17 grudnia

"Miasto cieni" Ransom Riggs - recenzja

"Miasto cieni" Ransom Riggs - recenzja
Autor: Ransom Riggs
Tytuł: "Miasto cieni"
Liczba stron:
Wydawnictwo: Media Rodzina
 

Sięgnięcie po "Miasto Cieni" jest oczywiste dla każdego, kto czytał pierwszą książkę o przygodach Jacoba Portmana i osobliwych dzieci. Jeśli nie czytałeś jeszcze "Osobliwego Domu Pani Peregrine", to gorąco zachęcam do nadrobienia zaległości podczas świąt!

Kontynuacja "Osobliwego Domu Pani Peregrine" wprowadza nas jeszcze bardziej w świat osobliwców. Poznajemy więcej sekretów dotyczących ich świata, a nawet życia dziadka Portmana. Jacob, który o swoim darze wie od niedawna i dopiero odkrywa swoją osobliwość, zostaje postawiony przed wyborem: wrócić do rodziny i przez resztę życia żyć w strachu, lub zostać w świecie, którego jeszcze dobrze nie poznał, w świecie który jest śmiertelnie niebezpieczny, ale jednocześnie dający szansę na bycie u boku swojej miłości. Nasi bohaterowie wyruszają na ratunek pani Peregrine, a po opuszczeniu wyspy zostają wciągnięci w wir II wojny światowej i od tej pory ich zagrożeniem są nie tylko głucholce, ale i liczne naloty na miasta. Rozpoczyna się walka z czasem, albowiem dzieci dowiadują się o szczególnie trudnej sytuacji pani Peregrine. Okazuje się, że pomóc ich dyrektorce może tylko inna ymbrynka, a ostatnia, zdolna udzielić pomocy, znajduje się w Londynie. Dzieci postanawiają, mając tylko niejasne wskazówki, wyruszyć na podbój angielskiej stolicy. Czy im się uda? Szanse są znikome.
Częste zwroty akcji i fabuła owiana serią tajemnic sprawia, że czytelnik nie może oderwać się od książki. Sama przyłapałam się na długich rozmyśleniach na temat fotografii, które znowu odegrały dużą rolę w odbiorze lektury. Każdy kolejny rozdział niesie więcej niespodzianek, a samo zakończenie... sami się przekonacie! Od katakumb po zwierzęce menażerie: tego wszystkiego możecie spodziewać się po "Mieście Cieni"!

Martyna


16 grudnia

"Przecież Cię znam" Beata Ostrowicka - recenzja

"Przecież Cię znam" Beata Ostrowicka - recenzja
Autor: Beata Ostrowicka
Tytuł: Przecież Cię znam
Liczba stron: 298
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia

Seria z kropką

 
„Normalna kochająca się rodzina. Beztroska codzienność. Idealny chłopak. Laura chciałaby móc powiedzieć to o swoim życiu, ale nie może…Pewnie dlatego wciąż gdzieś pędzi. Musi przecież pomóc Monice, siostrze, która bardzo wcześnie zaszła w ciążę i samotnie wychowuje dziecko. I pani Wandzie, starszej kobiecie, u której dorabia sobie matka. Do tego Laura trzy razy w tygodniu udziela korepetycji. Powinna też spotykać się z ojcem, na co zwykle nie ma ochoty, bo nie może znieść jego najnowszej „miłości”. Dziewczyna tęskni za dawnymi czasami, choć przed nikim, nawet samą sobą, by się do tego nie przyznała. Na szczęście ma Szarą, na którą zawsze może liczyć. I Błażeja, który, mimo że jest dla niej najbliższą osobą na świecie, nigdy nie będzie jej chłopakiem…” [źródło: okładka]

Czytając opis książki można by pomyśleć, że to banalna tematyka. Nic nadzwyczajnego. Nudne życie nastolatki i jej nastoletnie problemy. Miłość, przyjaźń i rodzina - trzy tematy, z których każda nastolatka potrafi zrobić problem. Ale czytając „Przecież Cię znam” rozczarowałam się bardzo pozytywnie. Owszem, jest to banalna tematyka, zwykłe szare życie młodej Polki i jej zwyczajne szare problemy, ale jakże to życie i problemy bohaterki są bliskie memu sercu. Podczas lektury mogłam uśmiechnąć się czytając o pomysłach Laury, ba nawet czasem zaśmiać się w głos, a czasem robiło mi się przykro, że mimo jej dobrych chęci wszystko zwraca się przeciwko niej. Czytałam tę książkę z prawdziwą przyjemnością i, mimo że nie ma super „happy endu”, intryg, zdrad oraz problemów nie do rozwiązania, nie mogłam oderwać się od lektury. Dlaczego?

Laura to sympatyczna osiemnastolatka, która ma bardzo dobre serce. Dziewczyna przyjaźni się z chłopakiem o imieniu Błażej, który jest dla niej wsparciem w życiu. Ponadto Laura ma jeszcze dwie przyjaciółki: Anię i Dominikę. Dziewczyny różnią się znacznie charakterami. Ania jest osobą opanowaną, współczującą innym, spokojną. Dominika natomiast to dziewczyna wybuchowa, ekscentryczna, a nawet wulgarna. Obie jednak zajmują ważne miejsce w sercu Laury.
Czytając książkę możemy poznać również rodzinę Laury: mamę, tatę i siostrę Monikę. Ta ostatnia ma bardzo wyrazisty charakter, cały czas miałam wrażenie, że z premedytacją wykorzystuje Laurę, dopiero pod koniec lektury okazało się, że... nie, nie zdradzę, musicie sami przeczytać :-)
Jeśli chodzi o rodziców, to sprawa jest prosta. Rodzice po rozwodzie, czyli mama dobra, tata zły. Ale czy tak było w przypadku rodziców Laury?

Zachęcam wszystkich do lektury. Książkę czyta się przyjemnie. Ostrzegam jednak, że fani kryminałów oraz romansów nie znajdą w niej nic dla siebie. Ale czy nie warto poczytać czasem o zwykłym życiu, o decyzjach podejmowanych przez kogoś innego, o sytuacjach z którymi my sami mamy często do czynienia, o przyjaźni damsko - damskiej oraz damsko - męskiej, o relacjach dzieci i rodziców w rozbitych rodzinach? Ponadto książka została napisana prostym językiem, co sprawia, że czyta się ją szybko. I na koniec dodam, że warto czasem zastanowić się dwa razy, zanim powiemy komuś bliskiemu „przecież Cię znam”, bo często bywa tak, że znamy kogoś od wielu lat, a może tylko tak nam się wydaje, że go znamy? Czy człowiek może poznać do końca drugiego człowieka? Mamę, tatę, przyjaciół? Przeczytajcie - warto!!!

Ana

 

11 grudnia

„Nocny śpiew ptaka” Kjell Eriksson - recenzja

„Nocny śpiew ptaka” Kjell Eriksson - recenzja
Tytuł: „Nocny śpiew ptaka”
Autor: Kjell Eriksson
Liczba stron: 351
Wydawnictwo: AMBER


Sięgnęłam po tę książkę z powodu tytułu oraz tematyki, która dla mnie zdecydowanie jest ciekawa. Opis książki znajdujący się na okładce też miał na mnie swój wpływ. Tak, jak podejrzewałam, książka jest nietuzinkowa. Książka ta to kryminał, a że autorem jest Szwed, nazwy i imiona są trudne w wymowie.
Akcja toczy się prawdopodobnie w Szwecji i skupia się na odkryciu tajemnicy śmierci chłopaka, znalezionego martwego w dość nietypowych okolicznościach. W trakcie lektury możemy zgłębiać emocje i uczucia towarzyszące poszczególnym bohaterom, choć moim zdaniem uczuć tych jest bardzo mało. Czytając miałam wrażenie, że autor wyprał treść z wszystkich emocji. Owszem, było napisane co bohater czuł w danej chwili, jednak bez wdawania się w szczegóły. Żadnego wprowadzenia czy czegoś, co pomogłoby czytelnikowi lepiej rozumieć sferę emocjonalną postaci. Oczywiście to nie jest tak, że ta książka nie wzbudza żadnych emocji, bo wtedy autor nie dostałby za nią nagrody dla Najlepszej Powieści Roku Szwedzkiej Akademii Literatury Kryminalnej. Znajdują się tu fragmenty, przy których można (czasami nawet trzeba!) się uśmiechnąć. Dialogi między postaciami też są ciekawe. Bardzo spodobał mi się pomysł na pisanie na początku rozdziału dat i godzin, w czasie których toczy się akcja powieści. Pomysł na pogrubienie czcionki pierwszego zdania rozdziału lub po małym przeskoku w czasie uważam za zbędny. Ma się wrażenie, że to zdanie jest ważne dla książki, a koniec końców nie wnosi nic istotnego. 

Pomimo tych drobnych wad warto przeczytać tę książkę. Poleciłabym ją osobom lubiącym kryminały. Zachęcam do przeczytania wszystkich, którzy nie zrażą się tym, że akcja rozkręca się dość powoli.

Nicola


10 grudnia

"Północ i Południe" Elizabeth Gaskell - recenzja

"Północ i Południe" Elizabeth Gaskell - recenzja
Tytuł: "Północ i Południe"
Autor: Elizabeth Gaskell
Liczba stron: 576
Wydawnictwo: Świat Książki



Choć wybrałam do recenzji tę książkę sama, nie była to dla mnie łatwa lektura. Spodziewałam się trochę innego klimatu, ale okazało się, że czytanie o XIX-wiecznej Anglii trochę mnie nudzi. Mimo to jednak trafiłam w treści również na takie fragmenty, które mi się podobały. 
Elizabeth Gaskell opisuje w swojej powieści między innymi życie Margaret Halle, która wraz z ojcem przenosi się z pięknego Helston na Południu do nieciekawego i zaniedbanego Milton na Północy. Ojciec dziewczyny był pastorem, jednak postanowił zmienić swoje życie i wystąpił z Kościoła. Ta decyzja pociągnęła za sobą przeprowadzkę. Margaret było trudno odnaleźć się w nowym miejscu, w mieście, które wydawało jej się brudne i tak inne od tego, które kochała i gdzie żyło jej się do tej pory tak dobrze. Z czasem jednak poznawała Milton i jego koloryt, a także zawierała nowe znajomości. Zauważyła też problemy, z którymi borykali się mieszkańcy miasteczka. 
W takiej powieści, obok tematów społeczno-obyczajowych, nie mogło zabraknąć również wątku miłosnego. W życiu Margaret pojawił się bowiem przystojny właściciel fabryki, John Thornton. Chociaż pochodzą oni z różnych światów i żądzą nimi różne emocje, ich znajomość powoli się rozwija i krystalizuje. Nie jest to wątek dominujący, a wręcz przeciwnie - delikatny i bez kipiących emocji. 
Podczas lektury bywały fragmenty, które mnie znudziły, ale i takie, które bardzo mnie zainteresowały. 
Książkę tę polecam osobom, które lubią czytać o życiu, codzienności, emocjach i kontaktach międzyludzkich. 

Kasia

10 grudnia

"Miłość jest jak toskański deser" E. Flumeri, G. Giacometti - recenzja

"Miłość jest jak toskański deser" E. Flumeri, G. Giacometti - recenzja
Tytuł: "Miłość jest jak toskański deser"
Autor: Elizabetta Flumeri, Gabriella Giacometti
Liczba stron: 320
Wydawnictwo: AMBER


Pasmo nieszczęść, które spadło na Margheritę jednego dnia zmotywowało ją do dalszego działania.
To nic, że nie dostała pracy, którą miała już nagraną. Wystarczyło tylko ładnie się uśmiechać i okazywać entuzjazm dla produktów. Ale to nie w stylu Meg. Jak można kazać ludziom kupować produkty, do których sami nie jesteśmy przekonani…
Zdrada męża po pięciu latach małżeństwa nie doprowadziła jej do szału. Wręcz przeciwnie… upiekła swoją ulubioną tartę ze śliwkami i sławne risotto ze szparagami. Na deser zamiast pieczonych jabłek z bezą podała mężowi… wypowiedzenie najmu mieszkania. Czy coś gorszego może się jeszcze przytrafić w ciągu jednego dnia?
Spakowana Margherita wyjeżdża w swoje rodzinne strony. Urocze miasteczko Roccofitta położone w Toskanii. Jak zakochany w niej od lat Matteo zareaguje na jej powrót? Czy tym razem zdobędzie jej serce?
U boku ojca, hazardzisty, przeżyje chwile grozy, walcząc o rodzinny dom i kawiarnię, którą kiedyś prowadziła jej matka. Czy bank zabierze ich wspólny majątek jako zastaw długów ojca?
A co z hobby, które utrzymuje Margheritę przy życiu… pieczenie i gotowanie, w które wkłada tyle serca. Czy swoją miłością do gotowania kobieta stopi lodowate serce tajemniczego Nicoli … ? 

Beta 


09 grudnia

"Komandos" Richard Marcinko, John Weisman - recenzja

"Komandos" Richard Marcinko, John Weisman - recenzja
Tytuł: Komandos
Autor: Richard Marcinko, John Weisman
Liczba stron: 496
Wydawnictwo: Znak


Książka ,,Komandos” to  fantastyczna i wciągająca biografia jednego z najsłynniejszych wojaków Ameryki!
Mimo, że czytałem ją już 4 razy, wciąż i wciąż mnie fascynuje.

!SPOILER ALERT!

"Komandos" to książka opisująca życie Dicka Marcinki, "świra" z marynarki, który razem ze swoim kolegą wciągał makaron spaghetti nosem.
"Mea culpa, mea culpa, mea maxima pier****** CULPA!" - tak właśnie wyraża się Marcinko o stworzeniu najbardziej elitarnego zespołu armii amerykańskiej wszechczasów – SEAL Team Six.
Kontrowersyjny, nieprzebierający w metodach, taki, co to nastąpi na odcisk po to, aby jego żołnierze byli najlepiej wyszkoleni i zawsze gotowi do działania, z najlepszym wyposażeniem, jakie tylko jest dostępne.
Sam Dick Marcinko, nim utworzył tę elitę elit, należał do jednego - z dwóch działających w czasie wojny wietnamskiej - oddziału SEAL (nawiasem mówiąc SEAL to akronim od słów SE – sea, A – air, L – land, bo to właśnie były tereny działań ,,SEALsów”.

!KONIEC SPOILERU!

Chciałbyś zostać SEALsem?
Aby nim zostać musisz przejść przez mordercze treningi, m.in. BUD/S – Bastic Underwater Demolition / SEAL.
Mógłbym go opisywać tu przez baaardzo długi czas, ale po co? Mimo że wiem o nim prawie wszystko, to powstało już wiele filmów, książek, różnych dokumentów w tym temacie, więc nie musze się nad nim rozwodzić.
Jedynym wartym wspomnienia elementem jest Hell Week!
Najgorsze 5 dni, jakie musi przejść każdy SEAL. Ciągły trening fizyczny przez 5 dni bez przerw na spanie, potrzeby fizjologiczne i inne ,,zachcianki”. Pożywienie co równe 5 godzin i ciągłe ćwiczenia. Kto z Was podjąłby się tego wyzwania?
Książkę polecam przede wszystkim tym, którzy lubią akcję i wojsko. Dostaje ona ode mnie 10/10, a Wy jak ją oceniacie?

Karol


09 grudnia

"Snajper" Howard E. Wasdin, Stephen Templin - recenzja

"Snajper" Howard E. Wasdin, Stephen Templin - recenzja
Tytuł: Snajper
Autor: Howard E. Wasdin, Stephen Templin
Liczba stron: 448
Wydawnictwo: Znak


Książka ,,Snajper” to kolejna biografia wojskowego, którą recenzuję.
Poczynając od krótkiego opisania jej, napiszę, że jest ona kolejną książką, którą można czytać i czytać...
Nie jest ona zbyt długa, jak na tak efektowną biografię. Chociaż z drugiej strony... Czy prawie 500 stron to dużo czy mało?

!SPOILER ALERT!

Howard E. Wasdin był jednym z najlepszych snajperów w oddziałach SEAL, liczne akcje w Afganistanie oraz kilka tajnych misji czyni go idealnym żołnierzem, a raczej operatorem - bo właśnie takiej nazwy na członków oddziałów w SEAL się używa. Był jednym z nielicznych ,,wybrańców”, jak ich określają niektórzy w wojsku, ponieważ dostał się do SEAL Team Six – najtajniejszego kiedyś oddziału specjalnego na świecie. To właśnie oni zabili w 2011 roku najgroźniejszego terrorystę świata – Osamę Bin Ladena. Operacja ta została nazwana ,,Neptune Spear”, czyli ,,Włócznia Neptuna”.
W książce jest właśnie fragment o tym, jak przebiegała ta akcja, opisywana z perspektywy jednego z operatorów, którzy brali w niej udział.
Ciekawe jest to, jak nazwali Howarda jego koledzy po incydencie na pewnym, przejmowanym przez jego oddział SEAL, statku – Pan Gaśnica. Nie będę wam robił takiego spoileru, więc musicie sami się dowiedzieć, dlaczego mu przyznali taką ksywkę.

!KONIEC SPOILERU!

,,Snajpera” polecam przede wszystkim osobom, które interesują się militariami, wojskiem, ale także ciekawymi biografiami.
Biografia Howarda E. Wasdina pod tytułem ,,Snajper. Opowieść komandosa SEAL Team Six” dostaje ode mnie ocenę 10/10, ponieważ nie brakuje w niej niczego. Jest humor, wartka akcja, nowoczesne technologie i inne ciekawe rzeczy, jeśli chcesz wiedzieć jakie – przeczytaj ,,Snajpera”!

Karol


09 grudnia

"Na skraju jutra" Hiroshi Sakurazaka - recenzja

"Na skraju jutra" Hiroshi Sakurazaka - recenzja
Tytuł: Na skraju jutra
Autor: Hiroshi Sakurazaka
Liczba stron: 280


Książka ,,Na skraju jutra” to tzw. przygodówka opowiadająca o robotach, kosmitach itp. sprawach, więc nie trafiła do końca we wszystkie me gusta.
Dla wielbicieli kina wspomnę, że w 2014 roku powstał film pod tym samym tytułem, będący ekranizacją książki.

!SPOILER ALERT!

Główny bohater to jeden z wielu setek żołnierzy japońskiej armii kombinezonowej. Została ona powołana ze względu na nacierające na Ziemię chordy cyborgów z innej planety, nazywane w książce Mimami, a w filmie Mimikami, co jest bardzo ciekawym posunięciem. Są to z pozoru zwykłe "ufiaki”, ale wyglądają jak rozepchane żaby z super grubym pancerzem, któremu dopiero kaliber 50 mm daje radę. Mają cztery odnóża, na których się poruszają, ich dodatkową bronią są wrzeciona wystrzeliwane przez niektóre z nich. Są one w stanie przebić praktycznie cały pancerz.
Kiryu, jak wielu żołnierzy, jest nowym rekrutem japońskiej armii. Jutro ma się rozpocząć jego pierwsza bitwa. Wszystko było w porządku do momentu, aż został on zraniony przez mima, przez co ,,zaopiekowała” się nim przez chwilę Stalowa Suka, zadając mu pytanie dla otuchy ,,Czy w Japonii po zjedzonym posiłku w restauracji dostaje się zieloną herbatę za darmo?” Gdy zaatakowały ich mimy, Rita, bo tak miała na imię Stalowa Suka, zaczęła bronić siebie i Kiryu. Widząc to młody rekrut ruszył jej na pomoc i zaatakował mima, który wydawał mu się "wyjątkowy". Niestety w starciu stracił rękę i poległ... Lecz stało się coś, o czym nikt (wg Kiryu) nie miał pojęcia. Chłopak obudził się rano w swoim łóżku polowym. Po każdej śmierci znów i znów budził się w łóżku, nie mogąc znaleźć rozwiązania swojego problemu.

!KONIEC SPOILERU!

Był to fragment książki zinterpretowany przeze mnie. Jeśli chcesz wiedzieć, co było dalej i o co właściwie chodzi z tym ciągłym umieraniem bohatera, nie wahaj się, idź do naszej biblioteki i wypożycz ,,Na skraju jutra”. Książka Hiroshiego Sakurazaki dostaje ode mnie ocenę 8/10! A wy, jak byście ją ocenili? Przeczytajcie i napiszcie swoje zdanie.

Karol

 

09 grudnia

"Płomień anioła" L.A. Weatherly - recenzja

"Płomień anioła" L.A. Weatherly - recenzja
Tytuł: Płomień Anioła
Autor: L.A. Weatherly
Liczba stron: 508
Wydawnictwo: Świat Książki
Cykl: Trylogia Anioła, tom 2


"Płomień Anioła" to druga z trzech części cyklu autorstwa Lee A. Weatherl. Pierwszy tom bardzo mi się spodobał, dlatego czym prędzej sięgnęłam po kolejny, by poznać dalsze losy bohaterów. 

W kontynuacji "Anioła" autorka zaskoczyła mnie tym, że Willow nie jest jedynym półaniołem na Ziemi. To, według mnie, dodało fabule rumieńców!

Po nieudanej próbie powstrzymania przed przybyciem na ziemię drugiej fali aniołów Willow i Alex muszą uciekać do Meksyku. Alex w nowym miejscu chce stworzyć obóz szkoleniowy dla przyszłych Zabójców Aniołów. Na miejscu spotykają starą znajomą Alexa, Karę i jej oddział tropicieli aniołów. Kara nie ufa Willow, ale mimo wszystko dzieli się ze swoim znajomym i jego dziewczyną informacją o przybyciu na Ziemię tajemniczej Rady Serafinów, która ma składać się z dwunastu najważniejszych aniołów. Młodzi ludzie mają nadzieję, że zabijając ową radę pozbędą się też aniołów znajdujących się na Ziemi i świat odzyska równowagę. Podczas trwania szkolenia nowych ZA, które według planu prowadzi Alex, pojawia się tajemniczy Seb, który od dawna poszukuje Willow. Okazuje się, że on również jest półaniołem...

W przeciwieństwie do poprzedniej części ta książka przez cały czas trzyma w napięciu. Pojawiają się w niej niespodziewane zwroty akcji. Nie zabraknie też wątku miłosnego. Język powieści jest prosty i przyjazny czytelnikowi. Polecam tę lekturę! Nie mogę już doczekać się ostatniej części trylogii. 

Ksenia 


08 grudnia

"Herbata z jaśminem" Agnieszka Gil - recenzja

"Herbata z jaśminem" Agnieszka Gil - recenzja
Tytuł: Herbata z jaśminem
Autor: Agnieszka Gil
Stron: 384
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia

„Herbata z jaśminem” przedstawia historię Martyny Kruk, potocznie nazywanej przez wszystkich Kurą. Dziewczyna jest uczennicą drugiej klasy liceum, mieszka we Wrocławiu i stroni od jakichkolwiek kontaktów międzyludzkich. Jest zamknięta w sobie, z pozoru obojętna na wszystko, co dzieje się wokół, a swoje prawdziwe uczucia skrywa pod idealną wręcz maską. W końcu kto by chciał obcować z córką alkoholika? Martyna właściwie z nikim nie rozmawia o sytuacji panującej w jej domu. Szczera potrafi być jedynie w stosunku do Kornelii - swojej starej przyjaciółki. Jednak zmiana szkoły wnosi w jej życie więcej zamieszania, niżby chciała. Przede wszystkim, pojawiają się na zabój zakochany w niej Grzesiek, dziwny chłopak w czarnym prochowcu oraz ponad dwudziestoletni Maciek. Dziewczyna musi zdecydować, któremu z nich zaufa i podaruje coś więcej, niż zwykłą przyjaźń.

Sam pomysł autorki nie jest w żadnym wypadku wybitny czy chociażby oryginalny. Na polskim rynku mamy wiele podobnych książek o młodości i dojrzewaniu - ten temat jest równie popularny, co bułki w piekarni, jednak niestety trudno trafić na prawdziwe dzieło w tym gatunku. „Herbata z jaśminem” nie jest niczym przełomowym. Główna bohaterka powieści wzbudziła we mnie co najmniej niechęć, gdyż potrafiła jedynie ranić innych, a obiecujące, acz niedokończone, wątki pozostawiły po sobie irytujący niedosyt. Jedynym plusem książki są wątki humorystyczne, które wnoszą odrobinę światła na jej karty.

Jak dla mnie, autorka zbytnio się nie popisała. Powieść jest nudna, akcja, jeżeli w końcu się pojawia, to trwa zbyt krótko, by zaspokoić moje oczekiwania. Tak naprawdę „Herbata z jaśminem” to głównie opisy, które poprzedzają kolejne opisy. Może to charakterystyczne dla tego typu literatury, nie wiem, ale z pewnością nie przypadło mi to do gustu.
Czy polecam? Tak, jeżeli ktoś jest niewymagającym czytelnikiem i lubuje się w tym gatunku literackim.

Edelline


04 grudnia

Grudniowe cztery bajery

Grudniowe cztery bajery
Tym razem postanowiłam zaprezentować Wam wśród czterech bajerów dwie książki z tych trochę "chłopakowych". Przecież chłopaki też czytają, prawda? ;-)



"Barca. Życie, pasja, ludzie" - historia jednego z najbardziej znanych klubów sportowych.

"Raul. Sekrety legendy" - biografia sportowca, którego fani piłki nożnej z pewnością świetnie znają. Czy jednak wiedzą o nim wszystko?

"Mara Dyer. Tajemnica" -  horror? Sensacja? Kryminał? Romans? A może wszystkiego po trochu? Tytułowa Mara budzi się w szpitalu, a w głowie ma pustkę... Przyznacie, że intrygujące, co? ;-)

"Monument. Wściekły wiatr" - trzeci tom fantastycznej trylogii pełnej akcji, niebezpieczeństw i walki o przetrwanie po tsunami, które spustoszyło Ziemię i zdziesiątkowało ludzkość (wszystkie trzy tomy znajdziecie w naszej bibliotece).

Zapraszamy po lektury! :-)

02 grudnia

"Czarne miasto" Boris Akunin - recenzja

"Czarne miasto" Boris Akunin - recenzja
Tytuł: "Czarne miasto"
Autor: Boris Akunin
Liczba stron: 424
Wydawnistwo: Świat Książki
cykl z Erastem Fandorinem, tom 14


Książka „Czarne miasto” to swego rodzaju powieść kryminalno-sensacyjna z bardzo intrygującą postacią Erasta Pietrowicza Fandorina. Postać ta to po trosze Sherlock Holmes, po trosze James Bond.

Historia zaczyna się w Jałcie, gdzie główny bohater spotyka się z tajemniczym osobnikiem, „Odyseuszem”, a następnie splot wydarzeń kieruje go do Baku, gdzie ponownie ich drogi krzyżują się. „Odyseusz” staje na czele rewolucji pod pseudonimem „Dzięcioł”, zaś Fandorin próbuje go zdemaskować i unieszkodliwić. Główny bohater przeżywa również rozterki małżeńskie z żoną Klarą, która jest aktorką i gra główną rolę w filmie kręconym w Baku. Pojawia się także wątek miłosny Fandorina z bogatą właścicielką szybów naftowych, Saadat. Nasz bohater musi ratować Rosję przed rewolucją, której następstwem może być wybuch I wojny światowej oraz swoją żonę, która zostaje porwana przez zakochanego młodego naftowca Dżabara. Jakby tego było mało, piękna Saadat również ma kłopoty, gdyż zostaje uprowadzony jej sześcioletni syn i to Fandorin jest jej ostatnią deską ratunku. Co z tego wyniknie i jak nasz Bond sobie z tym poradzi? Proszę przeczytać książkę, z wszystko się wyjaśni... no, może prawie wszystko!

Kasia 

 
Copyright © 2016 Za półką z książkami... , Blogger