilkołaki, przeciwności losu... To samo co w niemal każdej książce fantasy dla młodzieży, czyż nie? Nie. Jednak nie. Moim zdaniem cały urok "Drżenia" leży w jego prostocie. Przy tej książce nie wolno myśleć, a przynajmniej nie zbyt wiele, nie można również kwestionować nieistotnych na tle całości szczegółów. Wystarczy czytać, przesuwać wzrokiem po kartach pełnych liter i... znaleźć się w ich wnętrzu. Z początku próbowałam podejść do lektury poważnie, logicznie i z rozsądkiem, lecz szybko uświadomiłam sobie, że psuje to cały nastrój i dałam się ponieść. To naprawdę magiczne, jak autorka włada słowem. Jej książki nigdy nie są "banalne". Poruszają zaskakująco wiele tematów, takich jak prawdziwa przyjaźń, tolerancja, więzi rodzinne, potrzeba akceptacji wśród rówieśników czy rodziny. A wracając do tej "nienowości" tematu, to faktycznie, macie rację, wiele jest obecnie na rynku podobnych pozycji. Jedynym co mogę powiedzieć jest to, iż "Drżenie" jest tylko jedno. Nie zapominajmy również, iż w oryginale "Drżenie", czyli "Shvier" miało swoją premierę w 2009r., nie jest więc to żadna wydawnicza nowość.

"Dotąd wierzyłam, ze jestem kompletnym obrazem. Jednak Sam odkrył, że tworzę układankę, rozebrał mnie na części, a potem złożył na nowo. Byłam w pełni świadoma każdej, najmniejszej nawet emocji, a wszystkie idealnie do siebie pasowały."

Dokładnie taka jest powieść Maggie Stiefvater. Kompletna, dopracowana, przemyślana i skonstruowana tak, aby wszystko do siebie pasowało - nawet najdrobniejsze szczegóły. W każdej pozycji, którą ostatnio czytałam, brakowało mi realistycznych postaci, więzi między nimi, prostych wyjaśnień, dlaczego są tacy, jacy są. Bohaterowie w "Drżeniu" wykreowani są w bardzo indywidualny sposób. Każdy z nich ma swoje unikalne cechy, historię i zachowania. Sam styl autorki jest niesamowicie plastyczny, prosty, a zarazem piękny. Czytając książkę kolejny już raz wciąż rozkoszowałam się każdym przeczytanym słowem. Najchętniej powracałabym po dwakroć do każdego zdania czy kartki, mimo iż utwór liczy sobie ponad czterysta stron.
Uważam, że "Drżenie" jest powieścią ponadczasową. Trudno mi uwierzyć, że mimo upływu lat wciąż jestem w nim równie zakochana, co kiedyś. A jeżeli ta recenzja nie przekonuje Was do przeczytania go, to chyba nie mam nic więcej do dodania.

Edelline



15 marca

"Chłopcy. Zguba" Jakub Ćwiek - recenzja

"Chłopcy. Zguba" Jakub Ćwiek - recenzja
Tytuł: "Chłopcy. Zguba"
Autor: Jakub Ćwiek
Gatunek: fantastyka
Liczba stron: 352

Wydawnictwo: Sine Qua Non
Seria: Zagubieni chłopcy, tom 3



Powieść Jakuba Ćwieka "Chłopcy. Zguba" to trzecia część cyklu opowiadań fantastyczno-przygodowych. Głównymi bohaterami są: mama - Dzwoneczek, Luby - cień oraz chłopcy mamy - Dzwoneczka: Stalówka, Paragon, Kędzior, Bliźniacy oraz Piotruś Pan.
Ta część zaczyna się od wypadku mamy - Dzwoneczka, która wraca z Barcelony do domu na swoim motorze. Na światłach zostaje potrącona przez samochód i wpada pod vana. Po pół roku budzi się ze śpiączki w szpitalu, we Wrocławiu. Nic, co pamięta, się nie zgadza, przy łóżku nie ma żadnego z jej chłopców, za to jest Luby, który jest jej wrogiem i podstępem wydarł jej udziały w lunaparku. I który teraz twierdzi, że są sobie bliscy i zabiera ją do Nibylandii, ale tam również nic nie jest takie, jak pamięta Dzwoneczek. Wszyscy nazywają ją Matyldą. Osoby, które rozpoznaje, okazują się nie tymi sprzed wypadku. O co w tym wszystkim chodzi? No cóż, może zwariowała, a może to ktoś chce, aby tak myślała? 
Ktoś, kto przeczytał dwa pierwsze tomy cyklu będzie kompletnie zaskoczony, a ktoś, kto nie czytał, powinien w tym momencie po nie sięgnąć. Pojawia się bowiem Piotruś Pan, zapowiadany od pierwszej części. Można powiedzieć, że ma "mocne" wejście. Odnajdujemy również chłopców Dzwoneczka, ale czy to jeszcze jej chłopcy? Pomocny okazuje się Pan Proper, który jest ostatnią nadzieją Dzwoneczka. Ale o tym, co wydarzyło się później, musicie przeczytać sami. Czy jest nadzieja dla mamy - Dzwoneczka i jej chłopców? Ta część to zupełny "odlot" w porównaniu z wcześniejszymi tomami. Skosztujcie i powiedzcie, czy Wam się podobało?!
Lektura przeznaczona jest dla starszych czytelników.

Kasia


14 marca

"Sekretne symbole w sztuce. 70 mandali rozwijających naszą osobowość" Tamara Michałowska - recenzja

"Sekretne symbole w sztuce. 70 mandali rozwijających naszą osobowość" Tamara Michałowska - recenzja
Tytuł: "Sekretne symbole w sztuce. 70 mandali rozwijających naszą osobowość"
Autor: Tamara Michałowska
Gatunek: Poradnik, przewodnik po sztuce
Liczba stron: 105
Wydawnictwo: Siedmioróg

Książka Tamary Michałowskiej to niezwykły album do arteterapii. Jego oryginalność polega na tym, że każdy może go tworzyć kolorystycznie, wypełniając szablony barwami. W książce jest siedemdziesiąt mandali zainspirowanych dziełami największych artystów, które możemy ozdobić tak, jak sami zechcemy. Dlatego więc wolumin ten ma duże znaczenie terapeutyczne i relaksacyjne. Kolorując obrazy poszukujemy piękna, harmonii, estetyki – czyli tego, co w psychologii pomaga zwalczać stres, kłopoty i zmęczenie. Autorka zadbała również o to, abyśmy mogli zrozumieć sens i symbolikę przedstawionych obrazów. Książka podzielona jest na trzy części: Sztuka buddyjska: jak przedstawiać niewidzialne; Symbolika sztuki chrześcijańskiej w średniowieczu i Kwiaty w malarstwie flamandzkim. Symbolika.
W pierwszej autorka przedstawia nam cechy sztuki buddyjskiej i znaczenie wybranych symboli i kolorów. Rysunki zamieszczone przy tej części stają się przez to bardziej dla nas zrozumiałe i czytelne. Ale musimy bardzo uważać, gdyż nawet odcienie kolorów mają w tej dziedzinie ogromne znaczenie. Następna część albumu poświęcona jest sztuce chrześcijańskiej średniowiecznej. Autorka w celu zrozumienia symboliki tej sztuki odsyła nas do Biblii, ale również udziela szczegółowych objaśnień symboli przedstawionych na dołączonych rycinach. W ostatniej części Tamara Michałowska charakteryzuje malarstwo flamandzkie i szczegółowo zapoznaje nas z jego symboliką. Nie przypuszczałam wcześniej, że symboli tych jest tak dużo. Praktycznie każdy kwiat czy owad ma jakieś ukryte znaczenie.
Całość uzupełniają umieszczone na końcu albumu objaśnienia i charakterystyki zamieszczonych mandali wraz z jej kolorowym zdjęciem. Więc, jeżeli nie zapoznamy się dokładnie z symboliką naszych rycin, to możemy zdać się na prezentację autora. Polecam gorąco, zwłaszcza miłośnikom sztuki sakralnej.

Elka



10 marca

"Terapia antystresowa poprzez sztukę. 101 mandali i dzieł sztuki oczyszczających i wzmacniających naszą psychikę" Katarzyna Alonso - recenzja

"Terapia antystresowa poprzez sztukę. 101 mandali i dzieł sztuki oczyszczających i wzmacniających naszą psychikę" Katarzyna Alonso - recenzja
Tytuł: "Terapia antystresowa poprzez sztukę. 101 mandali i dzieł sztuki oczyszczających i wzmacniających naszą psychikę"
Autor: Katarzyna Alonso
Gatunek: poradniki, psychologia
Liczba stron: 98
Wydawnictwo: Siedmioróg

Ta szczególna książka zainteresowała mnie swoją piękną okładką. Na ciemnym, czarnym tle znajduje się barwna mandala symbolizująca dzień i noc. Książka oprócz wielu informacji i objaśnień zawiera 101 mandali i dzieł sztuki, które możemy sami pokolorować tak, jak chcemy. Podzielona jest na tematyczne rozdziały, do których dobrane są najbardziej charakterystyczne dla danego tematu rysunki. Autorka w krótki, ale bardzo interesujący sposób opisuje nam sztukę sakralną Tybetu. Przedstawia jej symbolikę i elementy graficzne mandali.
Następnie zaznajamia nas ze sztuką starożytnego Egiptu, która dzięki swej oryginalności wywarła wpływ na twórczość innych cywilizacji. Objaśnia nam symbolikę kolorów – jakże inną od naszej. W rozdziale tym, oprócz przykładów malarstwa egipskiego, są zilustrowane bardzo wyrafinowane przedmioty zdobnicze.
Kolejny rozdział książki dotyczy dywanów perskich, których pierwsze egzemplarze tkano ponad dwa tysiące lat temu. Produkowały je koczownicze plemiona, strzegąc tajników swej techniki tkackiej. 
Potem autorka przybliża nam sztukę islamu, której cechą jest bogate i wielobarwne zdobnictwo. Wyjaśnia skąd wziął się termin arabeska i skąd się wzięło zamiłowanie do pokrywania ornamentem całej dekorowanej powierzchni.
Z następnego rozdziału Witraże katedralne dowiadujemy się, że tworzenie witraży to sztuka operowania światłem i kolorem. Najwspanialsze dzieła przedstawicieli tej dziedziny to rozety, które najczęściej spotykamy w katedrach we Francji i Wielkiej Brytanii.
W przedostatnim rozdziale autorka opowiada o sztuce markieterii, czyli zdobnictwie mebli i przedmiotów, dołączając tak jak w poprzednich rozdziałach odpowiednio dobrane szablony do kolorowania.
Ostatnia część poświęcona jest malarstwu secesyjnemu, które czerpało inspirację ze sztuki celtyckiej i japońskiej. Katarzyna Alonso proponuje nam do kolorowania prace A. Muchy i G. Klimta. Ciekawi mnie, jak będą wyglądały w innych zestawach kolorystyki niż oryginały.
Książkę zamyka indeks zamieszczonych w niej dzieł, przeznaczonych do kolorowania. Specjalnie użyto w niej białego papieru o szczególnej strukturze odpowiedniej do malowania kredkami, pisakami i farbami akrylowymi.
Praca z tą niezwykłą książką dostarczy nam niewątpliwie dobrej zabawy, ale też nas odpręży, zrelaksuje i wprawi w pozytywny nastrój – Polecam.


Elka


08 marca

"Syn" Lois Lowry - recenzja

"Syn" Lois Lowry - recenzja
Tytuł: "Syn"
Autor: Lois Lowry
Gatunek: fantastyka
Wydawnictwo: Galeria Książki
Liczba stron: 387
Seria: Dawca




Ostatni tom cyklu autorstwa Lois Lowry, zapoczątkowanego "Dawcą". Każda książka tej autorki, jaką do tej pory miałam przyjemność przeczytać, wywierała na mnie ogromne wrażenie. Pełna nadziei sięgnęłam po "Syna", oczekując niesamowitego zwieńczenia serii. Nie zawiodłam się ani trochę. Książka jest podzielona na trzy części. W dwóch z nich przeważa historia Klary. Dziewczyna urodziła się w tej samej społeczności, co Jonasz, bohater "Dawcy", a na ceremonii przydziału została wybrana na rodzicielkę. Siłą odebrano jej dziecko, lecz zamiast uczucia dobrze wypełnionego zadania odczuwała nieznaną w społeczności tęsknotę. Klara potajemnie odwiedzała syna i marzyła, by był z nią, lecz to było niemożliwe. Po ucieczce Jonasza z Gabim - synem Klary - ona również opuszcza społeczność, żyjąc z amnezją w małej wiosce do czasu, gdy wspomnienia wracają, a ona wyrusza, by odnaleźć swoje dziecko. Przed Klarą trudna droga pełna walki o przetrwanie i poświęcenia. 
Zdradziłam sporo, lecz nie na tyle, by komukolwiek odebrać przyjemność czytania. Nadmienię jeszcze, że w powieści pojawiają się znani nam już z poprzednich tomów serii bohaterowie: Kira, Jonasz i Gabi. Najbardziej emocjonujący jest ostateczny pojedynek dobra ze złem. 
Lois Lowry napisała tę serię w sposób pochłaniający czytelnika bez reszty, sugestywny, ukazujący odwieczną walkę dobra ze złem, życie i śmierć, pokusy ludzkie. Do tego wyśmienicie wykreowany świat oraz żywe postacie. Jest to seria, do której wrócę po latach, by jeszcze raz ją przeżyć i zrozumieć. Myślę, że jest to jedna z moich ulubionych serii. Polecam z całego serca mniej doświadczonym czytelnikom jako przygodę i tym bardziej doświadczonym, którzy dostrzegą głębsze znaczenie tej historii.

Julia


07 marca

"Chłopcy. Bangarang" Jakub Ćwiek - recenzja

"Chłopcy. Bangarang" Jakub Ćwiek - recenzja
Tytuł: "Chłopcy. Bangarang"
Autor: Jakub Ćwiek
Gatunek: fantastyka
Liczba stron: 304
Wydawnictwo: Sine Qua Non
seria: Zagubieni chłopcy, tom 2


Powieść Jakuba Ćwieka "Chłopcy. Bangarang" to druga część przygód chłopców pod wodzą mamy Dzwoneczka. Akcja toczy się w Polsce, w opuszczonym lunaparku. Do wesołego miasteczka zjeżdżają byli wychowankowie, między innymi Castor ze swoją grupą oraz Kościej. Aby nie zdradzać zbyt wiele, przybliżę Wam trochę postać Kościeja. To dwudziestoczterolatek, który trafił do mamy Dzwoneczka po tym, jak w wieku 14 lat zabił w obronie matki faceta i wylądował w poprawczaku. Uprawiał ekstremalnie niebezpieczne akrobacje na motorze. Teraz jeździ na Ukrainie, ale co roku pojawiał się na "zjeździe". Podczas spotkania dochodzi do niesamowitej bójki między byłymi "Chłopcami" z Nibylandii (tak jest nazywane to miejsce przez jej byłych i obecnych mieszkańców). W bójce brały udział dwa obozy: ludzie Castora i Pabla z gośćmi w kamizelkach Battlesnaków kontra chłopcy zamieszkujący obecnie lunapark z grupą Kościeja. Cała ta bójka to w języku chłopców Bangarang. Wszystko to dzieje się pod nieobecność Dzwoneczka, która jedzie do Warszawy, aby uzyskać kredyt na kupno lunaparku i jego remont. Pomaga jej były wychowanek, Paragon. Cała ekipa chłopców na motorach wybiera się do Wrocławia na zlot fanów komiksów, tzw. "MakaBryczek", ale o tym, co się tam wydarzyło, musicie przeczytać już sami. Wśród mieszkańców Nibylandii pojawia się nowy chłopiec, Kubuś, który wszystkich zaskoczy. 
Jak potoczą się losy dużych chłopców i Dzwoneczka? Koniecznie przeczytajcie kolejny tom "Zagubionych chłopców"! Książka jest na pograniczu fantazji, gdyż powodnie, jak w I części, pojawia się wątek Piotrusia Pana i Cienia, ale nie myślcie,. że to bajka dla dzieci. To tylko nadaje niesamowitego charakteru całej opowieści. Pierwszy tom bardzo mi się podobał, a drugi to jego "wybuchowa" kontynuacja z ekstremalnym zakończeniem. Czekam na kolejną i nie ukrywam, że jest to raczej, między innymi ze względu na dosadny język, seria dla młodzieży 18+. Polecam, czyta się błyskawicznie.

Kasia
   

03 marca

"Tu i teraz" Ann Brashares - recenzja

"Tu i teraz" Ann Brashares - recenzja
Tytuł: "Tu i teraz"
Autor: Ann Brashares
Gatunek: fantastyka
Liczba stron: 239


Jest to powieść fantastyczna. Akcja toczy się w czasach współczesnych, ale ma ścisły związek z przyszłością. Bohaterowie to zarówno ludzie z teraźniejszości, jak i imigranci z przyszłości, którym udało się przetrwać zarazę. Przeniesienie w czasie wiąże się z wieloma surowymi zasadami, których muszą przestrzegać. Mają one na celu zapobiegnięcie tragedii w przyszłości. Jednak główni bohaterowie: dziewczyna z przyszłości Prenna i chłopak z teraźniejszości Ethan odkrywają prawdę, jaka kryje się za pełną inwigilacją. 
Akcja książki jest zwarta i trzyma w napięciu. Co chwilę pojawiają się nowe wątki, zmieniające bieg rzeczy. Nie zabrakło też tematu miłosnego, który urozmaica lekturę. 
Choć nie przepadam za powieściami fantastycznymi, to gorąco polecam tę książkę. Pokazała mi, że ten rodzaj literatury też może być interesujący i wciągający. Być może powodem jest to, że fabuła wydała mi się naprawdę bardzo prawdopodobna i realistyczna...

KaHa 


01 marca

"Radio Armageddon" Jakub Żulczyk - recenzja

"Radio Armageddon" Jakub Żulczyk - recenzja
Tytuł: "Radio Armageddon"

Autor: Jakub Żulczyk
Gatunek: literatura piękna, proza polska
Liczba stron: 544
Wydawnictwo: Świat Książki 


„Armageddon” to właściwe słowo

Powiem szczerze, ta książka jest dziwna.
Nie wiem, czy "Radio Armageddon" to jedna z tych lektur, do których trzeba dorosnąć, czy może jedynie prowokacja, która, szczerze powiedziawszy, jakoś specjalnie mną nie wstrząsnęła. Już od pierwszych stron książki wiedziałam, że łatwo nie będzie. Opisów jest dużo. Za dużo, autor sili się na wymyślanie coraz to dziwniejszych, bardziej obrzydliwych lub „prowokujących” porównań i metafor, które aż zgrzytają w zębach i są momentami (nie zawsze, bo bez niektórych ta książka nie byłaby dobrą książką) całkowicie zbędne. Gdyby wywalić część tych „smaczków”, to książka pewnie straciłaby jakieś 100 stron i uwierzcie mi, wyszłoby jej to na dobre. Ktoś może się ze mną nie zgodzić, obstając przy tezie, że to właśnie takie fragmenty nadają książce charakteru... Cóż, może i tak jest, ale wcale nie zmienia to faktu, że do mnie taki styl zwyczajnie nie trafia.
Ale przejdźmy do fabuły.
Akcja książki skupia się wokół czwórki nastolatków: Nadziei, Gnata, Cypriana i Szymona. Każda z tych osób jest inna i na swój sposób niepowtarzalna. Początkowo tworzą oni całkiem zgraną grupę. Postanawiają założyć zespół punk rockowy o nazwie „Radio Armageddon”. Liderem grupy jest Cyprian, który pewnego dnia pojawia się w szkole, do której uczęszczają pozostali bohaterowie, i już właściwie pierwszego dnia znajduje z nimi wspólny język. Historie, jakie budują jego wizerunek, sprawiają, że chłopak staje się dla wszystkich bardzo interesującą postacią. Cypriana można podsumować właściwie jednym słowem: buntownik. Nie może on znieść panujących obecnie porządków oraz prezentowanych przez młodych ludzi postaw, więc założenie zespołu wydaje się świetnym pomysłem, by za jego sprawą wpływać na masy.
Kariera grupy kończy się w momencie, gdy Cyprian nieoczekiwanie znika.
Po przeczytaniu książki byłam pełna tak sprzecznych emocji, że nie wiedziałam, jak przelać je na papier. Bo z jednej strony, lektura nie jest zła, jakiś tam głęboko zakopany przekaz posiada, ale ci wszyscy bohaterowie... Chcąc nie chcąc, zdecydowałam się zapoznać się z opiniami innych recenzentów i wtedy uderzył we mnie chór głosów mówiący, że książka jest niemożliwie prawdziwa. No... nie do końca. Bo może i rzeczywiście wielu z nas, podobnie jak postacie w powieści, ma problem z odnalezieniem się w otaczającym nas świecie. Nie chcemy poddać się rutynie i żyć według scenariuszy proponowanych nam przez społeczeństwo. Myślę, że autor próbował przedstawić nam coś na kształt walki o możliwość samodzielnego kierowania swoją egzystencją i odchodzenia od utartych norm, ale zrobił to w taki sposób, że absolutnie nie odnajduję w książce cienia realizmu. Pełna jest ona bowiem wzorców, których brakuje w MOIM świecie. Bardzo dobrze pamiętam czasy, gdy sama byłam młodsza i uczęszczałam do liceum. Było to... no, ze dwa lata temu. I kiedy tak chodziłam sobie do szkoły średniej, to różnych ludzi spotykałam i z różnymi dziwnymi sytuacjami niejednokrotnie miałam styczność, ale i tak, czytając książki takie jak „Radio Armageddon”, zaczynam się zastanawiać, czy ja aby nie byłam chowana przez rodziców i innych opiekunów pod niewidzialnym kloszem? Czy tacy ludzie, jak ci opisywani w lekturze, naprawdę istnieją? Czy są to jedynie mocno przerysowane wyobrażenia i stereotypy o współczesnej zbuntowanej młodzieży, która kierowana jest przez najniższe instynkty wpisane w biologię człowieka.
Kilka razy podczas czytania „Radia” przypominały mi się fragmenty „Skowytu” Ginsberga. Pewnie dlatego, że Allen też specjalnie nie przebierał w słowach pisząc swoje wiersze. I, mimo że dzieła bitników, generalnie uważa się za pełne patologii i wyolbrzymień, to i tak wydają mi się bardziej realne i prawdziwe (choć nierzadko powstawały w szale narkotycznych uniesień) niż obecnie recenzowana przeze mnie lektura.
Tyle ode mnie, resztę zostawiam innym odbiorcom.


Thea



Copyright © 2016 Za półką z książkami... , Blogger