Tytuł: Samolot bez niej
Autor: Michel
Bussi
Liczba stron:
464
Wydawnictwo:
Świat Książki
„Lyse-Rose
czy Emilie? Kim jest jedyna ocalała z katastrofy lotniczej osoba,
trzymiesięczne niemowlę? Dwie rodziny - biedna i bogata - walczą o
opiekę nad dziewczynką, którą media ochrzciły Ważką.
Osiemnaście lat po katastrofie pewnemu prywatnemu detektywowi wydaje
się, że znalazł rozwiązanie zagadki. Pada jednak ofiarą
morderstwa, zostawiając po sobie jedynie dziennik zawierający
szczegóły przeprowadzonego śledztwa. Zostajemy wciągnięci w
zapierający dech w piersiach pościg prowadzący od paryskiej
dzielnicy Butte-aux-Cailles aż po Dieppe, od Val-de-Marne po zbocza
jurajskiej Mont Terrible, do chwili, aż wszystko stanie się jasne.
Czyżby przypadki i zbiegi okoliczności były tylko odpryskami
przeznaczenia? A może od samego początku ktoś manipuluje aktorami
tego dramatu?”- książka zaczyna się sceną mającą miejsce w
samolocie, który chwilę później ulega wypadkowi. Scena
poprzedzająca wypadek samolotu upewnia czytelnika, iż na pokładzie
samolotu znajdowały się dwie trzymiesięczne dziewczynki. Dochodzi
do tragedii. Samolot rozbija się w górach. Pasażerowie nie mają
szans na przeżycie. Giną wszyscy. Pomoc, która zjawia się na
miejscu katastrofy odkrywa coś zdumiewającego… przeżyło
dziecko, trzymiesięczna dziewczynka, którą matka wyrzuciła z
samolotu, tuż przed rozbiciem. Cud. Dziewczynka trafia do szpitala,
w którym okazuje się, że jest zupełnie zdrowa. Przyjeżdża po
nią dziadek, który postanawia zająć się wnuczką. Wydaje się,
że dziewczynka ma tyle szczęścia w nieszczęściu. Straciła
rodziców, ale żyje. Za chwilę dziadek zabierze ją do domu,
bogatego domu i będzie żyła długo i szczęśliwe…
Nigdy
do tego nie dochodzi. Chwilę po tym, gdy dziadek dziewczynki
przyjeżdża do szpitala, zgłasza się inna rodzina, która
twierdzi, że ma prawo do opieki nad dzieckiem, że są jej
dziadkami. Sprawę można łatwo wyjaśnić, wystarczy sprawdzić na
liście pasażerów, jak dziewczynka się nazywa. I co się okazuje???
W samolocie były dwie malutkie dziewczynki, jedna urodzona 27
września, druga 30 września 1980. Jedna z nich zginęła w
katastrofie, a druga… kim jest druga dziewczynka? Sprawa trafia do
sądu. Po pół roku sąd postanawia, do której rodziny ma trafić
dziewczynka. Ale druga rodzinna nigdy się z tym nie pogodzi, dlatego
wynajmuje prywatnego detektywa, który w ciągu 18 lat musi rozwiązać
zagadkę. Udaje mu się to…
Książka
godna polecenia. Czytając ją cały czas miałam wrażenie, że sama
rozwiązywałam zagadkę. Zadawałam sobie różne pytania, np. dlaczego
nie zrobią testów DNA? I na każde moje pytanie uzyskiwałam
odpowiedź. Autor książki świetnie potrafi manipulować tokiem
myślenia czytelnika. W momencie, gdy byłam już przekonana, że
dziewczynka jest z tej bogatej rodziny, pojawiają się zupełnie
nowe fakty, które powodują, że to, o czym byłam przekonana, jest
zupełnie bez sensu. Zmieniałam zdanie parokrotnie. A zagadki i tak
nie rozwiązałam!
Zakończenie zupełnie zaskakujące i
nieprzewidywalne.
Mogę
tylko na koniec podsumować, że autor książki idealnie dopasował tytuł.
Polecam- musicie ją przeczytać!!!
Ana
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz