Tytuł: "Upadek Gubernatora Część
Pierwsza"
Autor: Robert Kirkman, Jay Bonansinga
Autor: Robert Kirkman, Jay Bonansinga
Liczba stron:
246
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Moja ocena: 7/10
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Moja ocena: 7/10
"Upadek Gubernatora" to już trzecia część z serii The Walking Dead Żywe Trupy i moim zdaniem, jak do tej pory, najlepsza. Z początku akcja rozwijała się powoli, jednak później zrobiło się o wiele bardziej ekscytująco. Mimo tego, że narracja jest trzecioosobowa, to w poprzednich częściach można było wyróżnić głównego bohatera. W tym tomie niestety mi się to nie udało. Akcja jest równo podzielona między Gubernatora a Lily Caul. W większym bądź mniejszym stopniu występuje w nim jeszcze kilka postaci drugoplanowych. Właściwie to tytuł tej książki jest jej największym spoilerem. Dzięki niemu oczywistością jest, iż ta część opowiada o upadku Gubernatora. Z jednej strony wszystko zaczyna się niepozornie, lecz wystarcza jeden mały błąd, by całe życie i plany na przyszłość Philipa Blake’a legły w gruzach, niczym szturchnięte palcem domino. Szczerze powiedziawszy, nie będę się rozpisywać, jak do tego doszło i co było przyczyną, gdyż jest to kwintesencją owego utworu.
Napiszę jednak, że do tej pory podchodziłam do tej serii z dystansem, ale i spokojem, bowiem przygotowana byłam na to, co mogę tam zastać. Mianowicie hordy zombie, hektolitry czarnej krwi wylewającej się z truposzów, nadgniłe, odrąbane kończyny i poniewierające się wszędzie wokół kawałki mózgów żywych umarłych. Jednym słowem krwawa rzeźnia na nieczujących bólu ani strachu stworzeniach - bardziej wygłodniałych zwierzętach, niż ludziach. Jednak w tym tomie praktycznie tego nie znalazłam. Pojawiło się w nim za to coś innego. Cierpienie. Ból. Okrucieństwo... Skierowane na istoty w pełni świadome tego, co się dzieje. Odczuwające ból, myślące, pełne wiary i woli życia... Czy znacie to uczucie, gdy oglądacie jakiś straszny film - np. wojenny albo horror - i scena jest tak przerażająca, że zamykacie oczy i przeczekujecie najgorsze? Większość z Was pewnie tak. Ja czytając ten utwór (zwłaszcza ostatnie strony) zamykałam oczy, próbowałam wyłączyć wyobraźnię tak, jak robi się z telewizorem, lecz to nie takie proste. To zaleta czytania książek, ale jak się okazuje jednak i wada. Nigdy jeszcze nie miałam takiej sytuacji, że dosłownie chciałam odciąć się od czytanych słów. Czułam wiele sprzecznych ze sobą emocji - obrzydzenie, strach, zaskoczenie... Autor bez ogródek opisuje tortury wykonywane na ludziach, którzy może i nie byli święci, ale na pewno nie zasłużyli na takie cierpienie. Nikt na nie nie zasługuje. Zdecydowanie nie polecam książki młodszym, ani nawet nastoletnim czytelnikom. Do tego tomu trzeba dojrzeć emocjonalnie, psychicznie, by potem nie mieć w nocy koszmarów.
Książkę oceniam na plus, bo wprowadziła w mój świat coś nowego, była ciekawa, nietuzinkowa oraz inna od tego, co czytam na co dzień.
Edelline
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz