12 listopada

"Łzy Mai" Martyna Raduchowska - recenzja

Tytuł: "Łzy Mai"

Autor: Martyna Raduchowska
Gatunek: science fiction
Liczba stron: 414
Wydawnictwo: Uroboros
Seria: Czarne Światła, tom 1 


"Łzy Mai" zostały napisane przez polską pisarkę fantasy i science fiction – Martynę Raduchowską. Jest to pierwsza część cyklu "Czarne Światła. Pierwsze wydanie (wydane jako "Czarne Światła. Łzy Mai") zdobyło nagrodę Kwazar, którą przyznaje się polskojęzycznym powieściom napisanym w konwencji fantastyki. Ocenie podlega tutaj wątek naukowy w rozumieniu "science".

W latach 30. XXI wieku technologia jest na naprawdę wysokim poziomie. Powstają androidy – maszyny, których praktycznie nie można odróżnić od człowieka. Jedyne co ich różni, to brak uczuć (które jednak potrafią wyśmienicie udawać) oraz niemożność kłamania. Są istotami, które chcą jak najbardziej upodobnić się do ludzi. Brakuje im tylko możliwości odczuwania emocji. A mogą to osiągnąć dzięki reinforsynie – zakazanemu lekowi, który ludziom dawał geniusz, jednakże miał on fatalne skutki uboczne, dla androidów był natomiast całkowicie bezpieczny i mógł spełnić ich marzenie. 

Główny bohater książki, Jared Quinn, jest porucznikiem wydziału zabójstw w New Horizon. Pracował razem ze swoją replikantką – tytułową Mayą. Jednak po wydarzeniach z początku książki, w wyniku traumy i zespołu stresu pourazowego, przestał jej ufać. Nie tylko jej. Całej technologii. Za cel postawił sobie własnoręczne uśmiercenie swojego androida, który jednak zniknął. W dodatku ma do rozwiązania niecodzienne morderstwa, których sprawcę upatruje w samym sobie...

Książka ma dużo wspólnego z cyberpunkiem. Wykreowany świat nie jest przyjazny, widać wyraźną różnicę pomiędzy biedną częścią społeczeństwa a bogatą. Spotkamy tutaj różnorakie metody ulepszeń swego ciała, od wczepu umożliwiającego widzenie w ciemności po asystenta rozmowy. 

Miasto New Horizon podzielone zostało na dwie części – tę dobrą, przyjazną i bogatą, oraz, po drugiej stronie pilnie strzeżonego muru – część bez żadnych praw, z reinforsyną, czującymi androidami i oszalałymi ludźmi. 

To prawdziwa gratka dla ludzi lubiących science fiction. Praktycznie wszystko jest opisane, jak co działa, do czego służy. Dzięki temu można uwierzyć w ten świat, jakby on istniał naprawdę. 

Książka dosadnie pokazuje wszechobecny rasizm w mieście New Horizon. Androidy są traktowane jak podludzie, mimo że są prawie idealnymi kopiami człowieka. Za swoje przewinienia są karane dużo surowiej, a wyroki „dezaktywacji” stały się powszechnym zjawiskiem na ulicach miasta. 

Historia skłania do przemyśleń na temat nowych problemów ludzkości spowodowanych rozwojem technologii. Nie chodzi tu o aspekty ekologiczne, tylko o te moralne. Dla przykładu, czy androidy powinny być traktowane jak ludzie? Autorka wspomina także, że w jej świecie wszystko można ulepszyć wszczepami, wystarczy jedynie odpowiednia suma pieniędzy. Dzięki temu książka staje się mądrą opowieścią o tym, jak może potoczyć się nasza przyszłość. 

Książkę czyta się naprawdę przyjemnie. Często zaskakuje nas nagłymi zwrotami akcji, a niektóre sprawy okazują się wyglądać inaczej, niż myśleliśmy. Spowodowane jest to metodą narracji, którą zastosowała autorka – trzecioosobowa opowieść skupiająca się praktycznie tylko na Jaredzie, z jego przemyśleniami i wnioskami. Często, nacechowane emocjami, mogą okazać się błędne lub nie do końca prawdziwe. 

Dawno nie czytałam tak wciągającej opowieści jak "Łzy Mai". Historia trzyma w napięciu, a przez ciągłą akcję nie ma miejsca na nudę. Powinna to być pozycja obowiązkowa dla każdego fana science fiction. Osobom niekoniecznie zaznajomionym z tym gatunkiem również powinna przypaść do gustu, bo wszystko jest tutaj wytłumaczone i opisane. Fani kryminałów także znajdą coś dla siebie. Z niecierpliwością czekam, aż zacznę czytać kolejny tom.

Julia


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Za półką z książkami... , Blogger