Tytuł: "Dziewiąty Mag. Dziedzictwo"
Autor: Alice Rosalie Reystone
Liczba stron: 544
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Po trzecią część trylogii
„Dziewiątego Maga” sięgnęłam z czystej ciekawości i chęci
dokończenia serii. Bardzo nie lubię porzucać jakichkolwiek serii
(zarówno książek, jak i mang/anime), dlatego zdecydowałam się
przeczytać „Dziedzictwo” – mimo, że „Zdrada” mnie do tego
nie zachęciła.
Jest to powieść fantasy, która
(teoretycznie) przenosi nas do świata Dziewięciu Miast (którego
jest w tej części mało), przepełnionego magią i stworzeniami
wyjętymi wprost z kart fantastycznej opowieści.
W tej części możemy bardziej poznać
Amandę – córkę Ariel, która przebywa wraz z Marcusem w realnym
świecie. Otwiera się tajemnicze przejście, które zamknąć może
tylko potężny mag. Kto nim jest? Co się stanie?
W książce tej jest niewiele o
bohaterach, jakich poznaliśmy w poprzednich częściach. Możemy
poznać w zamian za to stado bezbarwnych postaci, które zamieszkują
kolejny alternatywny świat. W części tej poznajemy intencje ojca i
matki Ariel oraz odpowiedzi (lub przynajmniej ich część) na
nurtujące nas pytania. Mimo to brakuje mi tu Dziewięciu Miast,
bohaterów i smoków. Przeszkadzają mi także nowo poznani
bohaterowie, którzy nie mają w sobie niczego ciekawego – ot,
szare osoby, które mają za zadanie jedynie zapełnić luki w tej
części.
Książka niesamowicie mnie nużyła –
była zdecydowanie najgorszą częścią z całej serii. Brakowało
mi w niej przede wszystkim pegazów, które były tak bardzo
wychwalane w pierwszej części, jak i smoków – bo przecież to
dla nich Ariel zdecydowała się odwiedzić świat Dziewięciu Miast
– o których również autorka najwyraźniej zapomniała i
zepchnęła na drugi (albo trzeci?) plan.
Chociaż miałam nadzieję, że ta
część będzie lepsza od jej poprzedniczek, niestety się
zawiodłam, ponieważ czułam, że ta książka jest „oderwana”
od całej serii. Inny świat, inni bohaterowie, inne rozwiązania,
inna historia. Nic znajomego. W poprzednich częściach dało się
zauważyć marysuizm Ariel (który strasznie irytował), natomiast w
„Dziedzictwie” bohaterka nie może nic zrobić – jest zupełnie
bezradna, zupełnie jakby A.R Reystone odebrała jej wszystkie
cudowne zdolności. Nie sądzę, aby takie rozwiązanie było
słuszne, ponieważ ta bezradność również może zdenerwować
czytelnika…
„Nie ocenia się książki po
okładce”.
Chociaż cała seria ma bardzo ładną
oprawę graficzną, treść już tak bardzo, moim zdaniem, nie cieszy
naszych oczu. Styl jest dość przeciętny – czasami nie można
było oderwać się od lektury, ale często chciałam zamknąć
książkę i już jej nie kończyć – tak bardzo mnie nudziła!
Jedynie zakończenie mnie zadziwiło i zaintrygowało – ciekawe, co
pomyślał sobie wtedy Marcus…
Seria nie była zła – ale na pewno
nie należy do moich ulubionych. Zbyt wiele niedociągnięć oraz
bezbarwnych bohaterów (szczególnie w ostatnim tomie) wpływa jednak
na moją ostateczną ocenę. „Dziewiątego Maga” mogę polecić
na nudne wakacyjne wieczory – ot, aby zabić czas. Nie przywiązałam
się do żadnego (z żywych!) bohaterów.
Mizofobia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz