31 października

"Niepoliczalne" Karen Gregory - recenzja

"Niepoliczalne" Karen Gregory - recenzja
Tytuł: "Niepoliczalne"
Autor: Karen Gregory
Gatunek: literatura młodzieżowa, powieść obyczajowa
Ilość stron: 304
Wydawnictwo : Jaguar 


W swojej debiutanckiej powieści Karen Gregory opisuje losy Heddy, którą często osoby wtajemniczone w jej życiorys nazywają "zawodową anorektyczką". W wyniku choroby siedemnastoletnia dziewczyna po przejściach ma kota na punkcie liczb i liczenia, do czego po części nawiązuje tytuł książki. Dosłownie zaś tytuł dotyczy uczucia dziewczyny do jej córki Rose; miłości, która jest niepoliczalna, do czego nawiązuje przesłanie i zarazem ostatnie słowa książki: "Tego, co najważniejsze, nie da się policzyć".

Mania rachowania rozpoczyna się u Heddy od zajęć matematyki w collegu, na które rzadko uczęszcza, przez notoryczne ważenie się i zapisywanie swojej wagi w specjalnie przeznaczonym do tego zeszycie, aż do chwili, kiedy robi testy ciążowe zlecone przez Felicity, jej terapeutkę, która się nią zajmuje do osiągnięcia pełnoletności. Wówczas wychodzi na jaw prawda, że testy są pozytywne, a więc Hedda zaszła w ciążę. Od tej chwili życie głównej bohaterki stopniowo zmienia się, a w drodze do wyzdrowienia dziewczyna przekonuje się, że nie jest ono usłane różami. Właściwie, przez jej zaburzenia odżywiania, które personifikuje i nadaje im imię “Nia”, cierpi najbardziej, o czym przekonuje się z czasem.

Podczas jej przygody z pokonywaniem anoreksji i samej siebie poznaje wiele osób, m.in.: Joannę - pracownicę pomocy społecznej; Molly – rówieśniczkę i zapaloną saksofonistkę; Laurel – dziewczynę z ośrodka, o której sylwetkę jest zazdrosna; Robina - chłopaka z sąsiedztwa, którego pokochała; Jade - przyjaciółkę Robina, która kochała go bez wzajemności oraz wiele innych ciekawych postaci.

Moim zdaniem historia Heddy, dziewczyny zmagającej się z trudnościami macierzyństwa, które w połączeniu z Nią są syzyfową wręcz pracą, uświadamia nam, że życie jest pełne przeszkód, które jesteśmy w stanie pokonać, tylko potrzebujemy do tego odpowiedniej motywacji i pomocy ze strony innych. Sądzę więc, że warto sięgnąć po tę książkę, niezależnie od wieku, choć momentami w tekście pojawia się tzw. „łacina podwórkowa”, ale to naprawdę bardzo rzadko i tylko po to, by podkreślić emocje zawarte w opisywanej sytuacji. Na dłuższą metę jednak nie odczuwa się jakiejkolwiek wulgarności, lecz wręcz przeciwnie – z każdą kolejną stroną czytelnik zaczyna współczuć Heddy i zastanawiać się nad własnym życiem, co może okazać się bardzo pouczające. Osobiście polecam tę książkę ze względu na jej niesamowity styl, przemawiający do odbiorcy i nieraz rozśmieszający do łez, a momentami przekazujący ważne prawdy życiowe.

Nie byłabym sobą, gdybym nie dodała, że występują w tej powieści fragmenty jakby wyrecytowane z "Gwiezdnych Wojen", które nadają jej unikalny humor, a także podsycają mój entuzjazm w kierunku tej książki i zarazem skłonią do przeczytania jej niejednego fana Gwiezdnej Sagi. 

Podsumowując, polecam tę skłaniającą do refleksji powieść każdemu, czy do dorosłemu, czy nastolatkowi, a nawet osobie starszej. Uważam bowiem, że dawkę doświadczeń życiowych, jakie oferuje ta lektura, powinien poznać każdy bez wyjątku, aby stać się lepszym dla otoczenia i dla samego siebie.

Agnieszka


31 października

"Pasażerka" Alexandra Bracken - recenzja

"Pasażerka" Alexandra Bracken - recenzja
Tytuł: "Pasażerka"
Autor: Alexandra Bracken
Gatunek: fantastyka
Liczba stron: 428
Wydawnictwo: Sine Qua Non


Czy kiedykolwiek zdarzyło się Wam przenieść do innych czasów, albo chociaż myśleliście o podróży w czasie?
Sądzę, że wiele osób choćby w dzieciństwie podróżowało w odległe wątki historii. Chłopcy byli superbohaterami, a dziewczyny księżniczkami z bajek. Niesamowite przeżycia. Dorastając, myśleliśmy (choć może nie wszyscy) co czeka nas w przyszłości. Może roboty, wieże satelitarne, kosmici... Nasza wyobraźnia była niewyobrażalnie duża, zresztą jest zapewne też i teraz, lecz nieco bardziej racjonalna.
Większość chłopców bawiła się zapewne w piratów i korsarzy, którzy pływali statkami po ogromnych falach, oczekując niesamowitych przygód. Przeniesiemy się zatem w tamte czasy...
Chcesz znaleźć się w XVIII wieku? Jeśli tak, to zapraszam.

...trzy...dwa...jeden... zaczynamy!

Etta Specer to jedna z głównych postaci książki. Wiedzie spokojne życie, lecz nie trwa to długo. Jak każda dziewczyna, ma swoje zamiłowania. Jej talentem, a zarazem częścią życia, były skrzypce. Żyjąc zwyczajnie, jak reszta społeczeństwa, powoli zaczyna tracić wszystko, zarówno swoje dotychczasowe życie, jak i to, co kochała. 
Nie wiedząc jak, przeniosła się w odległe czasy. Niczego nieświadoma, zatroskana dziewczyna poznała młodego człowieka. Był to Nicholas Carter, młody korsarz, związany kontraktem z rodziną Ironwoodów. Dotychczas nie brzmi to źle, ale być może rozwinęły się z tego niemałe kłopoty... Dowiecie się, kiedy sięgniecie po książkę!

Kto by pomyślał, że dziewczyna z Nowego Yorku znajdzie sie nagle w czasach pirackich? Oczywista bajka, jakżeby inaczej. Jednak czyste realia. 
Podczas podróży z Nicholasem czeka ją wiele przygód i niebezpieczeństw. Być może coś między dwójką ludzi zaiskrzy... Któż to wie?

Aby powrócić do dawnej rzeczywistości, dziewczyna musi odzyskać pewien przedmiot, który ma niebywałą moc... Dzięki niemu być może uda jej się wrócić tam, skąd przybyła.
Jednak czy uda jej się otrzymać To? Czy przetrwa rozłąkę z chłopakiem i wróci do dawnych stron? Trudne wybory zawsze niosą za sobą pewne konsekwencje. Jakąkolwiek byśmy drogę wybrali, zawsze pozostanie jakiś uszczerbek, przez co kiedyś będziemy żałować tej decyzji. Być może nasza bohaterka będzie szczęśliwa w tym miejscu, w którym będzie?
Niebywała historia, która daje dużo do myślenia. Stawia nas przed faktem rzeczywistym, jak i licznymi momentami fantastyki. Czytając tę książkę można momentami "odpłynąć" i dać się porwać nurtowi morza. 

Bardzo polecam książkę osobom z zamiłowaniem do fantastyki! Przeplatają się w niej momenty miłosne z wartką akcją, która porwie każdego. Cieszę się, że miałam okazję ją przeczytać i zrecenzować.

Klaudia


30 października

"Ania z Zielonego Wzgórza" L. M. Montgomery - recenzja

"Ania z Zielonego Wzgórza" L. M. Montgomery - recenzja
Tytuł: "Ania z Zielonego Wzgórza"
Autor: L. M. Montgomery
Gatunek: literatura dziecięca, literatura młodzieżowa
Liczba stron: 462
Wydawnictwo: Wilga
Seria: Klasyka światowej literatury, tom 2
Cykl: Ania z Zielonego Wzgórza, tom 1


W moje ręce trafiło, kolejne już, wydanie "Ani z Zielonego Wzgórza", książki znanej chyba na całym świecie od wielu lat. Mimo iż oryginał został wydany w 1908 roku, powieść ta wciąż zachwyca i zaciekawia kolejne pokolenia czytelników. Jej przesłanie jest absolutnie ponadczasowe i warte poznania. 

Ciekawe jest to, że Lucy Maud Montgomery zaczerpnęła pomysł na tę powieść z życia. Przeczytała artykuł w gazecie, opowiadający o małżeństwie, które pragnęło adoptować chłopca, a tymczasem przez pomyłkę oddano im dziewczynkę. Tak "powstała" Ania i jej świat, uzupełniony również o doświadczenia z dzieciństwa samej autorki. 

Ania Shirley to narwany rudzielec nienawidzący koloru swoich włosów, a do tego niepoprawna wprost marzycielka. Kiedy zjawia się na Wyspie Księcia Edwarda, Mateusz Cuthbert, jej przyszły opiekun, z konsternacją stwierdza, że z pewnością nie jest ona oczekiwanym chłopcem, a do tego nie zamykają jej się usta. Dla niego, człowieka cichego i spokojnego, rozgadana i energiczna dziewczynka była czymś niepojętym...

Pierwsze spotkanie Maryli - siostry Mateusza - z Anią również było wyjątkowe. Kobieta, tak samo zaskoczona jak wcześniej jej brat, początkowo zamierzała odesłać Anię. Dziewczynka nie przydałaby się przecież do pracy w gospodarstwie, a Mateusz potrzebował już pomocy. Jednak historia Ani bardzo ujęła Marylę i postanowiła ona zatrzymać dziewczynkę. Jedenastolatka nie posiadała się ze szczęścia, ale chyba jeszcze bardziej z decyzji siostry ucieszył się Mateusz, który już zdążył polubić tę małą trzpiotkę.

Powieść prezentuje przed czytelnikiem cały wachlarz przygód Ani. Jedno jest pewne, nikt się z nią nudzić nie może. Ufarbowane na zielono włosy, upicie przyjaciółki, obrażenie sąsiadki opiekunów, pani Linde, upadek z dachu czy rozbicie na głowie Gilberta tabliczki w szkole - to tylko niektóre z szalonych pomysłów bohaterki. Jeśli jeszcze nie poznaliście Ani, polecam gorąco tę historię oraz kolejne tomy serii. 

Wydawnictwo Wilga postarało się, by książkę czytało się szybko i wygodnie. Sprzyja temu dość duża czcionka i szeroka interlinia. Do tego na czytelnika czekają piękne ilustracje, prezentujące bohaterów. Dzięki temu można sobie ich łatwo wyobrazić. Okładka jest nietypowa, inna niż dotychczasowe, przedstawiające najczęściej główną bohaterkę. Tutaj wprawdzie nie mamy standardowego zdjęcia, ale za to są cienie postaci, a z całością komponuje się ładnie zabawna wklejka w trójwymiarowy wzór.

Kinga


29 października

"Najgorszy dyrektor na świecie" Marius Horn Molaug - recenzja

"Najgorszy dyrektor na świecie" Marius Horn Molaug - recenzja
Tytuł: "Najgorszy dyrektor na świecie"
Autor: Marius Horn Molaug
Ilustrował: Kristoffer Kjolberg
Tłumaczyła: Katarzyna Tunkiel
Gatunek: powieść dla dzieci 9-12
Liczba stron: 98 
Wydawnictwo: Media Rodzina

Ruben Berg pochodzi z Norwegii. To bystry chłopiec o bujnej wyobraźni i niesamowitym poczuciu humoru. Jak każdy 11- latek uczęszcza on do szkoły. Założę się jednak, że nie każda placówka posiada tak oryginalnego dyrektora. Ten łysiejący staruszek zdecydowanie budzi grozę wśród swoich uczniów. Jest apodyktyczny, znerwicowany, poza tym nienawidzi dzieci i chomików. Jest natomiast ogromnym fanem pływania, dlatego co roku organizuje Dzień Pływania, który dla Rubena jest jak sąd ostateczny. Ruben nienawidzi wody i jest przekonany, że woda nienawidzi jego nawet bardziej. Jak sam stwierdził, nawet cegła unosi się na wodzie podczas gdy on schodzi na dno. Niestety wielkimi krokami zbliża się coroczny Dzień Pływania, podczas którego każdy uczeń piątej klasy musi otrzymać odznakę pływacką. Zasady są proste. Wystarczy:

· przepłynąć 25 metrów bez oszukiwania,
· zanurkować na dno basenu,
· uratować dyrektora używając chwytu ratowniczego.

Aby zapobiec upokorzeniu i konieczności ratowania obleśnego dyrektora, Ruben wraz ze swoim przyjacielem Kentem robią wszystko, aby ten dzień się nie odbył. 

Uważam, że książka jest wprost idealna dla fanów Dziennika Cwaniaczka. Jej zdecydowanym plusem jest ciekawa narracja, komiczne ilustracje i duża czcionka, która ułatwia czytanie. Rodzaj humoru ukazany w tej książce bardzo przypadł mi do gustu. Myślę, że trafi on zarówno do młodszych i trochę starszych czytelników. Przede wszystkim nie jest nachalny, jest to głównie komizm sytuacyjny, dlatego nie trzeba się wysilać, aby go zrozumieć. Książka jest wprost idealna dla osób, które potrzebują zastrzyku prostego humoru i poprawienia swojego samopoczucia.

Kinga


26 października

"Rycerze" "Cztery śledztwa Sherlocka Holmesa" - recenzja

"Rycerze" "Cztery śledztwa Sherlocka Holmesa" - recenzja
Tytuł: "Rycerze"

Autor: CED
Gatunek: komiks paragrafowy
Liczba stron: 200
Wydawnictwo: FoxGames

Tytuł: "Cztery śledztwa Sherlocka Holmesa"
Autor: Shuky - Waltch - Novy
Gatunek: komiks paragrafowy
Liczba stron: 176
Wydawnictwo: FoxGames


Ostatnio do moich rąk trafiły dwa komiksy o tytułach: "Rycerze" i "Cztery śledztwa Sherlocka Holmesa".
Na początku myślałam, że to zwykłe komiksy, jednak wyobraźcie sobie, jakie było moje zaskoczenie, gdy zobaczyłam, że to ja decyduję o tym, co zrobi bohater oraz, posługując się jego spostrzeżeniami, rozwiązuję zagadki! Dowiedziałam się, że komisy tego rodzaju nazywa się paragrafowymi i od razu zaczęłam szukać innych komiksów tego typu. Na czym to wszystko polega? W skrócie, wybierasz postać występującą w komiksie i ruszasz jej śladami, kierując się numerami umieszczonymi przy poszczególnych rysunkach. To prawie jak gra komputerowa, ale bez komputera, bo podczas lektury zdobywasz różne przedmioty i decydujesz o ruchach swojej postaci.

"Rycerze" to komiks opowiadający o trzech braciach, którzy zmęczeni pracą na roli postanawiają zostać rycerzami. Mają za zadanie znaleźć schowane w królestwie bransoletki męstwa, jednak po drodze natykają się na wiele przeszkód. 

Czcionka jest bardzo przyjazna do czytania, a historia bardzo wciągająca. Czasem potrafi być też irytująca, gdy zginiesz po raz trzeci i musisz przechodzić przygodę od nowa.

Komiksy te testują naszą inteligencję i spryt, co czyni je tak fascynującymi. Bardzo spodobało mi się to, że można je czytać wielokrotnie i za każdym razem odkrywać coś nowego.

Kolejny komiks to opowieść o Sherlocku Holmesie. Pomimo iż uwielbiam detektywa, trudno było mi przebrnąć przez ten komiks. Czcionka nie była aż tak przyjemna do czytanie oraz brakowało mi wskazówek potrzebnych do rozwiązania zagadek, jednak gdy się przyzwyczaiłam, miałam dużo zabawy w byciu zarówno Holmesem, jak i Watsonem.  

Komiksy paragrafowe polecam wszystkim bez wyjątku. Zostawiam kilka zdjęć wnętrza książek, dla ciekawych. 





To była bardzo miła odmiana, spędzić popołudnie na czytaniu i rozwiązywaniu zagadek zamiast na graniu w gry komputerowe!

Kinga


26 października

"Wycieczka nad Bałtyk" Alice Pantermuller - recenzja

"Wycieczka nad Bałtyk" Alice Pantermuller - recenzja
Tytuł: "Wycieczka nad Bałtyk"
Autor: Alice Pantermuller
Gatunek: literatura dziecięca
Liczba stron: 160
Wydawnictwo: Jaguar
Seria: Pamiętnik Zuzy-Łobuzy, tom 8


Po książkę sięgnęłam, ponieważ chciałam dowiedzieć się jak potoczą się kolejne przygody Zuzy i jej bandy. Książka pisana jest tak jak cała seria - w formie pamiętnika, przeplatanego śmiesznymi rysunkami i dopiskami. Jest to książka przygodowa dla dziewcząt. Opowiada o niesamowitych pomysłach Zuzy i jej przyjaciółki Zośki.

Tym razem cała klasa VI wyjeżdża na wycieczkę nad morze. Oczywiście, nasze bohaterki przygotowują cały arsenał "broni" przeciwko bandzie TwarDzieli i Lemerkom, ale ostatecznie wykorzystują go przeciw Mózgowcom z klasy VIII. Nieoceniony w płataniu psikusów okazuje się, tak jak zawsze, flet Zuzy. A klasa VI wreszcie zaczyna się jednoczyć i współpracować ze sobą.

Autorka pisze zrozumiałym dla młodzieży językiem, a ilustratorka w ciekawy, komiksowy sposób uatrakcyjnia graficzną szatę książki.

Polecam tę serię nie tylko dziewczynom z klas IV-VI. Na pewno Zuza i jej niesamowite pomysły spodobają się też chłopcom.

Elka


24 października

"Dziesięć tysięcy słońc nad tobą" Claudia Gray - recenzja

"Dziesięć tysięcy słońc nad tobą" Claudia Gray - recenzja
Tytuł: "Dziesięć tysięcy słońc nad tobą"
Autor: Claudia Gray
Gatunek: science fiction
Liczba stron: 430
Wydawnictwo: Jaguar
Seria: Trylogia Firebirda, tom 2


Nie sądziłam, że drugi tom trylogii będzie równie ciekawy, jak pierwszy. Ile można mieć pomysłów, aby zadowolić czytelników?? Główna bohaterka Marquerite postanawia podjąć niezwykle niebezpieczną podróż, w inny wymiar, inny czas za pomocą Firebirda - wynalazku jej rodziców - by odnaleźć swojego ukochanego. Paul Markow postanowił samotnie udać się do innego wymiaru, aby ratować przyjaciela Theo i znaleźć dla niego lekarstwo, bez którego umrze. 

Wyprawa Paula skończyła się dla niego źle, ponieważ Wyatt Conley, aby pozyskać naszą bohaterkę do współpracy, rozszczepia duszę Paula na cztery kawałki, a każdy z nich znajduje się w innym świecie, innym wymiarze. Czy uda jej się poskładać te kawałki w jedną całość? Tyle przed nią wyzwań. Czy dokona rzeczy prawie niemożliwej?? Przygody w różnych światach ma naprawdę niesamowite. Wojna, porachunki mafijne, walka o władzę, bezwzględność, morderstwa. No i miłość, ta powoduje, że nasza bohaterka pokonuje kolejne przeszkody. Czasem jest bardzo niebezpiecznie, jednak nie rezygnuje ze względu na ukochanego.

Tak całkiem nie oszalałam na punkcie tej książki, ale zdarzało mi się czytać do późnych godzin nocnych, bo byłam ciekawa, co w kolejnym rozdziale zafunduje nam nasza Marquerite? Kim tym razem się okaże, w jakim czasie się znajdzie?

Ostatnie strony nie dały ostatecznej odpowiedzi, lecz zapowiedź kolejnych, pewnie równie niesamowitych, przygód. 

"Milion światów z Tobą" to ostatni tom trylogii, a ja mam nadzieję na dalsze wędrówki dzięki Firebirdowi.

Marta


24 października

"Tysiąc odłamków ciebie" Claudia Gray - recenzja

"Tysiąc odłamków ciebie" Claudia Gray - recenzja
Tytuł: "Tysiąc odłamków ciebie"
Autor: Claudia Gray
Gatunek: science fiction
Liczba stron: 351
Wydawnictwo: Jaguar
Seria: Trylogia Firebird, tom 1


Nie byłam do końca przekonana, że chcę tę książkę przeczytać. Zapowiedź z jednej strony mnie zachęciła, ale z drugiej wystraszyła. Nie przepadam za literaturą science fiction, a tu jakieś podróże międzywymiarowe, inne światy, Firebird, który sprawia, że można przenieść się w inny wymiar... Ale pomyślałam sobie, że może czas na jakieś nowe doznania, ciekawa fabuła, nowe pomysły. Ja, dość wytrawna czytelniczka różnych literatur, do tej pory unikająca fantastyki, dałam się skusić. Przesądziła ostatecznie świetna okładka i stało się. 

Książka od pierwszych stron zaciekawia. Główna bohaterka, Marquerita Caine, to córka naukowców - fizyków, którzy pracują nad tajemniczym przedmiotem, Firebirdem, pozwalającym podróżować nie tyle w przeszłość lub przyszłość, ale w inną rzeczywistość, w inny świat, w inną wersję swojej osoby. 

Właśnie w taką dziwną podróż wyrusza Marquerita, której ojciec zostaje zamordowany. Podejrzenie pada na młodego asystenta, Paula Markowa, który wykorzystując Firebirda przenosi się do innego wymiaru. Zemsta, zabicie Markowa, to cel naszej bohaterki. Pomaga jej w tym drugi asystent, Theo. 

Przenosimy się razem z nimi do Londynu, Moskwy carów i świata podwodnego. W każdym z tych wymiarów Marquerita musi poznać realia, rodzinę, tamtą rzeczywistość. Co ciekawe, cały czas zachowuje doskonałą pamięć, wie dlaczego tak się dzieje i jak to się stało. 

Czy jej się uda, czy podejrzenia okazały się słuszne?? Czy mordercą jest Paul?

Również istotny jest wątek miłosny, więc mamy romans z elementami fantastyki. 

Pomimo obaw książka spełniła moje oczekiwania. Polecam, a sama zabieram się za kolejny tom trylogii.

Marta


23 października

„Kapitan Majtas. Inwazja krwiożerczych klozetów” Dav Pilkey - recenzja

„Kapitan Majtas. Inwazja krwiożerczych klozetów” Dav Pilkey - recenzja
Tytuł: „Kapitan Majtas. Inwazja krwiożerczych klozetów”
Autor: Dav Pilkey
Gatunek: literatura dziecięca
Tłumaczenie: Piotr Jankowski
Liczba stron: 144
Wydawnictwo: Jaguar
Seria: Kapitan Majtas, tom 2

Ponownie spotykamy się z dwoma głównymi bohaterami (ponieważ jest to druga część serii o Kapitanie Majtasie),  Georgiem i Haroldem, mający jak zwykle mnóstwo głupich pomysłów, które realizują. W tym procederze próbuje im przeszkodzić groźny dyrektor Krupp, który jest także głównym bohaterem serii. Czy mu się uda? Trzeba przeczytać książkę. Nie byłoby książki, gdyby nie superbohater w wielkich majtkach i czerwonej pelerynie, który musi uratować miasteczko przed... krwiożerczymi klozetami.
Oczywiście, mamy komiks chłopaków i zobaczymy denną animację - tak nazwali ją chłopcy. Bardzo   ciekawy pomysł  z ruszającymi się obrazkami. Na każdej stronie są czarno-białe  zabawne ilustracje. Uważam jednak, że pierwsza część była ciekawsza, ponieważ więcej się śmiałam.

Okładka jest bardzo krzykliwa, zwracająca na siebie uwagę. Ciekawe, jak Kapitan Majtas został przyjęty przez widzów kina? W tym roku powstał bowiem film animowany z wytwórni DreamWorks. Polecam książeczkę do szybkiego przeczytania i polepszenia sobie humoru.


Mała Mi


23 października

"Francja – elegancja" Alice Pantermuller - recenzja

"Francja – elegancja" Alice Pantermuller - recenzja
Tytuł: "Francja – elegancja"
Autor: Alice Pantermuller
Gatunek: literatura dziecięca 
Ilustrator: Daniela Kohl
Liczba stron: 160 
Wydawnictwo: Jaguar
Seria: Pamiętnik Zuzy – Łobuzy 

Po przeczytaniu poprzedniej z przyjemnością sięgnęłam po kolejną część serii „Pamiętnik Zuzy Łobuzy”. 

Tak jak we wcześniejszej części autorka w żartobliwy sposób opisuje perypetie Zuzy i bandy Wściekłych Królików. Książka ma charakter pamiętnika, w którym mnożą się śmieszne dopiski na marginesach i dowcipne rysunki. 

Do klasy Zuzy przybywa nowy uczeń. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, ale jest to rodowity Francuz. Od pierwszej chwili Rene czuje miętę do Zuzy, co ją bardzo drażni. Wszystko w koledze jej przeszkadza, a najbardziej dziwnie pachnące drugie śniadanie chłopaka i jego umizgi oraz darowane pluszaki. Przeszkadza to Zosi, której francuski kolega bardzo się podoba. Zosia nawet tworzy poradnik dla zakochanych dziewczyn, który, delikatnie mówiąc, irytuje Zuzę. Imprezy klasowe i towarzyskie nie sprzyjają pogłębianiu relacji, bowiem obracają się dookoła francuskiej kuchni, która nastolatków wcale nie zachwyca – bo zdecydowanie wolą hamburgery. Czy Rene dołączy do bandy Zuzy i czy przestanie na nią wołać Zupa, dowiecie się, gdy przeczytacie tę książkę. Gorąco polecam i zachęcam. 

Elka



22 października

"Pamiętnik starego Geppetta" Jarosław Mikołajewski - recenzja

"Pamiętnik starego Geppetta" Jarosław Mikołajewski - recenzja
Tytuł: "Pamiętnik starego Geppetta"
Autor: Jarosław Mikołajewski
Ilustrator: Anna Sędziwy
Gatunek: literatura dziecięca
Liczba stron: 40
Wydawnictwo: Media Rodzina


Książeczka ta została napisana na podstawie rozpoznawanej na całym świecie powieści o małym drewnianym pajacyku, który bardzo chciał zostać prawdziwym chłopcem. Mowa oczywiście o dziele autorstwa Carla Collodiego pt. "Pinokio". Tym razem jednak całej historii nie przyglądamy się oczami Pinokia, lecz Geppetto - ubogiego stolarza, który większość swojego życia cierpiał z powodu samotności. Mimo podeszłego wieku, postanowił wszystkie swoje przemyślenia zapisać w pamiętniku. Przynosi mu to ogromną ulgę, w końcu może w jakiś sposób dzielić się swoimi problemami i troskami. Pamiętnik pomaga mu wyrazić smutek lub ogromną radość z poczynań jego drewnianego synka. 

Książka ma bardzo przystępną formę. Cała oprawa (zarówno ilustracje, jak i sposób pisania, zdecydowanie trafiający do młodszego czytelnika) przypominają mi czasy, kiedy babcia czytywała mi bajki na dobranoc. Od tego momentu rozpoczęła się moja przygoda z literaturą, dlatego właśnie podczas czytania nawiedzały mnie bardzo miłe wspomnienia. Samo przeglądanie ilustracji jest bardzo przyjemne, czcionka dość przystępna, a inspiracja Pinokiem została ciekawie wykorzystana.

Książka skierowana jest do niedużych czytelników, ale z pewnością można po nią sięgnąć będąc trochę starszym, np. aby spędzić trochę czasu ze swoimi pociechami lub młodszym rodzeństwem. 

Kinga


16 października

"Pechowa klasa nr 13 – Przegrane wygrane" Honest Lee i Matthew J. Gilbert - recenzja

"Pechowa klasa nr 13 – Przegrane wygrane" Honest Lee i Matthew J. Gilbert - recenzja
Tytuł: "Pechowa klasa nr 13 – Przegrane wygrane"
Autor: Honest Lee i Matthew J. Gilbert
Gatunek: literatura dziecięca
Liczba stron: 144
Wydawnictwo: Jaguar

,,Pechowa klasa nr 13” Honesta Lee i Matthew J. Gilberta jest książką przeznaczoną dla dzieci, aczkolwiek nawet młodzieży miło się ją czyta. W książce ukazane są historie dzieci, nauczycieli, a nawet chomika z tytułowej klasy.

Pechowa dotychczas nauczycielka wygrywa czek na 28 000 000 000 złotych. Postanawia podzielić się nagrodą po równo z każdym swoim uczniem (i chomikiem), obecnym tego dnia w szkole, co daje po 1 037 037 037 złotych i 4 grosze na głowę. Każdy obdarowany ma swój wyjątkowy pomysł na wykorzystanie pieniędzy. Niektórzy kupują sobie krowę, inni sprowadzają Francję na swoje podwórko, a jeszcze inni, niestety, tracą wygraną w dziwny i podejrzany sposób...

Lektura sprawia, że na twarzy czytelnika pojawia się często uśmiech. Jedyną wadą jest to, że ta książka jest zdecydowanie za krótka. Autorzy zachęcają do jej kontynuowania, poprzez napisanie własnego rozdziału, w którym możemy przeznaczyć na jakiś cel swoją część wygranej. Polecam ją nie tylko uczniom szkoły podstawowej, ale również starszym czytelnikom.

Bartek


13 października

"Banda do bani" Alice Pantenmuller - recenzja

"Banda do bani" Alice Pantenmuller - recenzja
Tytuł: "Banda do bani"

Autor: Alice Pantenmuller
Gatunek: literatura dziecięca
Liczba stron: 158
Wydawnictwo: Jaguar
Seria: Pamiętnik Zuzy - Łobuzy, tom 2

Po książkę sięgnęłam, ponieważ zainteresowała mnie okładka, a poszukiwałam wówczas ciekawych książek dla dzieci w wieku 10-13 lat. 

Jest to książka przygodowa dla dziewcząt, opisująca niesamowite pomysły Zuzy i jej przyjaciółki Zośki. Dziewczynki niezbyt są lubiane przez rówieśnice z klasy – bowiem cały czas się z nich „nabijają”. W dodatku papuga Lukrecja - należąca do sąsiadki, ustawicznie zatruwa bohaterce życie.

Książka ma charakter pamiętnika, w którym Zuza dowcipnie opisuje swoje przygody i utarczki z bandami dziewczyn i chłopaków (sama założyła bandę „Wściekłych Królików”).

Autorka używa przyjaznego i zrozumiałego dla młodych nastolatków języka, a ilustratorka wymyśliła ciekawą, komiksową szatę graficzną książki.

Ciekawą fabułę nakręcają także podkreślenia, wyróżnienia, pogrubienia tekstu oraz śmieszne rysunki Danieli Kohl.

Serdecznie polecam wszystkim dziewczynom z klas IV-VI. Na pewno wam się spodoba Zuza i jej niesamowite pomysły.

Elka


13 października

"Przygody kapitana Majtasa" Dav Pilkey - recenzja

"Przygody kapitana Majtasa" Dav Pilkey - recenzja
Tytuł: "Przygody kapitana Majtasa"
Autor: Dav Pilkey
Gatunek: literatura dziecięca
Liczba stron: 128
Wydawnictwo: Jaguar
Seria: Kapitan Majtas, tom 1


Po książkę „Przygody Kapitana Majtasa” sięgnęłam, ponieważ uczniowie przychodzący do biblioteki polecali mi ją wielokrotnie. O autorze niewiele się możemy dowiedzieć, ponieważ nie ma polskojęzycznej strony, jest tylko Wikipedia po angielsku. Jednak na ostatniej stronie książki znajduje się kilka słów o nim, między innymi takie:

Kiedy Dav Pilkey chodził do szkoły, ciągle wpadał w tarapaty z powodu płatania figli, robienia kawałów i rysowania głupich komiksów. Już w drugiej klasie wymyślił okrytego wielką sławą bohatera, Kapitana Majtasa. Nauczyciel powiedział mu wtedy: Lepiej się popraw, młody człowieku, bo inaczej będziesz do końca życia wymyślał te głupie komiksy. Lecz Dav na szczęście go nie posłuchał.

„Przygody Kapitana Majtasa" to pierwsza część kultowej serii, która pojawiła się u nas ponad dwadzieścia lat temu. Przez ten czas wydanych zostało siedem tomów. Wówczas podbił serca nie tylko dzieci, ale także starszych czytelników, szczególnie studentów. Dziś wchodzi także na wielkie ekrany.

Jest to książka z wieloma czarno-białymi obrazkami, w której możemy znaleźć także komiks oraz ruchome obrazki, które są bardzo ciekawe.

Głównymi bohaterami są dwaj chłopcy George i Harold, zdolni i asertywni, którzy mają wiele za uszami. Chodzą do czwartej klasy szkoły podstawowej. To oni tworzą głównego bohatera komiksów Kapitana Majtasa. A także dzięki ich wygłupom i niecnym pomysłom tworzą prawdziwego Kapitana Majtasa.

Akcja dzieje się głównie w szkole i w mieście, w którym mieszkają chłopcy. Mamy tu sensację i komedię, bardzo śmieszne dialogi i zabawną narrację. Będę szczera, śmiałam się bardzo z dowcipnego stylu autora, ale nie jest to książka pedagogiczna.

Rozdziały są bardzo krótkie, a na każdej stronie jest obrazek.

Polecam tę książkę dzieciom od dziesiątego roku życia, a także dorosłym, bo warto ją przeczytać, by poprawić sobie humor.

Mała Mi


09 października

"Listy do utraconej" Brigid Kemmerer - recenzja

"Listy do utraconej" Brigid Kemmerer - recenzja
Tytuł: Listy do utraconej
Autor: Brigid Kemmerer
Liczba stron: 414
Gatunek: literatura młodzieżowa
Wydawnictwo: YA!

Dawno nie czytałam żadnej dobrej książki młodzieżowej, więc kiedy tylko zobaczyłam okładkę "Listów do utraconej", od razu po nie sięgnęłam. Wiem, wiem, nie powinnam w ten sposób wybierać książki, ale chyba każdy z nas kupując lub wypożyczając daną pozycję sugeruje się w jakimś stopniu jej oprawą graficzną. Ta tutaj jest niezwykle subtelna, ale i tajemnicza. Któż bowiem spodziewałby się kwiatów z papieru? A raczej... z listów? Bardzo podoba mi się w niej również to, że nawiązuje bezpośrednio do treści książki.

Głównymi bohaterami i jednocześnie narratorami "Listów do utraconej" są Juliet oraz Declan. Oboje próbują poradzić sobie z bólem związanym ze śmiercią kogoś bliskiego, a także z poczuciem winy. Mama Juliet była sławną fotografką, jeżdżącą na misje do Afganistanu, Iraku i innych państw, w których działy się wstrząsające światem wydarzenia. Rzadko bywała w domu lecz mimo to była dla córki autorytetem. Po jej nagłej śmierci Juliet wciąż pisze do niej listy. Robiła tak całe swoje życie i dziwnie było jej przestać. Jedyną różnicą było to, że teraz zostawiała je na nagrobku matki. Jednak pewnego dnia ktoś odpisuje na jej list, a dziewczyna wpada we wściekłość. Postanawia zostawić wiadomość bezpośrednio do osoby, która naruszyła jej prywatność.

Declan jest szkolną czarną owcą. Buntownikiem, o którym krążą nierealne plotki i historie. Wykonuje prace społeczne, kosząc trawniki na miejskim cmentarzu. To właśnie on znajduje list Juliet i nie zamierza pozwolić sobie wmówić, że nie wie nic o stracie. W ten właśnie sposób zaczyna się główny wątek książki. Bohaterowie piszą do siebie najpierw anonimowe listy, a później maile. Juliet zostaje "Cmentarną dziewczyną", a Declan "Mrokiem". Nie wiedzą o sobie nic poza tym, że świetnie się rozumieją. Powoli odkrywają przed sobą swoje sekrety, jednak ich osobowość pozostaje im nieznana. Do czasu, aż jedno z nich potrzebuje pomocy. Do czasu, aż wszystkie elementy układanki zaczynają do siebie pasować. I choć w rzeczywistym świecie każde z nich jest zupełnie kimś innym, kimś skrywającym głęboko ból i cierpienie, to jednak znajdują nić porozumienia.

"Listy do utraconej" pełne są przemyśleń o życiu i śmierci, o bólu, stracie i cierpieniu. Uczą tolerancji oraz współczucia, a mimo tych jakże poważnych tematów czyta się je szybko i z zachwytem. Autorka ciekawie opisuje odczucia bohaterów, którzy są dobrze wykreowani, powoli rozwijając przy tym akcję. Bardzo cieszę się, że mogłam poznać historię Declana i Juliet, polecam wszystkim lubiącym tego typu historie.

Edelline


Copyright © 2016 Za półką z książkami... , Blogger